…żeby troje chciało naraz. Tadeusz Boy-Żeleński nie obraziłby się za przeróbkę jego słówek, która do opisu Trójkąta Weimarskiego pasuje idealnie. Odpowiadając na zaproszenie prezydenta Bronisława Komorowskiego, prezydent Nicolas Sarkozy i kanclerz Angela Merkel wpadli wczoraj jak po ogień, żeby odkurzyć byt polityczny o minimalnej wartości decyzyjnej. Całe spotkanie w pałacu w Wilanowie trwało — licząc brutto, czyli z ceremonią powitalną — znacznie krócej niż lot w jedną stronę z Paryża do Warszawy. Dziesiątki razy uczestniczyłem już w konferencjach prasowych po rozmaitych globalnych i europejskich szczytach — i nie pamiętam, by podczas którejś wiatr tak hulał jak wczoraj w Wilanowie.
Trójkąt skonstruowany został dwadzieścia lat temu, jako Komitet Wspierania Współpracy Francusko-Niemiecko-Polskiej, przez trzech ministrów spraw zagranicznych w Weimarze. Jego celem było ułatwianie Polsce drogi do NATO oraz do Unii Europejskiej. Gdy wstąpiliśmy do obu organizacji i staliśmy się formalnie równymi partnerami — cel wyparował. Obaj dominujący w europejskiej polityce potentaci doskonale czują się w parze i "ta trzecia" nie jest im potrzebna. Przecież szefowie państw i rządów co chwila spotykają się na szczytach unijnych, a trochę rzadziej także na NATO-wskich. W tym kontekście blisko pięcioletnie zamrożenie Trójkąta Weimarskiego za prezydentury Lecha Kaczyńskiego było dla pozostałych jego udziałowców wręcz… wygodne. Europa tego braku w ogóle nie zauważyła. Z Rosją zaś Francja i Niemcy dogadują się bez polskiego pośrednictwa, konstruując nie trójkąt, lecz oś Paryż — Berlin — Moskwa (ostatnio w Deauville w październiku 2010 r.).
Odrębnym tematem jest skład uczestników szczytu w Wilanowie. Na przykład Grupa Wyszehradzka zbiera się w dwóch przejrzystych zestawach — prezydenckim i premierowskim, co od razu wyznacza program spotkań. W przeddzień Trójkąta Weimarskiego uzyskałem opinię wybitnego znawcy problemów europejskich, że merytorycznym partnerem prezydenta Francji i kanclerz Niemiec zdecydowanie powinien być premier Donald Tusk! Byłby to szybki suplement do piątkowej Rady Europejskiej, podczas której ogłoszono ideę Unii Europejskiej dwóch prędkości. Ale z drugiej strony to może i lepiej, że premier uniknął pogłębienia stresu... Prezydent Bronisław Komorowski jako zwierzchnik sił zbrojnych mógł zaproponować niedzielący udziałowców trójkąta temat wspólnej polityki obronnej. Jednak podczas konferencji prasowej temat euro wrócił — Nicolas Sarkozy i Angela Merkel potwierdzili, że unijna siedemnastka mająca wspólną walutę ma prawo do debatowania nad jej problemami. Polska musi to zrozumieć, a najlepszym lekarstwem na stres odrzucenia będzie jak najszybsze przyjęcie euro.
Oprócz wątku wspólnej waluty, najbardziej zahaczającym o biznes wątkiem szczytu, ale na całkowitych jego peryferiach, była pikieta energetycznej Solidarności przeciwko sięganiu po Eneę przez francuskie koncerny państwowe, a konkretnie przez Electricité de France (EdF). Prezydent Nicolas Sarkozy rzecz jasna nie słyszał wyzwisk, ale podczas grania Marsylianki na dziedzińcu pałacu w Wilanowie protestacyjny zgiełk dolatywał z odległości mniej więcej trzystu metrów bardzo wyraźnie.