Branża kryptowalutowa powinna mieć się na baczności. Od listopada obowiązują nowe przepisy, które dokręcają śrubę giełdom, kantorom i dostawcom portfeli cyfrowych. Chodzi o znowelizowaną wiosną tego roku ustawę o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu, wdrażającą piątą dyrektywę anti money laundering (2018/843 z 30 maja 2018 r.), w skrócie AML.
Zmiany nie są kosmetyczne. Żeby zwiększyć wykrywalność podejrzanych transakcji przy użyciu coinów, kwotę transakcji, wobec których firmy muszą stosować środki bezpieczeństwa finansowego, obniżono z 15 do… 1 tys. EUR.
To zaledwie drobiazg w porównaniu z nowościami, które zafundował branży regulator. Powstaje specjalny rejestr podmiotów prowadzących działalność w zakresie kryptowalut przy resorcie finansów. Niewywiązanie się z obowiązku w terminie (firmy obecne na rynku mają pół roku na rejestrację, licząc od pierwszego listopada 2021) może słono kosztować — maksymalna kara wynosi 100 tys. zł.
Wisienką na torcie są wymogi reputacyjne i kompetencyjne. W praktyce oznacza to, że zarządzające takimi biznesami osoby fizyczne nie mogą być prawomocnie skazane. Ponadto muszą mieć co najmniej roczne doświadczenie w biznesie albo przejść szkolenie w zakresie wirtualnych walut. Wymóg niekaralności dotyczy również beneficjentów rzeczywistych (osób sprawujących kontrolę nad firmą).
Czas okiełznać smoka
Nowe regulacje stawiają kryptobiznes do pionu. To dopiero początek dobrej zmiany.
— To szansa dla firm na zaistnienie w cywilizowanych warunkach i jedyny sposób na to, żeby na rynku działały wiarygodne podmioty — ocenia kierunek zmian dr Marcin Daniecki, doradca kancelarii JBW.

Według niego dyrektywa AML to mikroregulacja w porównaniu z rozporządzeniem MiCA (z ang. markets in crypto assets), którym obecnie zajmuje się Parlament Europejski (PE). To najważniejszy akt regulujący rynek krypto od czasów jego powstania.
— Dopiero to rozporządzenie plus akty prawne mu towarzyszące przyniosą branży potężne wyzwania, w tym również finansowe. Pierwsze z brzegu kosztowne obowiązki są związane z utrzymaniem systemu, archiwizacją danych, testami podatności i odporności systemów itp.— twierdzi ekspert.
Rozporządzenie MiCA zahacza o stablecoiny (coiny na sztywno powiązane z kursem walut krajowych) i blokuje zapędy zwolenników krypto do tworzenia quasi-pieniędzy. Rozporządzenie nie dotyczy zagadnienia cyfrowego pieniądza, bo te leżą w gestii banków centralnych.
Eksperymenty na wodzy
Z obserwacji Marcina Danieckiego wynika, że nastroje wobec kryptoaktywów na całym świecie zmieniają się, a ich przyszłość, która leży w rękach legislatorów, staje się coraz trudniejsza. Zwraca uwagę na zmianę sił w niemieckim parlamencie, co może mieć istotny wpływ chociażby na ostateczny kształt rozporządzenia MiCA.
— W Niemczech do władzy powróciła Socjaldemokratyczna Partia Niemiec. W 2002 r., za rządów SPD, gdy kanclerzem był Gerhard Schröder, do obiegu weszła waluta euro. Warto podkreślić, że socjaldemokraci nie pałają miłością do niczego innego niż euro. Nie podobają się im jakiekolwiek kryptowaluty, co zakomunikowali w opinii do projektu rozporządzenia MiCA — przypomina Marcin Daniecki.
Prace nad MiCA wciąż trwają, dlatego jeszcze większe dokręcenie śruby kryptobranży wciąż jest możliwe.
— Deadline na uchwalenie przepisów MiCA upływa wraz z końcem 2023 r. W tym roku upływa też kadencja parlamentu. Jeśli nie zdąży, to przerzuci ten obowiązek na kolejną kadencję, wówczas nowy parlament będzie musiał zająć się tym od nowa. Na rynku jednak pojawiają się opinie, że są naciski na jak najszybsze uchwalenie regulacji. Nie byłoby dziwne, gdyby zostały uchwalone w pierwszym lub drugim kwartale przyszłego roku — mówi doradca kancelarii JBW.
Poligon doświadczalny
W Europie cieplarniane warunki dla start-upów, w tym kryptowalutowych, stworzono głównie w Estonii, ale także na Litwie. Do tych niewielkich krajów przez ostatnie lata tłumnie migrowały młode firmy w poszukiwaniu spokoju, którego brakowało im na rodzimych rynkach. W pewnym momencie estoński regulator ukrócił eldorado, zaostrzając wymogi i tym samym czyszcząc stajnię Augiasza z szemranych biznesów.
