Polska przeznacza rocznie nawet 5 proc. PKB na obronność. Może także ubiegać się o finansowanie z wartego 150 mld EUR programu unijnego ReArm. Urzędnicy i przedsiębiorcy podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego zastanawiali się, jak mądrze zainwestować fundusze, by rozwinąć polski przemysł, ale nie przeinwestować.
- Przemysł zbrojeniowy to nie plantacja truskawek, a wszyscy oczekują, że będzie jak z truskawkami – zrobimy wszystko naraz, szybko i dobrze – powiedział Konrad Gołota, podsekretarz stanu w Ministerstwie Aktywów Państwowych (MAP), podkreślając, że mamy przemysł obronny i zgodę społeczną, by go rozwijać, mamy na to pieniądze, ale brakuje nam czasu.
Dylemat inwestycyjny
Konrad Gołota wskazywał, że rolą MAP jest wspieranie Polskiej Grupy Zbrojeniowej (PGZ) w działaniach, które pozwolą nie tylko unowocześnić i zwiększyć potencjał wykonawczy na rynek krajowy, ale także na eksport. Podkreślił, że trzeba odpowiednio określić zakres inwestycji, by przemysł zaspokoił potrzeby sił zbrojnych, a równocześnie byśmy za 10-15 lat nie mieli problemu w przewymiarowanym potencjałem wykonawczym.
Ryzyko tzw. przeskalowania przemysłu może zostać złagodzone poprzez rozwój produkcji podwójnego zastosowania. Honorata Hencel, dyrektorka zarządzająca Boeinga w Polsce i Ukrainie, podkreśliła, że prywatny biznes dostarcza koncernowi części do platform komercyjnych, które można wykorzystać w obronności, co ogranicza ryzyko przeskalowania.
Samodzielność i kooperacja
Równocześnie jednak, jak podkreślił Andrzej Bulanowski, wiceprezes ds. sprzedaży PGO, konflikt ukraiński pokazał, że autonomia w zakresie uzbrojenia może decydować o przetrwaniu.
- Sieci kooperacyjne są ważne, ale np. w segmencie amunicji 155 mm i nie tylko budowanie własnego łańcucha dostaw ma kluczowe znaczenie - twierdzi Andrzej Bulanowski.
Zmiany geopolityczne mogą skutkować przekierowaniem dostaw przez dotychczasowych kontrahentów do innych regionów, więc bez własnej produkcji kraj może stać się bezbronny.
W Polsce wiele firm, przygotowując się do produkcji amunicji wielkokalibrowej, zabiega o zagraniczne licencje na wytwarzanie. Tymczasem PGO postanowiła bez zagranicznych podmiotów, a we współpracy z Wojskowym Instytutem Technicznym Uzbrojenia, uruchomić produkcję elementów metalowych amunicji artyleryjskiej. Wyniki prac przedstawi do końca roku.
Potrzebna strategia
Konrad Gołota poinformował też, że MAP wspólnie z resortami rozwoju i obrony narodowej rozpoczyna prace nad strategią dla całego przemysłu. Wiceminister zapowiada, że będzie gotowa do końca roku.
Michał Baranowski, podsekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju i Technologii zapewnił z kolei, że współpracując przy tworzeniu strategii jego resort bierze na siebie rolę partnera i opiekuna firm prywatnych, by nie tylko podmioty państwowe, lecz również prywatne skorzystały na inwestycjach unijnych i budżetowych.
Na określeniu rządowych planów i synchronizacji działań firm państwowych i prywatnych zależy nie tylko producentom sprzętu obronnego, ale także instytucjom finansowym.
- Banki się obudziły, bo regulatorzy pozwolili wchodzić im w programy związane z bezpieczeństwem, ale brakuje mapy drogowej określającej obszary, w których możemy współpracować. Ważne jest określenie, w co może wejść sektor prywatny, żeby nie zderzyć się z państwowym. Jesteśmy gotowi do rozmów - powiedział Arkadiusz Lewicki ze Związku Banków Polskich.
Deklaracja ucieszyła rządowych urzędników i przedsiębiorców.
Sprawdzian w boju
Państwowe podmioty już zresztą korzystają na zwiększeniu zamówień obronnych i liczą na eksport. Marcin Idzik, członek zarządu PGZ, przypomniał, że rok temu grupa miała 10 mld zł obrotu, teraz sięga on 14 mld zł, a za rok jest prognozowany na 20 mld zł.
Liczy, że dzięki inwestycjom i ekspansji eksportowej przychody będą rosnąć. Przyznaje, że do tej pory polski sprzęt używany przez krajową armię nie cieszył się zainteresowaniem za granicą.
- Został jednak sprawdzony w Ukrainie, co zwiększa szansę na eksport – twierdzi Marcin Idzik.
Natomiast przedstawiciele armii podkreślają, że w kraju trzeba poprawić procedury zakupowe. Generał brygady Artur Kuptel, szef Agencji Uzbrojenia, przyznaje, że przemysł zaczął się rozwijać, a wojsko oczekuje innowacji i nowoczesnego sprzętu. Zaznacza jednak, że możliwość korzystania z oferty wielu dostawców jest dla armii zarówno szansą, jak i zagrożeniem. Twierdzi, że firmy coraz częściej zatrudniają rzesze prawników, by walczyć o kontrakty na konkurencyjnym rynku. Liczne odwołania uczestników postępowań wydłużają dokonywanie zakupów, co finalnie szkodzi i wojsku, i producentom.