Wybory? Róbmy swoje!

Kamil Zatoński, BMK, MIR
opublikowano: 2006-03-20 00:00

Bez paniki. Inwestorzy nie powinni przejąć się kolejną awanturą. Złoty może jednak schudnąć o 2-3 grosze. I tyle.

Choć samorozwiązanie Sejmu jest wątpliwe, to — zdaniem ekonomistów — wiele wskazuje, że i tak będą przyspieszone wybory. W ich opinii, gorszym scenariuszem byłoby odwlekanie wyborów do jesieni, ale sądzą, że ten właśnie pomysł ma dużo większe szanse realizacji.

— W takim wypadku czeka nas ciągła kampania wyborcza. A przecież już w kwietniu ruszają prace nad budżetem. Zacznie się więc długi festiwal obietnic — ocenia Marek Rogalski, analityk DM TMS Broklers.

Specjaliści wskazują, że nowe rozdanie nie zmieni specjalnie obrazu sytuacji.

— Jeśli wziąć pod uwagę obecne sondaże, prawdopodobnie żadna z partii nie zdobędzie przewagi pozwalającej na samodzielne rządzenie, a skonstruowanie stabilnego rządu znów będzie nie lada problemem — uważa Jacek Wiśniewski, główny ekonomista Raiffeisen Bank Polska.

W opinii ekonomistów, taka wizja przysporzy zmartwień zarówno przedsiębiorcom, jak i inwestorom.

— Jeśli dodać do tego spodziewaną agresywną kampanię wyborczą, skupioną z jednej strony na wyniszczaniu konkurentów, z drugiej — na wielce możliwym rozdawnictwie socjalnym, rysuje nam się dość nieciekawy obraz na kilka najbliższych miesięcy – mówi Marcin Mróz, ekonomista Societe Generale.

Status quo

Powody do narzekań znów będą mieli zwłaszcza przedstawiciele biznesu, bo ich postulaty pozostaną wciąż na dalekim planie. Ostatnie wybory pokazały zresztą, że partie zabiegały głównie o względy innych grup społecznych. Czy zatem przedsiębiorców czeka kolejny stracony rok?

— Praca pod presją wyborów sprawia, że premier i ministrowie zajmują się bardziej administrowaniem, niż reformowaniem. Dotychczasowe działania gabinetu Kazimierza Marcinkiewicza w sferze gospodarczej ograniczały się do kosmetycznych zmian i mało konkretnych deklaracji. Nie zajmowano się właściwie żadnymi istotnymi ustawami — przypomina Jacek Wiśniewski.

— Optymistyczne to, że gospodarka radzi sobie całkiem nieźle. W dłuższym terminie nie da się tego utrzymać, ale lepiej, by rząd jak najmniej mieszał się w gospodarkę, niż miał wprowadzać rozwiązania zwiększające niepewność działalności firm czy psujące finanse publiczne — podkreśla Marcin Mróz.

Co do realizmu w wydatkach budżetu państwa — przyznają specjaliści — nie może być jednak pewności.

— Już przed poprzednimi wyborami mieliśmy choćby osławione głosowania nad emeryturami górniczymi, teraz mówi się m.in. o „senioralnym”. A to nie koniec — mówi Tomasz Zdyb, analityk Pekao.

Wątpliwości będą narastać, tym bardziej, że zmiana rządu może oznaczać wymianę ministra finansów. A Zyta Gilowska jest — w opinii ekonomistów — gwarantem rozsądnego gospodarowania finansami państwa.

— Pierwsza reakcja inwestorów na nową sytuację na scenie politycznej powinna być umiarkowanie negatywna. W krótkim terminie można się spodziewać spadku notowań złotego i obligacji, zwłaszcza o dłuższym terminie wykupu. W mniejszym stopniu ucierpieć powinny akcje na GPW — uważa Tomasz Zdyb.

— Dziś na otwarciu można się spodziewać osłabienia złotego do euro, może nawet o 2-3 grosze — prognozuje Marek Rogalski.

To tylko straszenie

Jacek Wiśniewski, ekonomista Raiffeisen, zaznacza, że do gwałtownej wyprzedaży raczej nie dojdzie, bo inwestorzy przywykli już, że politycy partii rządzącej straszą wyborami partnerów z paktu stabilizacyjnego. Oswoili się więc z możliwością rozwiązania parlamentu.

— Decydujące znaczenie dla krajowej waluty, akcji i obligacji wciąż ma sytuacja na rynkach światowych i to, jak inwestorzy postrzegają atrakcyjność emerging markets. Polityka jest czynnikiem ryzyka, ale nie sądzę, aby stała się impulsem do pozbywania się polskich aktywów — dodaje Marcin Mróz.

Część ekonomistów sugeruje przyjęcie pozycji wyczekującej.

— Myślę, że wizja wyborów to kolejny straszak. Jestem przekonany, że rynki finansowe i tym razem nie przejmą się tym, co robią politycy. Inwestorzy poczekają na rozwój wydarzeń — spodziewa się Richard Mbewe, główny ekonomista WGI DM.

Z tymi opiniami zgadza się Robert Gwiazdowski, prezes Centrum im. Adama Smitha, a od piątku także szef rady nadzorczej ZUS:

— Jarosław Kaczyński tyle razy mówił o wyborach, a przecież można skorzystać z konkretnych procedur. Takie permanentne gdybanie niczemu nie służy. O rynki się nie obawiam, bo wbrew czarnym scenariuszom nie wpłynęła na nie ani wygrana PiS w wyborach, ani powołanie rządu mniejszościowego. Wśród graczy zawsze znajdą się spekulanci, którzy będą starali się grać na podwyżkę lub obniżkę obligacji, akcji czy walut, bo na tym łatwo się zarabia. Nam pozostałoby sobie życzyć jak najwięcej inwestorów długoterminowych, nie reagujących na zapowiedzi polityków, a patrzących na fundamenty gospodarki.

Przedsiębiorcy chcą do urn

Jak najszybszych wyborów życzą sobie przedstawiciele organizacji przedsiębiorców.

— Nie sądzę, by animozje między PiS a PO zaszły tak daleko, że w przyszłości nie będzie możliwe stworzenie koalicji. Jeżeli więc wybory, to lepiej na jesieni niż teraz. Nie obawiałbym się także o rynki finansowe. Jest budżet, a gospodarka radzi sobie całkiem dobrze — mówi Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej.

Zdaniem Marka Goliszewskiego, prezesa BCC, lepiej byłoby uniknąć wyborów, ale...:

— Cały czas trwa zażarta walka o partyjne interesy. Jeżeli tak ma to wyglądać, no to wybory są dobrym rozwiązaniem — uważa Marek Goliszewski, prezes BCC.

Jeremi Mordasewicz, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodwców Prywatnych Lewiatan, tym razem zapowiedź Jarosława Kaczyńskiego o wcześniejszych wyborach traktuje bardzo poważnie.

— Biznes potrzebuje rządu z silnym zapleczem parlamentarnym — męki tego Sejmu trzeba jak najszybciej skrócić — konkluduje ekspert Lewiatana.