Złoty jest najmocniejszy od sześciu lat, przynajmniej mierząc siłę naszej waluty według odchylenia od parytetu. Tak silnego złotego nie notowano od wprowadzenia tego wskaźnika, czyli 1999 r. Wszystko dzięki wczorajszemu, skokowemu umocnieniu polskiej waluty w oczekiwaniu na dane o inflacji w Polsce. Cena euro z około 4 zł na początku sesji spadła po południu do 3,9740 zł. Dolar, który tracił też w stosunku do euro, staniał z 3,0950 do 3,05 zł.
Wieści wzmacniające złotego docierały na rynek walutowy już od rana. Dariusz Filar, członek Rady Polityki Pieniężnej, na seminarium zorganizowanym przez WGI, stwierdził, że już latem inflacja może szybko spaść do 1,5-3,5 proc., czyli przedziału wahań ustalonego przez władze monetarne. Powtórzył także, że zmiana nastawienia w polityce monetarnej (co powinno mieć miejsce już w lutym) nie oznacza początku cyklu obniżek stóp. Tak szybki spadek inflacji wymusiłby jednak konieczne działania ze strony władz monetarnych.
Styczniowe dane o inflacji potwierdziły realność takiego scenariusza (spadek do 4 proc. z 4,4 proc. w grudniu, przy prognozach na poziomie 4,6 proc.). Przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło zaś w styczniu tylko o 2,6 proc. Po publikacji tych danych złoty nieznacznie się umocnił, ale siłę rażenia osłabiła informacja o możliwości rewizji wysokości inflacji za styczeń. O godzinie 16.20 euro kosztowało 3,98 zł, a dolar 3,0680 zł.
Dane gospodarcze wskazują na osłabienie koniunktury w Polsce. Zwiększa to oczekiwania na szybsze obniżki stóp procentowych. Będzie to przyciągać zagraniczny kapitał krótkoterminowy i umacniać złotego. W perspektywie kilku dniu realny jest atak kursu EUR/PLN na wsparcie na poziomie 3,95.