Z intencją, aby rezygnująca Małgorzata Kidawa-Błońska oraz całe kierownictwo PO/KO już teraz mogło odbić korki i wypić za reelekcję obecnego lokatora Pałacu Prezydenckiego na kadencję 2020-25.

Sens decyzji PO/KO zapisany został w powyższym tytule, odnoszącym się do znanego przysłowia. Grożąca zatopieniem operacja nie może jednak oznaczać zgody na obniżenie jakości przepisów wyścigu. Najnowsza specustawa, przeforsowana błyskawicznie 12 maja przez PiS w Sejmie, bezdyskusyjnie jest krokiem w kierunku przywrócenia w Polsce wyborczej normalności, ale zawiera kilka grubych błędów proceduralnych, możliwych do poprawienia w Senacie. Strony konfliktu nadały wstępne sygnały, że pierwszy raz w obecnej kadencji sensowne poprawki drugiej izby — autorstwa nie wyłącznie senatorów PiS, lecz również KO, PSL i Lewicy — potem w pierwszej się utrzymają. Jednak kadrowy ruch PO/KO otworzy całkowicie nowe pola konfliktu, dlatego rozgrywka o specustawę zapewne skończy się jak zwykle — odrzuceniem przez Senat i odrzuceniem odrzucenia przez Sejm.
W interesie PiS leży jak najszybsze wejście jej w życie i przeprowadzenie wyborów już 28 czerwca. PO/KO natomiast będzie dążyła do maksymalnego wydłużenia okresu na zebranie co najmniej 100 tys. podpisów wyborców popierających nowego kandydata. Jego zarejestrowanie przez Państwową Komisję Wyborczą (PKW) będzie oznaczało, że ponad 30-milionowy nakład ulotki imitującej kartę do głosowania — wydrukowany przez Polską Wytwórnię Papierów Wartościowych bardzo porządnie, ale nielegalnie, bo bez wzoru w Dzienniku Ustaw — automatycznie pójdzie na przemiał. W specustawie umieszczono przepisy zalecające PKW, aby uchwałą nadała owej makulaturze status kart urzędowych. Kadrowa roszada PO/KO spowoduje, że stanie się to bezprzedmiotowe, z pakietów da się wykorzystać jedynie koperty dla korzystających z możliwości głosowania korespondencyjnego.
Także nowym polem ostrego konfliktu stanie się spór o pieniądze. Specustawa ustala, że dotychczasowi kandydaci, zarejestrowani przez PKW na 10 maja, będą mogli wydać dotychczasowe prawie 20 mln zł plus 10 mln zł w dodatkowej kampanii, natomiast nowi — tylko tę drugą kwotę. A zatem proporcja możliwych wydatków komitetu np. Andrzeja Dudy oraz zmienionego kandydata PO/KO wyniesie 3:1. Zestawiam reprezentantów dwóch najbogatszych partii, korzystających z największych pieniędzy budżetowych, albowiem pozostali naturalnie znajdują się w finansowej drugiej lidze. PO/KO słusznie zauważa, że wydatki komitetu wyborczego do i od 10 maja praktycznie nie dadzą się w końcowym sprawozdaniu rozdzielić, zatem postuluje zamknięcie bilansu dotychczasowej kampanii i po odnowieniu przez PKW rejestracji kandydatów (specustawa tego wymaga) otwarcie nowych kont. W tej koncepcji jest całkowicie osamotniona, bo to niewygodne dla wszystkich kandydatów, którzy nie zrezygnują. Ale to właśnie PO/KO realnie decyduje w Senacie…