We wtorek rentowności włoskich obligacji 10-letnich sięgnęły 3,59 proc., wychodząc na kolejny czteroletni szczyt, po tym jak wicepremier Włoch Matteo Salvini nazwał wysokich przedstawicieli UE „wrogami Europy”. Komisja Europejska ostrzegała wcześniej rząd w Rzymie, że jego plany budżetowe złamią zasady strefy euro. Koszt ubezpieczenia przed niewypłacalnością Włoch jest zbliżony do tego, jakim charakteryzują się gospodarki o tak słabych fundamentach jak RPA czy Brazylia. Mimo to Italia wciąż utrzymuje znacznie wyższe ratingi wiarygodności kredytowej. Zdaniem Erika Nielsena jest to słuszne, jednak obniżka ratingu Włoch i tak jest bardzo prawdopodobna.
- Rating nie jest tylko pochodną długu czy deficytu, ale także siły instytucji oraz zaangażowania partnerów kraju. Jednak przy zgłaszanych obecnie planach budżetowych agencje ratingowe zaczynają się niepokoić, a to każe spodziewać się przynajmniej jednej obniżki oceny wiarygodności Włoch – ocenia Erik Nielsen, który we wtorek był gościem telewizji Bloomberg.
Tymczasem powiększa się premia za ryzyko inwestowania we Włoszech, obliczana jako nadwyżka w rentownościach obligacji znad Tybru w porównaniu z rentownościami papierów niemieckich. Zdaniem specjalisty niepokój inwestorów wynika zarówno z obaw o włoski budżet, jak i konfrontacyjnej retoryki kierowanej w stronę Brukseli. Matteo Salvini nie może liczyć, że słowa kierowane przez niego w rzeczywistości do swoich wyborców nie będą brane na poważnie przez partnerów Włoch na arenie europejskiej oraz przez inwestorów i agencje ratingowe.
- Jeśli rzeczywiście poważnie obawiamy się o średnioterminowe perspektywy Włoch, to nie możemy wierzyć, że reszta Europy na tym nie ucierpi. W takim scenariuszu frank szwajcarski powinien być o wiele silniejszy, więc widzę tu pewną niespójność – dodaje Erik Nielsen.
Mimo to ekonomista UniCredit Group ocenia, że podejście agencji ratingowych do Włoch jest zbyt rygorystyczne. Obniżki ocen z okresu kryzysu na peryferiach strefy euro dotąd nie zostały wycofane, tłumaczy Erik Nielsen.