Zdaniem Marcina Danieckiego Estonia jest czymś na wzór kontynentalnej piaskownicy regulacyjnej, gdzie biznes miał szansę dojrzeć. Nie jest to odosobniony przypadek — takie strategie są stosowane są na całym świecie: od Chin po Stany Zjednoczone.
— Najbardziej przyjazne kryptowalutom stany to Kalifornia, Floryda i Teksas, a także Delaware lub Montana — młode firmy mają tam dużo swobody. Żaden z 50 stanów nie ma jednak konstytucyjnego prawa do trzech rzeczy: polityki monetarnej, obronnej i zagranicznej. Są one zarezerwowane dla rządu federalnego, który raczej nigdy nie uzna bitcoina za pieniądz, gdyż mógłby podkopać fundament dolara ― uważa Marcin Daniecki.
Znowelizowane przepisy AML minimalnie cywilizują rynek kryptowalutowy. Dzięki obowiązkowemu wpisowi do rejestru firm prowadzących działalność w zakresie walut wirtualnych klienci będą mogli zweryfikować, czy firma prowadzi działalność legalnie. Przepisy w tym zakresie nie są jednak jednoznaczne — istnieje duża wątpliwość, czy wymóg dotyczy wyłącznie krajowych firm. Osobiście rekomenduję zagranicznym podmiotom, które obsługują polskich klientów, aby wpisały się do polskiego rejestru bez względu na to, czy już widnieją w podobnym rejestrze w innym kraju unijnym. Korzyści reputacyjne i wizerunkowe w zestawieniu ze stosunkowo niskimi wymogami są nie do przecenienia. Wprowadzono dodatkowo limit 1000 EUR dla tzw. transakcji okazjonalnych. Oznacza to w praktyce, że dla każdej transakcji, dotyczącej kryptowalut, której wartość osiąga ten limit, należy zastosować środki bezpieczeństwa finansowego. W praktyce więc konieczne będzie m.in. ustalenie i zweryfikowanie tożsamości klienta oraz udokumentowanie na wypadek kontroli przez organy państwowe. Zmianę najbardziej odczują stacjonarne kantory kryptowalutowe. Anonimowe transakcje będą możliwe wyłącznie do kwoty 1000 EUR. Dotychczas branżę krypto obowiązywał limit 15 tys. EUR. Niektóre kantory obchodziły ten przepis, dzieląc transakcje na mniejsze kwoty. Z rynku niestety docierają do mnie sygnały, że część kantorów zamierza w ten sam sposób obchodzić limit 1000 EUR.
Zwrot akcji
Administracja amerykańska zbroi się przed uderzeniem w rynek krypto.
— Rozważane jest wydanie prezydenckiej dyrektywy wykonawczej w zakresie kryptoaktywów. SEC, amerykańska komisja papierów wartościowych i giełd, rekrutuje kompetentne kadry oraz wyposaża się technologicznie w narzędzia do monitorowania i nadzorowania rynku. Podobnie czyni Departament Bezpieczeństwa oraz fiskus. Departament Sprawiedliwości znowelizował i zaostrzył instrukcję sankcyjną w zakresie tzw. Virtual Assets Services Providers, a tzw. ustawa infrastrukturalna [do czasu publikacji artykułu była poddana procedurze uchwalania przez Izbę Reprezentantów — red.] wprowadza niekorzystne warunki podatkowe dla branży i inwestorów — wyjaśnia Marcin Daniecki.
Z rezerwą odnosi się do nadziei miłośników kryptowalut pokładanych w obecnej administracji waszyngtońskiej.
— Społeczność kryptowalutowa pałała wielką miłością do Gary’ego Genslera, bo przyjemnie jej się rozmawiało z nim o kryptowalutach jako wykładowcą na Massachusetts Institute of Technology. Faktycznie świetnie zna się na temacie, biegle operuje nomenklaturą. Gdy w styczniu tego roku administracja Joe Bidena powołała go na przewodniczącego SEC, to zwolennicy krypto nie mogli wyjść z zachwytu, licząc, że przyszłość kryptowalut będzie świetlana. Rzeczywistość okazała się zgoła inna, gdyż Gary Gensler odkrył trupa w szafie w postaci Ripple’a i kilku jeszcze innych przypadków z branży krypto, co zmusiło go do zaostrzania polityki wobec branży — przypomina Marcin Daniecki.
