Przetwórcy drobiu chcą gwarancji odszkodowań, np. gdyby zakład został administracyjnie zamknięty.
Przetwórcy drobiu wolą dmuchać na zimne i już myślą o tym, jak się zabezpieczyć, na wypadek gdyby jakieś ognisko ptasiej grypy wykryto w stadzie hodowlanym w pobliżu zakładu. O ewentualnym wsparciu dla branży wspominał też Krzysztof Jurgiel, minister rolnictwa, deklarując, że zajmie się rozpatrzeniem tej kwestii jeszcze w tym tygodniu.
— W budżecie zarezerwowano 166 mln zł na odszkodowania dla producentów drobiu, ale tylko w przypadku gdyby doszło do wybicia stada. Dla zakładów przetwórczych niestety nie przewidziano żadnego wsparcia. Tak nie może być. Będziemy dążyć do zapewnienia odszkodowań także producentom — mówi Andrzej Pawelczyk z grupy Animex.
Problem zapasów
Sprawę pilotuje Krajowa Rada Drobiarstwa (KRD), która przygotowuje stanowisko branży wraz z uzasadnieniem dla wsparcia przetwórstwa drobiu.
Zdaniem Witolda Choińskiego, prezesa Polskiego Związku Producentów, Eksporterów i Importerów Mięsa, przetwórcy nie są bezpośrednio narażeni na duże straty.
— Rekompensaty z tytułu przymusowego wybicia stada byłyby trudne do wyliczenia w przypadku przetwórców. Co innego, jeśli w wyniku sąsiedztwa z zarażoną fermą wydano by np. decyzję administracyjną o tymczasowym zamknięciu zakładu — mówi Witold Choiński.
Rajmund Paczkowski, prezes stowarzyszenia drobiarzy, przyznaje, że wsparciem należałoby objąć m.in. drób w magazynach, po to, by pozbyć się zapasów i rozładować sytuację na rynku.
Konsumpcja w normie
Tymczasem mimo spadku notowań trzech giełdowych firm drobiarskich (Ekodrobu, Indykpolu i AmRestu), hurtowe ceny drobiu poszły w górę.
— Nie zauważono też oznak spadku konsumpcji. Gdyby taka sytuacja się utrzymała, to będziemy mogli mówić o braku jakiejkolwiek reakcji rynku na ptasią grypę. Efekt spadku cen o blisko 10 proc., który zanotowaliśmy jesienią, byłby za nami — przyznaje Witold Choiński.