Wojna jest dodatkiem do kryzysu

Janusz Lewandowaki
opublikowano: 2003-03-19 00:00

Wpływ bliskiego już konfliktu irackiego na polską gospodarkę nie jest jednowymiarowy. Jest on pochodną zasięgu i długości tej operacji. Bo z jednej strony, im będzie ona krótsza i łagodniejsza, tym jej wpływ na gospodarkę światową, w sensie perturbacji na rynkach finansowych i surowcowych, będzie mniejszy, skutki będą więc mniejsze i dla nas. Z drugiej zaś, będzie miało to wpływ na ukształtowanie się sytuacji po zakończeniu tej wojny. Myślę, że dosyć powszechne jest oczekiwanie pewnego boomu inwestycyjnego, który winien nastąpić po wojnie i na tej podstawie pisane są scenariusze rozwojowe. Również w Polsce funkcjonują coraz wyraźniej dwa zaklęcia: offset i odbudowa Iraku.

Trzeba sobie jednak zdawać sprawę, że ta wojna jest dodatkiem do trudnego otoczenia gospodarczego, w jakim znalazła się Polska. Przede wszystkim myślę o stanie gospodarki naszego najbliższego sąsiada i największego partnera handlowego, Niemiec, ale również o koniunkturze w całej Unii Europejskiej. Na przykład nie bez wpływu będą skutki francuskiej megalomanii i zakorzenionych w krajach arabskich interesów tego kraju, które zaowocowały brakiem solidarności ze Stanami Zjednoczonymi. Francja, właśnie taką postawą, próbuje odbudować swoje znaczenie gospodarcze w krajach arabskich, zapominając, że może to naruszyć jej i tak chwiejny status mocarstwa drugiej kategorii. Ta gra już naraziła Francję na straty nie tylko za oceanem, ale również w Europie Środkowej i Wschodniej i Polsce. To z pewnością nie ułatwi również powrotu na ścieżkę wzrostu.

Ponieważ giełdy oraz rynki finansowe antycypują wydarzenia, więc w swoich wycenach już uwzględniły zwyżki cen surowców. To bardzo szybko przenosi się również na nasz rynek. Tym razem jednak nie widać jakichś spektakularnych reakcji, możliwe jest więc, że przebieg następnych tygodni, również na tych rynkach, nie będzie typowy dla stanu wojny.