Zamiast pakietu tylko przyczółek

Adam Sofuł
opublikowano: 2008-02-06 00:00

W rozpoczętym jeszcze w poprzedniej kadencji parlamentu meczu między pakietem Szejnfelda a pakietem Kluski na razie jest remis zero do zera. Z szumnych zapowiedzi obecnego wiceministra gospodarki pozostały równie żałosne szczątki, co po pakiecie nazwanym imieniem jednego z najlepszych polskich biznesmenów. Wczorajsza akceptacja rządu dla pomysłu możliwości zawieszenia działalności gospodarczej oraz podwyższenie progu obrotów, do której można prowadzić uproszczoną księgowość, to dla przedsiębiorców dobre wiadomości. Ale, jak dotychczas, nieliczne.

Decyzje rządu wprowadzają nawet nie kosmetyczne zmiany. Jedynie przywracają — w niewielkim jak dotychczas zakresie — elementarne zasady zdrowego rozsądku. Bo kłóciła się z rozsądkiem sytuacja, w której należało płacić wszelkie możliwe składki, gdy nie prowadziło się działalności i można się było tylko dziwić, dlaczego przedsiębiorcy musieli czekać na taki zapis tyle lat. Na razie więc nie ma mowy o swobodzie gospodarczej odmienianej na wszelkie możliwe sposoby przy wielu kolejnych projektach ustaw, lecz jedynie o nieznacznym rozluźnieniu więzów pętających przedsiębiorczość w Polsce. Warto też pamiętać, że przyjęcie przez rząd projektów ustawy to dopiero początek długiej i wyboistej drogi. Poprzednim rządom też zdarzało się przyjmować dobre projekty ustaw (rzadko, bo rzadko), które na finiszu prac parlamentarnych wyglądały jak własna karykatura.

Adam Szejnfeld nie jest pierwszym bojownikiem o wolność i swobodę gospodarczą. Wypada mu życzyć, by mógł być ostatnim i zwycięskim. Zmiany w ustawie o swobodzie działalności gospodarczej można traktować jak walkę o przyczółek. I może nawet lepiej, że od przyczółka się ta walka zaczyna. Gdyby Adam Szejnfeld zaczął kompletować całościowy pakiet zmian, mogłoby się okazać, że zanim zdąży przygotować wielki reformatorski pakiet, skończy się kadencja parlamentu, a następcy — jak zwykle — zaczną od zera. Taktyka małych kroków daje szanse, że w chwili nieuwagi posłów uda się przemycić parę korzystnych dla przedsiębiorców przepisów. Wprawdzie Szejnfeld w poprzedniej kadencji chwalił się kompleksowym pakietem, ale zdaje się, że procedura pod nazwą uzgodnienia międzyresortowe okazała się dlań zabójcza. Nie pierwszy raz zresztą i pewnie nie ostatni. Przedsiębiorcy będą musieli uzbroić się w cierpliwość, bo w legislacyjny blitzkrieg nie wierzy już chyba nawet Adam Szejnfeld. Trzeba się szykować na wojnę pozycyjną i liczyć z tym, że uda się biurokracji wyrwać nieco terytorium. I nie miejmy złudzeń, będzie to walka o każdą piędź ziemi, tzn. o każdy ustęp w każdym paragrafie.

Adam Sofuł