Zbędny bagaż? Wyrzucić!

Małgorzata GrzegorczykMałgorzata Grzegorczyk
opublikowano: 2015-06-08 00:00

Choć eksperci wskazują raczej na USA i Izrael, nowy styl może wyjść z Polski. Aby się upowszechnił, potrzebny jest polski Apple

Dobiega końca cykl publikacji „Zarządzanie po polsku”. Przez ostatnie sześć tygodni menedżerowie zastanawiali się, jak wygląda polska szkoła zarządzania i jakie stoją przed nią wyzwania. Dziś odpowiadają na pytanie, czy nowy model może wyjść z Polski i czy świat jest gotowy go przyjąć. Na początek obiektywne spojrzenie z Kalifornii.

— Niektóre części świata potrzebują nowego systemu zarządzania. Dziś niektóre kraje, w tym USA, Izrael i coraz bardziej Polska są bardzo innowacyjne, ale w wielu częściach świata — przede wszystkim w Europie i Azji — istnieją pewne kulturowe i tradycyjne bariery ograniczające innowacyjność. Nie widzę powodów, dla których polski system nie miałby zostać szeroko przyjęty — mówi Eric Flamholtz, specjalista zarządzania, wykładowca Anderson School of Management na University of California, współzałożyciel i prezes Management Systems Consulting Corporation.

Polski wkład

Polacy mogą wnieść do biznesu przyzwoitość. — Nie wiadomo, w jakim kierunku biegnie świat. Nastąpiły przyspieszenie i atomizacja społeczna, nie dba się o związki i relacje. Świat nie potrzebuje nikogo, świat funkcjonuje sam dla siebie. Tylko w momentach katastrof odzywa się empatia. A przecież problemy istnieją na co dzień. Ludzie uciekają z Afryki, toną. Świat to ignoruje, jak w opowiadaniu o trzech małpach: nie widzę, nie słyszę, nie mówię — mówi Herbert Wirth, prezes KGHM. Biznes musi dbać o ludzi.

— W Polsce górnictwo oznacza tak naprawdę cywilizacyjny rozwój regionu. Najlepiej widać to na przykładzie Zagłębia Miedziowego. Lubin, 60 lat temu senne miasteczko z kurami na rynku i czterema tysiącami mieszkańców, to dzisiaj 80-tysięczne miasto z wyższymi uczelniami — podkreśla prezes KGHM.

Skąd przyjdzie?

Eric Flamholtz twierdzi, że nowe modele zarządzania można znaleźć w Krzemowej Dolinie, a Izrael nazwano „krajem start- -upów” i jest on coraz wyżej oceniany za innowacyjność.

Polska ma jednak kilka asów w rękawie, dlatego właśnie tu może powstać coś nowego. — Te atuty to: rządowe dotacje dla nowych firm, klimat sprzyjający innowacyjności, mocna i rosnąca gospodarka, tradycje demokratyczne, dobre nastawienie do biznesu oraz wyedukowane i pełne energii społeczeństwo — twierdzi Eric Flamholtz. Wagę wsparcia finansowego dostrzega także Grzegorz Dzik, prezes Impela.

— W Polsce zauważamy ogromne zmiany w systemie zarządzania. Z jednej strony dzięki dotacjom realizowane są istotne przedsięwzięcia przekładające się na jakość życia, z drugiej — kto do niedawna mógłby podejrzewać komercjalizację innowacji technologicznych na takich rynkach, jak pocztowy, kolejowy, zdrowia, szkolnictwa czy nawet więziennictwa?

Zmiana standardów zarządzania powoduje wejście nowych graczy i złamanie konserwatywnych reguł niektórych rynków, co w konsekwencji prowadzi do wdrażania innowacji także przez skostniałe organizacje. Zatem ta zmiana już następuje. Aby była jeszcze szersza i skuteczniejsza, potrzebne jest dostosowanie przepisów prawa do nowych wyzwań rynku — uważa Grzegorz Dzik. Jednak nie przywiązywałby wagi do tego, by model pochodził koniecznie z Polski. — To raczej wyraz patriotyzmu, bo zarządzanie będzie ewoluowało jako wypadkowa doświadczeń wielu krajów — uważa Grzegorz Dzik.

Za Polakami murem stoi Tomasz Hanczarek, prezes Work Service’u. — Polacy mają jedną cechę, której mogą pozazdrościć inne narodowości — potrafią marzyć o rzeczach wielkich. Za sukcesem wielu polskich biznesów stoją odważne wizje liderów i niezachwiana wiara w sukces, a nie zawsze systemy zarządzania — mówi Tomasz Hanczarek.

Choć przyznaje, że Work Service ma taki system, i to dobry. — Udało nam się zburzyć mury między departamentami, stanowiskami, krajami. Charakteryzuje nas kultura współpracy i otwartych drzwi. Wymieniamy się wiedzą i doświadczeniami, dzięki czemu w naturalny sposób multiplikujemy naszą działalność na coraz większą międzynarodową skalę.

W tym celu zbudowaliśmy sieć linków i powiązań między naszymi pracownikami, która pozwala na wykorzystanie ich potencjału. Zamiast tworzyć strukturę zhierarchizowaną, wspieramy się nawzajem i działamy jak jeden organizm.

