Wojna, niestety, napędza koniunkturę

Mariusz Zielke
opublikowano: 2002-04-03 00:00

Marek Zuber, ekonomista BPH PBK, nie obawia się skutków konfliktu izraelsko-palestyńskiego.

Joanna Wrześniewska: Czy konflikt izraelsko-palestyński doprowadzi do światowego kryzysu gospodarczego?

Marek Zuber (BPH PBK): Przede wszystkim miejmy nadzieję, że do eskalacji konfliktu nie dojdzie i nie będzie wojny. Natomiast, czy ma to wpływ na gospodarkę? Trzeba powiedzieć brutalnie: jeżeli byłby to konflikt bez użycia broni masowego rażenia, to prawdopodobnie na gospodarkę światową może mieć on dodatni wpływ. Niestety, wojna napędza koniunkturę.

A co się stanie, jeżeli Arabowie zakręcą kurek z ropą, żeby wybić Amerykanom z głowy poparcie dla Izraela?

To jest rzeczywiście problem. Może dojść do wzrostu cen ropy na rynkach światowych. Pamiętajmy jednak, co się działo w czasie wojny o Kuwejt. Tam też doszło do wzrostu cen ropy, cena baryłki znacznie przekroczyła 30 USD, nie wywołało to jednak większego wstrząsu. W tej chwili bardzo istotna jest nie tylko reakcja świata arabskiego, ale również innych krajów, potentatów produkcji ropy naftowej: Meksyku, Rosji.

Ceny ropy już wzrosły. Pytanie, czy dojdzie do jeszcze gwałtowniejszych wzrostów, np. powyżej 30 czy 35 USD za baryłkę.

Czy wyższe ceny ropy oznaczają też impuls inflacyjny i RPP będzie musiała podnieść stopy?

Miejmy nadzieję, że cena ropy nie będzie podwyższona, natomiast istotnie byłby to impuls inflacyjny. W przypadku Polski starłyby się inne czynniki. Może dojść do wzrostu ryzyka na tzw. rynkach rozwijających się i spadku wartości złotego. Tyle tylko, że w ostatnich miesiącach Polska jest bardziej kojarzona z UE niż z krajami rozwijającymi się. Jak popatrzymy na zmianę cen obligacji, to się okazuje, że Polska w ostatnim czasie jest stabilniejszym krajem niż np. Niemcy.

Czy Pan wierzy, że nadejdzie hossa? Indeks Puls Biznesu obrazujący nastroje przedsiębiorców jest w tej chwili najwyższy od roku.

Wojna na Bliskim Wschodzie to jedna rzecz, a stan gospodarki w Polsce — druga. Na podstawie ostatnich danych można mówić o bardzo nieznacznym narazie ożywieniu w naszym kraju. Dynamika produkcji rzeczywiście rośnie od stycznia. Grudzień był bardzo słabym miesiącem, styczeń trochę lepszym, w lutym po raz pierwszy od lipca mamy rzeczywisty wzrost produkcji w skali roku. Jednak mimo wszystko jest to wciąż bardzo mało. Natomiast jeśli Stany Zjednoczone — powiedzmy — ruszą, a są na to szanse, za tym powinna iść Europa Zachodnia i to na pewno pomoże Polsce.