Historia olejarni Olini w Świebodzicach na Dolnym Śląsku zaczęła się w latach 90. XX w., kiedy ojciec Łukasza Bogdańskiego i Marty Mazurek zainwestował w pierwszą maszynę do tłoczenia. Tak rozpoczęła się lokalna produkcja świeżego oleju dla rodziny i znajomych. Zainteresowanie zdrową żywnością wciąż rosło, więc w 2012 r. Łukasz Bogdański postanowił rozpocząć produkcję zimnotłoczonych olejów na większą skalę.
W 2014 r. dołączyła do niego siostra Marta i jej mąż Paweł Mazurek, którzy wnieśli do firmy doświadczenia z sektora e-commerce, zdobyte w pracy dla Allegro, Zalando czy eBay. Cała trójka rozpoczęła sprzedaż produktów początkowo pod dwiema markami, by z czasem skoncentrować na wspólnym brandzie. Wszystkiego uczyli się sami – początkowo metodą prób i błędów.
– Pierwszą osobę zatrudniliśmy w 2016 r., pomagała nam przy produkcji i pakowaniu. Wtedy też zaczęliśmy wprowadzać pierwsze automatyzacje: system do obsługi zamówień, automatyczne drukowanie listów kurierskich, wysyłki mejli do klientów po zmianie statusu zamówienia – wspomina Paweł Mazurek, współzałożyciel Olini.
Zaczęło się od olejów
Ich pomysłem na biznes było tłoczenie olejów w temperaturze nieprzekraczającej 35 st. C, na zamówienie, by trafiały świeże do klientów, a nie stały miesiącami na sklepowych półkach. W rozwoju pomagała im poczta pantoflowa, w taki sposób dowiadywali się o nich kolejni klienci. Dzięki nim firma zdobywała też inspiracje do tworzenia nowych produktów.
– Nie spodziewaliśmy się, że ludzie będą pytać, czy mamy w planach jakiś olej, bo nigdzie nie można go kupić, a słyszeli, że jest dobry – wspomina Paweł Mazurek.
Zaczęli od oleju lnianego, z czasem pojawił się rzepakowy i z ostropestu. Dzisiaj mają w ofercie kilkadziesiąt olejów i octów owocowych, trany, oliwy, zakwasy, soki, pasty orzechowe i miody. Produkują też oleje funkcjonalne. Te specjalistyczne mieszanki, np. olej dla kobiet, olej dla uczniów czy olej dla mam zawierający nową generację kwasu foliowego, zostały opracowane z uczonymi z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi i przebadane.
– Zaskoczyło mnie, jak wiele osób do nas dzwoni i opowiada swoje historie związane z olejami. Potrafią przesłać nam wyniki badań medycznych jako dowód, że np. obniżył się im poziom cholesterolu – mówi Łukasz Bogdański.
Firma współpracuje z naukowcami także przy innych projektach. Kiedyś zgłosili się do nich pracownicy Uniwersytetu Medycznego w Łodzi z pytaniem o możliwość zakupu wytłoku z wiesiołka – nazywanego też makuchem – do badań. Olini zgodziło się udostępnić go za darmo, prosząc jedynie o wgląd w wyniki badań. Kilkoro studentów napisało też prace magisterskie na temat ich wyrobów, dlatego zostali zaproszeni do olejarni, by lepiej poznać technologię i produkcję.
Edukacja to jeden z celów
Założyciele marki regularnie odwiedzają targi zdrowej żywności, m.in. Biofach w Norymberdze, Sial w Paryżu czy Good Food w Dubaju, a także targi farmaceutyczne w Berlinie i Genewie. Tam inspirują się nowymi produktami, trendami i technologiami. Uczestniczą też w konferencjach technologicznych i e-commerce w Barcelonie, Berlinie i Londynie.
– To dla nas bardzo ważne, by być na bieżąco z nowościami w branży i dzielić się wiedzą – mówi Paweł Mazurek.
W tym roku Olini sponsorowało hakaton H<a>CK Na Zdrowie 3, czyli trzydniowy sprint projektowo-szkoleniowy organizowany przez Akademickie Biuro Karier Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Marta i Paweł Mazurkowie zostali też mentorami zespołu, który zajął drugie miejsce, opracowując aplikację mobilną umożliwiającą spersonalizowanie potrzeb żywnościowych i suplementacyjnych.
Poza edukacją firma angażuje się też w akcje charytatywne – wspiera Stowarzyszenie SOS Wioski Dziecięce, przekazując mu część zysku ze sprzedaży produktu dla dzieci. W 2022 r. było to 57 tys. zł.
W czerwcu Olini wystartowało ze sklepem internetowym w Rumunii, planuje też ekspansję na rynek niemiecki. Marzeniem właścicieli firmy jest dotarcie na rynek amerykański, gdzie widzą dużą niewykorzystaną przestrzeń do edukacji na temat zdrowej diety i świadomości żywieniowej. Oprócz ekspansji geograficznej planują też rozszerzenie produkcji o suplementy diety.
Prywatnie Paweł Mazurek jest fanem kolarstwa, a wspólnie z żoną są miłośnikami podróży. Już jako studenci jeździli autostopem. Łukasz Bogdański po godzinach żegluje i trenuje aikido – zdobył już drugi stopień mistrzowski.
– Praca w firmach technologicznych, które współpracowały z różnymi inwestorami, upewniła mnie, że preferuję rozwijanie biznesu na własnych zasadach, bez zewnętrznego kapitału inwestycyjnego, który często wymusza szybki zwrot. Postanowiliśmy z Łukaszem, że nasza firma pozostanie w rodzinie i będzie się rozwijała organicznie i w zrównoważony sposób. Nie dążymy do szybkich, spektakularnych sukcesów, lecz do stałego, zdrowego wzrostu, a naszym najlepszym inwestorem są klienci – konkluduje Paweł Mazurek.