Taki styl pracy sprawdzi się w każdej firmie, która stawia na szybkie tempo rozwoju, zamiast iść ścieżkami poprzedników czy konkurencji — radzi Tomasz Hanczarek.

Nie tylko technologie

Grzegorz Dzik wiele nowego spodziewa się w branży IT. — Przykładem mogą być duże projekty informatyczne, które z jednej strony centralizują dane, pokazując nowy wymiar analityki, z drugiej zaś po prostu przynoszą zauważalną satysfakcję społeczeństwa i samych pracowników. BigData, digitalizacja dokumentów, centralne rejestry danych o społeczeństwie czy mobilne technologie to dzisiaj trendy innowacyjne wdrażane w przedsiębiorstwach i instytucjach, których jeszcze kilka lat temu nigdy nie podejrzewalibyśmy o takie zmiany — mówi Grzegorz Dzik. Innowacyjność to nie tylko technologia.

— Na przykład Starbucks dokonał innowacji w całkowicie nowym modelu biznesu. Smartmatic w Wenezueli to firma, której prezes mówi, że „innowacja jest w naszym DNA”. W USA pracujemy z wieloma firmami, które dziś nie są bardzo znane, ale są mocne w innowacjach. Jedną z nich jest Techmer PM, który specjalizuje się m.in. w druku 3D — podkreśla Eric Flamholtz.

Promować, nie promować?

Eksperci nie są zgodni, czy trzeba specjalnie promować polską szkołę.

— Powinniśmy promować polski styl zarządzania, podkreślając jednocześnie element kreatywności, który go determinuje. Nie powinniśmy mówić o uniwersalności konkretnych sposobów zarządzania występujących w polskich firmach, ale podkreślać naszą elastyczność i umiejętność zarządzania zmianą. Rodzimy styl zarządzania nie jest uniwersalnym modelem, który może zostać zastosowany w każdej firmie — twierdzi Andrzej Przybyło, prezes AB.

Daleki od samochwalstwa jest Jakub Karnowski, prezes PKP. — Stwierdzenie, że ktoś powinien się uczyć od nas, brzmi arogancko — zaznacza Jakub Karnowski. Zaraz jednak dodaje, że z pewnością nie mamy się czego wstydzić.

— Wystarczy spojrzeć na wyniki gospodarcze Polski przez ostatnie 25 lat. Mogło być lepiej, popełniliśmy wiele błędów, choć i tak odnieśliśmy sukces. Pokolenie, które teraz zaczyna pracę, ma doskonałe warunki do rozwoju.

Wiem, że narażam się wielu osobom, które narzekają na zamknięty rynek i umowy przez niektórych nazywane śmieciowymi. Nie mówię, że nie ma problemu z elastycznością rynku pracy, ale szanse, jakie mają młodzi ludzie, są ogromne. Trzeba porównywać się z innymi. Nie wiem, czy przebiegnięcie setki w 15 sekund to dobry wynik, dopóki nie popatrzę na innych, a porównania pokazują, że jesteśmy krajem sukcesu. Starajmy się to utrzymać i nie bagatelizujmy zagrożeń. Niebezpieczna jest na przykład pułapka średniego dochodu, wpadnięcie w dryf rozwojowy czy wstrzymanie procesu doganiania Europy — ostrzega Jakub Karnowski.

Polski wirus

Jeśli polskie recepty na sukces mają zostać przyjęte na świecie, firmy muszą się na nim pokazać z dobrej strony. — Wyzwaniem dla Polski jest pokazanie tego sukcesu poprzez tworzenie globalnych firm. Trzeba stworzyć polskiego Starbucksa, polskiego Apple’a, polską Teslę lub porównywalne firmy z globalnym uznaniem i rozpoznawalnością — podpowiada Eric Flamholtz. Z tym może być trudno.

— Niestety, wiele polskich przedsiębiorstw na co dzień jest zajętych sprawami związanymi z utrzymaniem się na rynku. Wiele z nich nie dostrzega zagrożeń gospodarki globalnej, nie jest w stanie lokować odpowiednich środków w dostrzegane szanse lub, co gorsza, angażuje pieniądze, pokonując wyłącznie lokalne i bieżące wyzwania. Rynek każdej innowacji na początku jest mały i ograniczony, a w przypadku sukcesu — nie ma granic. Zamykanie się w kraju znacząco zmniejsza szanse na sukces — mówi Grzegorz Dzik. Optymistą jest Tomasz Hanczarek.

— Polacy mają niebywałą satysfakcję z tworzenia rzeczy nowych. Chcemy wyznaczać trendy i być pionierami w swoich dziedzinach. To bardzo pozytywna cecha, która niejednego przedsiębiorcę wyniesie jeszcze na wyżyny sukcesu biznesowego. Właśnie tego mogą uczyć się od nas nasi zachodni sąsiedzi, których zapał do zmieniania świata zaczął wygasać, jeszcze zanim my na dobre nacieszyliśmy się wolnością gospodarczą — mówi Tomasz Hanczarek. Rolą liderów jest zarażanie pracowników wiarą we wspólny sukces.

— A jeśli ktoś przychodzi do mnie, niosąc plecak z samoograniczeniami, to proszę, aby wyrzucił ten zbędny bagaż z 20. piętra Sky Tower — podkreśla prezes Work Service’u. © Ⓟ