Obecnie Gary Gensler jest zwolennikiem twardych regulacji, a Fed wkrótce ma opublikować raport ze stanowiskiem odnoszącym się do kryptoaktywów oraz cyfrowego dolara. Po drugiej stronie barykady mamy Chiny, które mają e-juana i niedawno powiedziały kryptowalutom stanowcze „nie”. Władze Państwa Środka dopisały wykopywanie kryptowalut do projektu listy zakazanych branż. Ludowy Bank Chin natomiast we wrześniu tego roku zakomunikował, że wszelkie działania związane z kryptowalutami są nielegalne. Część środowiska wierzy, że Chiny zmienią jeszcze podejście, co w ponad 10-letniej historii tego rynku nie raz to robiły. Innego zdania jest Marcin Daniecki.
— Chiny długo pozwalały społeczeństwu eksperymentować z kryptowalutami, aż w końcu zabrały się za czystkę, działając w interesie e-juana. Może to wskazywać, że czas eksperymentów nad e-juanem się skończył i przeszedł do fazy głębokiej realizacji — twierdzi przedstawiciel kancelarii.
Reszta świata
W przypadku Rosji, która też przymierza się do cyfrowego rubla, mamy do czynienia z dysonansem. Sygnalizowana przez prezydenta Rosji tolerancja wobec kryptowalut („kryptowaluty mają prawo istnieć i być wykorzystywane jako środek płatniczy” — oświadczył Władimir Putin w wywiadzie udzielonym CNBC w połowie października tego roku) mija się ze stanowiskiem banku centralnego, który wielokrotnie ostrzegał inwestorów o wielkiej zmienności wartości kryptowalut i przypominał, że nie są one legalnym środkiem płatniczym w kraju. Wcześniej Aleksiej Mojsiejew, wiceminister finansów, mówił jednak, że władze Rosji nie zamierzają wprowadzać jednoznacznego zakazu kryptowalut, jak stało się w Chinach. Ciekawe wiadomości zaczęły również napływać ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, gdzie po ostatniej branżowej konferencji Gitex Dubaj 2021 ogłoszono, że kraj ten planuje stać się światową mekką krypto.
— Korea Południowa w ślad za USA zaczęła regulować branżę krypto. Od kilku lat robi to też Japonia. Australia zachowuje wstrzemięźliwość, mieszkańcy Ameryki Południowej używają kryptowlut ze względu na niestabilną sytuację gospodarczą poszczególnych krajów, natomiast większości mieszkańców Afryki nie stać nawet na cząstkę bitcoina, aczkolwiek w niektórych krajach się go używa ze względu na brak systemu finansowego — dodaje Marcin Daniecki.
Bezsensowne biznesy
Niedawno Grupa Specjalna ds. Przeciwdziałania Praniu Pieniędzy (z ang. Financial Action Task Force, w skrócie FATF) opublikowała zaktualizowane wytyczne dotyczące regulacji kryptowalut. Zaleca regulatorom skupić się na funkcjonalnych zastosowaniach kryptowalut, a nie na technologii leżącej u ich podstaw. Zdaniem eksperta to oznacza wnikanie w same modele biznesowe.
— Być może najlepsze miejsce na ziemi branża krypto znajdzie na piaskach pustyni, gdzie energii solarnej jest w bród i gdzie prąd do kopania kryptowalut ma się za darmo. Salwadorski odłam miłośników bitcoina widzi ziemię obiecaną dla krypto pod stokami wulkanów — przekomarza się Marcin Daniecki.
Zmiany w przepisach AML były potrzebne. Rejestr podmiotów prowadzących działalność związaną z kryptowalutami ma szansę ucywilizować rynek. Dzięki temu powinno zmienić się postrzeganie tego typu podmiotów w opinii publicznej. Myślę, że po uzyskaniu stosownego wpisu banki mogą być bardziej skore do prowadzenia rachunków dla tych podmiotów. Warto nadmienić też, że sam rejestr nie jest wymysłem polskiego ustawodawcy, lecz pochodną rekomendacji FATF i analogiczne regulacje obowiązują już w wielu krajach.
Jeśli chodzi o rozporządzenie MiCA, to samą idę przyjęcia regulacji również oceniam pozytywnie. Rynek domagał się jednolitych ram prawnych dla obrotu kryptowalutami w całej Unii Europejskiej. Dużo przepisów z tego rozporządzenia jest jednak według mnie zbyt restrykcyjnych — nakładają na przedsiębiorców z branży krypto obowiązki porównywalne z dotyczącymi domów maklerskich czy TFI. Mam wątpliwości, czy obecnie funkcjonujące podmioty będą w stanie sprostać tym wymaganiom. Zbyt daleko idące regulacje mogą zahamować rozwój tego rynku.