Urząd Zamówień Publicznych (UZP) zamierza wprowadzić zmiany w prawie zamówień publicznych i ustawie dotyczącej koncesji budowlanych. Zyskać mają małe i średnie firmy. Koncesjonariusze mają wątpliwości. „Koncesjonariusz, na żądanie zamawiającego, zawiera z innym podmiotem umowę o podwykonawstwo, stanowiącą co najmniej 30 proc. wartości koncesji” — napisali prawnicy UZP w projekcie. Podwykonawca nie może być podmiotem dominującym ani zależnym wobec koncesjonariusza. Urząd zapewnia, że nowe zasady pomogą w rozwoju małych i średnich firm. „Projektowane przepisy (…) przyczynią się do zwiększenia konkurencyjności oraz (…) udziału małych i średnich przedsiębiorców w rynku zamówień publicznych” — czytamy w uzasadnieniu projektu. Koncesjonariusze, którzy od lat działają na autostradach, są zdziwieni.
— Nie widzę powodu, by wprowadzać taki zapis. W naszym przypadku udział podwykonawców w budowie autostrady już i tak znacznie przekraczał 30 proc. — mówi Aleksander Kozłowski, reprezentujący firmę Gdańsk Transport Company, która w listopadzie ubiegłego roku oddała do użytku odcinek autostrady z Grudziądza do Torunia. Podobnie było na innych autostradowych odcinkach.
— Na A2 z Nowego Tomyśla do Świecka udział polskich i unijnych podwykonawców przekraczał 40 proc. Nowe przepisy nic więc nie zmienią, jeśli chodzi o ich faktyczny udział w realizacji inwestycji, natomiast mogą w przyszłości znacząco utrudnić negocjacje i przygotowanie projektów — mówi Andrzej Patalas, prezes Autostrady Wielkopolskiej. Jego zdaniem, banki, które będą finansować projekt, mogą uznać konieczność udziału podwykonawców za dodatkowe ryzyko.
— Taki przepis być może miałby sens w zamówieniach finansowanych przez stronę publiczną, ale w inwestycjach finansowanych przez partnerów prywatnych tylko niepotrzebnie wydłuży negocjacje. Konieczne będzie wariantowe uzgadnianie warunków koncesji — w zależności od udziału dodatkowych podwykonawców lub np. powodzenia procedury wyboru podwykonawcy — dodaje Andrzej Patalas.
Niejasne przepisy
Nowe przepisy budzą w budowlanej branży duże zdziwienie.
— Musiałbym przeanalizować propozycje UZP. Nie rozumiem, co oznacza sformułowanie 30 proc. wartości koncesji — mówi Piotr Kledzik, prezes Bilfinger Berger Budownictwo, należącej do niemieckiego koncernu Bilfinger Berger, specjalizującego się w budowie i zarządzaniu infrastrukturą.
— Czy chodzi tylko o podwykonawstwo w budowie, czy mówimy o wartości łącznie z kosztami finansowymi, czy bierzemy pod uwagę także udział w utrzymaniu w okresie eksploatacji autostrady? — pyta Aleksander Kozłowski. „Puls Biznesu” postawił podobne pytania UZP. Na odpowiedzi czekamy. Na nieprecyzyjność nowych przepisów zwraca też uwagę Wadim Kurpias, partner CMS Cameron McKenna.
— Czyżby zamawiający chciał sztucznie narzucać wybór podwykonawców? To niemożliwew kontekście prawa dotyczącego swobody gospodarczej. Wprowadzanie dodatkowych przepisów rzekomo zwiększających konkurencję nie ma sensu. Już jest wystarczająco ostra — komentuje Wadim Kurpias.
Dla dużych i małych
W przeszłości koncesje budowlane były wydawane na podstawie ustawy o autostradach płatnych i dotyczyły dużych projektów drogowych, które nie mogą obyć się bez podwykonawców. Obecnie, w ramach ustawy o koncesjach budowlanych, często mówi się o projektach mniejszych, takich jak budowa oczyszczalni ścieków, wodociągów, szkół czy przedszkoli. Być może urzędnicy, bojąc się, że w mniejszych projektach mniejszy będzie też udział podwykonawców, zawczasu zabezpieczyli im rynek pracy.
— Dziś nie ma inwestycji — ani małych, ani dużych — bez podwykonawców. Nawet jeśli zatrudniamy firmę do budowy domu, to jej podwykonawcami będą hydraulik czy elektryk. Bez podwykonawców nie da się budować, ale nie rozumiem, czemu akurat UZP wprowadza limit minimum 30 proc. W zależności od projektu wykonawca sam powinien decydować, ilu i jakich podwykonawców chce zatrudniać — mówi Zbigniew Kotlarek, prezes MSF Polska, firmy budowlanej, która zamierza wejść na rynek budowy oczyszczalni czy wodociągów.
OKIEM EKSPERTA
Za duże ryzyko
BARTOSZ KORBUS
z Instytutu Partnerstwa Publiczno-Prywatnego
Do pomysłu, jeśli nie wynika wprost z unijnych obowiązków, podchodziłbym sceptycznie i ostrożnie. Wydaje się, że nie tędy droga do wspierania sektora małych i średnich przedsiębiorstw. Pomysł mi się nie podoba, bo obecnie i tak jest bardzo trudno zdobyć koncesjonariusza, bowiem bierze on na siebie dużą część ryzyka. Konieczność korzystania z podwykonawców jeszcze ten stopień ryzyka podniesie, może wręcz zniechęcić do inwestycji. Ważne w koncesji jest to, by podmiot zamawiający otrzymał lepszą cenę za usługi, a nie wspierał małe i średnie firmy. Tym bardziej że jeśli wykonawca będzie chciał, to i tak będzie posiłkował się podwykonawcami. Nie powinien to być przymus.
Nic na siłę
KRZYSZTOF ŁYSZYK
radca prawny z kancelarii Kurzyński Kosiński Łyszyk & Wspólnicy
Takie rozwiązania nie pobudzą rynku koncesji. Koncesjonariusz powinien mieć swobodę działania, by uzyskać większą efektywność przedsięwzięcia. Potrzeba obdarzyć go zaufaniem, by mógł ułożyć biznes według własnych preferencji. Narzucanie rozwiązań może w ograniczonym stopniu pobudzić sektor małych i średnich firm, ale jednocześnie utrudni składanie ofert przez koncesjonariuszy, bo będzie się wiązało z dodatkowym ryzykiem. Koncesjonariusz może np. nie chcieć kooperować z daną firmą, która może być dla niego niewiarygodna. Jeśli chcemy myśleć o pobudzeniu sektora małych i średnich firm, to nie należy formułować takich rozwiązań jako zobowiązań, lecz jako opcję, na przykład premiując koncesjonariuszy, którzy chcą współpracować z MSP.