Zastygły balast partyjno-personalny

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2025-07-21 20:00

Rozciąganie w czasie celebrowania rekonstrukcji rządu jest ulubioną dyscypliną uprawianą przez premiera Donalda Tuska.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Rezultaty poniedziałkowej, chyba ostatniej już narady udziałowców rządzącego tzw. konsorcjum 15 października ostatecznie poznamy dopiero w środę, 23 lipca, na posiedzeniu Sejmu. Notabene wystąpienie premiera Donalda Tuska, w którym oznajmi zmiany w strukturze i składzie Rady Ministrów, będzie miało charakter wyłącznie informacyjny. Poza rozpatrywaniem wniosku opozycji o wotum nieufności dla konkretnego ministra, który w III Rzeczypospolitej z definicji okazuje się nieskuteczny, Sejm proceduralnie odnosi się do rządu wyłącznie całościowo. Ostatnia taka relacja miała miejsce bardzo niedawno, 11 czerwca, gdy Rada Ministrów uzyskała nadprogramowe (na wniosek premiera) wotum zaufania stosunkiem głosów 243:210, bez posłów wstrzymujących się, przy nieobecności PiS-owskiej siódemki.

Rozciąganie w czasie celebrowania rekonstrukcji rządu jest ulubioną dyscypliną uprawianą przez premiera Donalda Tuska. Naprawdę trudno mi uniknąć déjà vu, wszak taki sam chwyt zastosował w połowie swojej drugiej kadencji 2011-2015, dokładnie 21 listopada 2013 r. Tamtej kadencji zresztą nie dokończył, rok później uszedł do Rady Europejskiej, a na premierostwie obsadził Ewę Kopacz, która nie miała jakichkolwiek szans na zwycięstwo wyborcze w 2015 r. Rekonstrukcja sprzed 12 lat okazała się dosyć głęboka, najważniejsze było wtedy zaskakujące odejście Jacka Rostowskiego, wicepremiera i ministra finansów. Gdy zaledwie pół roku wcześniej podbudowywał swoje ego dodatkiem wicepremierowskim, Donald Tusk argumentował, że mocna pozycja polityczna właśnie szefa finansów służy stabilizacji budżetu państwa i generalnie całej gospodarki. Po restrukturyzacji wyjętym z kapelusza jego następcą został bankowiec Mateusz Szczurek o politycznym znaczeniu zerowym, co potwierdziło, że propagandowo daje się sprzedać każdą teorię, również przeciwną tak żarliwie uzasadnianej bardzo niedawno. Tamten wątek rekonstrukcji odkurzam nieprzypadkowo, albowiem w środę ma zostać wywyższony minister Andrzej Domański, który obejmie jakiś superresort o niejasnej jeszcze nazwie, może także z dodatkiem wicepremierowskim. Naprawdę wszystko już było, ale się zmyło.

Mityczna rekonstrukcja musi być rozpatrywana w kontekście relacji premiera z nowym prezydentem. Odchodzącym oraz powoływanym ministrom dyplomy wręczy pod pałacowym żyrandolem ostatni raz jeszcze Andrzej Duda. Gdyby jednak zaszła konieczność nowelizacji ustawy z 1997 r. o działach administracji rządowej, to trafi ona realnie dopiero po wakacjach na biurko Karola Nawrockiego, który na razie jest wielką podpisową niewiadomą. Przypomnę, że ministerstwa rozwiązuje i tworzy szybkimi rozporządzeniami sam rząd. Bardziej ustabilizowane ustawowo są natomiast działy administracji rządowej, po wielu nowelizacjach w obecnej wersji istnieje ich 37. Premier może ustawowe działy zestawiać rozporządzeniami w ministerstwa niczym klocki. Dlatego można teoretycznie sobie wyobrazić np. Ministerstwo Informatyzacji i Rybołówstwa. Zestawienie absurdalne? No oczywiście, ale w realu istniały i obecnie także istnieją skonstruowane podobnie dziwacznie. Osobiście od ponad pół wieku, jeszcze z epoki PRL i przez wszystkie lata III RP, kibicuję wielokrotnym ministerialnym ożenkom i rozwodom kultury fizycznej i turystyki. Ten drugi ustawowy dział bywa okresowo traktowany jako normalna dochodowa gałąź gospodarki, ale po jakimś czasie znowu jest sklejany ze sportem.

Najbardziej szkodliwe dla sprawnego zarządzania państwem jest dopasowywanie struktur do aktualnej konfiguracji partyjno-personalnej. Ten fatalny proceder uprawiały i uprawiają wszystkie ekipy rządzące III RP. Łącząca je prawidłowość – akurat w takim kontekście to słowo jest nie bardzo na miejscu – polega na tym, że im więcej partyjek i kanap na rządowych saniach, tym trudniejsze jest strącenie z nich obciążenia zapisanego w tytule.