W stolicy Wielkopolski bywam regularnie z racji obowiązków w Wyższej Szkole Hotelarstwa i Gastronomii, gdzie wykładam podstawy harmonii smaków i aromatów. Z winami włącznie.
Za każdym razem sprawdzam anonimowo jakąś rekomendowaną restaurację. Jest zaledwie kilka godnych odwiedzenia. Reszta to wabiki dla wygłodniałych turystów — smakowite potrawy należą do rzadkości.
W tym tradycyjnie targowym mieście przedmiotem dużej troski są restauracje hotelowe, gdzie wpada się służbowo najczęściej na krótko. Jeśli akurat wtedy panują niekorzystne warunki klimatyczne (np. mróz, ulewa), niekoniecznie zachęcam do peregrynacji taksówką do reklamowanej w lokalnej gazecie ponoć znakomitej restauracji.
Zwłaszcza gdy po dotarciu do obiektu naszych kulinarnych marzeń widzimy nalepioną na szybie kartkę, że chętnie zatrudnią kucharza.
SMĘTNE ROZWAŻANIA
Niestety ten problem nie dotyczy wyłącznie Poznania. W Warszawie jest podobnie, a słynna ulica Floriańska w Krakowie nazywana jest nawet (przez złośliwych) małym Istambułem ze względu na niezliczoną liczbę kebabów. Gdzie więc w Poznaniu zapaść na noc, by połączyć przyjemne z pożytecznym?
Szpiegowaliśmy ostatnio w tym mieście restauracje hotelowe. Było niestety bardzo nieprzyjemnie. To, czym czarowała hotelowa karta win, pozostawało w nikłym smakowym związku z daniami proponowanymi w menu. A najczęściej bez żadnego smakowego związku z nawet najbardziej udanymi potrawami.
W konsekwencji konkluzją wieczoru był niesmak przed snem. A zdecydowanie nie o to nam przecież chodzi przed ważnym biznesowym spotkaniem. Szaleńczo drogie i z reguły niesmaczne śniadania to temat do osobnych rozważań… Znalazł się jednak wyjątek.
MIŁE WRAŻENIA
Tym razem — już po raz drugi — padło na restaurację Italia w Hotelu Włoskim. Standardu hotelu nie będziemy opisywać (bardzo dobry). Chodziło nam głównie o to, co można tam zjeść.
Z przystawek współgrających z kieliszkiem wina (włoskie Opere Trevigiane Sboccatura 2011) bardzo miłe wrażenie zrobiło na nas carpaccio di salmone ze świeżego marynowanego łososia. W buraczkach i w płaszczyku zielonego pieprzu. Zaskakująca harmonia smaków.
Świetne fungi al forno — grzyby smażone z czosnkiem, rozmarynem, chili — choć okraszone kropelką białego wina, nie mogły sobie znaleźć, niestety, kompana w kieliszku. Wina proponowane przez obsługę psuły wręcz potrawę.
Hotel Włoski musi (koniecznie z udziałem szefa kuchni) trafić w wino, które zatańczy walca z tą wspaniałą przystawką. Mogliby np. zacząć od odmian winogron z reguły przyjaznych dla wielu restauracyjnych potraw (riesling itp.).
POZYTYWNY PROBLEM
Mieliśmy już tylko miłe rozterki z daniami głównymi. Grillowana dorada wcześniej duszona z warzywami w białym winie była świetna. Także sugerowane włoskie wino La Doris Gavi (2010) wyśmienicie się z nią komponowało.
Po długich deliberacjach zdecydowaliśmy się jednak na jagnięcinę (ariosto di agnello), wcześniej marynowaną w naturalnym jogurcie z dodatkiem mięty, rozmarynu i otuloną sosem na bazie marynaty. Towarzyszące jej w kieliszku Chianti Classico Riserva (2008) to absolutny strzał w dziesiątkę. Nie dość, że nie kłóciło się z potrawą, to jeszcze w uroczy sposób podnosiło jej smakowitość.
Desery próbowaliśmy dwa: panna cotta i semifreddo. Najbardziej smakowało nam semifreddo z konfiturą z czarnej porzeczki, obsypane kruszonymi bezami i orzechami. Delikatnie polane czekoladą. Godne rozważenia w towarzystwie Della Valpolicella Classico (2005). &
Restauracja Italia
Hotel Włoski ul. Dolna Wilda 8, Poznań
Ogólne wrażenie 5,5
Karta win 5,5
Potrawy 6,0
Wystrój wnętrza 5,5
Obsługa 5
Na biznes lunch 5,0
Na obiad z rodziną 3