Prężne reformy, infrastruktura i determinacja pomogły Słowacji. Nie przegraliśmy jednak z kretesem.
„Puls Biznesu”: Dlaczego przegraliśmy inwestycję Hyundaia?
Ryszard Petru: Odpowiedź nie jest tak prosta, jak w przypadku przegranej w 2003 r. inwestycji PSA, gdy polska lokalizacja — Radomsko — była zdecydowanie gorsza od słowackiej. Tym razem obie lokalizacje były równie dobre, a oferowana pomoc publiczna musiała być podobna ze względu na przepisy UE. Nie wiem, co było czynnikiem decydującym i nie wiem, czy kiedykolwiek tego się dowiemy. Jest jednak kilka kwestii, które mogły mieć znaczenie: Słowacy przeprowadzają reformy, m.in. wprowadzili w tym roku 19-proc. podatek liniowy, a my nie. Mają niższe koszty pracy, lepszą infrastrukturę, są krajem, któremu zależy, by być nowoczesnym, rozwijać się i zdobywać inwestorów. Mam jednak wrażenie, że nie przegraliśmy 5:1, ale raczej 5:4. Ale to tylko wrażenie.
Czy z tej porażki można wyciągnąć jakąś naukę?
— Oczywiście. Polska powinna postawić na reformy i walczyć o inwestorów. PAIIZ bardzo się starała, ale to za mało.
Czy Polska może, wbrew pozorom, na inwestycji Hyundaia na Słowacji skorzystać?
— Trudno mi ocenić, skąd będą pochodzić poddostawcy koncernu, ale obawiam się, że raczej ze Słowacji niż z Polski. Polscy pracownicy też nie bardzo co mają liczyć na zatrudnienie na Słowacji, bo tam jest wysokie bezrobocie.
Czyli Słowacja wygrała na wszystkich frontach...
— Niekoniecznie. Zdarza się przecież, że duże koncerny przenoszą produkcję do innych miejsc i wówczas redukują zatrudnienie i zamykają fabryki. Dlatego zbyt duże uzależnienie od jednego rodzaju przemysłu może być groźne. Słowacja stanie się w obecnej sytuacji największym producentem samochodów na głowę w tej części Europy.
A więc Słowacy mogą mieć za jakiś czas problem...
— Teoretycznie tak, ale wolałbym stanąć przed takim dylematem i mieć tę inwestycję u siebie, niż nie mieć ani problemu, ani pieniędzy, ani miejsc pracy.