Zmienione prawo sprzyja oferentom
Nowa ustawa o zamówieniach publicznych ma wejść w życie za 10 miesięcy
NARESZCIE: W projekcie nowej ustawy zostało wreszcie sprecyzowane pojęcie najkorzystniejszej oferty — zauważa Andrzej Jędrasiak, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Konsultantów Zamówień Publicznych, wiceburmistrz gminy Warszawa-Bemowo. fot. GK
Jest bardzo prawdopodobne, że nowa ustawa o zamówieniach publicznych zacznie obowiązywać już od 1 stycznia 2001 roku. Zmiany w niej zawarte są korzystne dla oferentów. Niektóre zapisy wymagają jednak uściślenia.
Celem zmiany ustawy o zamówieniach publicznych jest dostosowanie polskiego prawa do przepisów UE. Prace nad projektem trwały ponad rok. Zdaniem Komitetu Integracji Europejskiej, cel został osiągnięty, choć są drobne odstępstwa od przepisów unijnych. Jedno z nich dotyczy np. utrzymania preferencji dla krajowych przedsiębiorców. Jest to sprzeczne z traktatem europejskim, który gwarantuje swobodny przepływ towarów i usług między krajami członkowskimi. To jednak świadoma decyzja polskiego rządu, który zadeklarował, iż przepisy te, jako przejściowe, obowiązywać będą nie dłużej niż do 31 stycznia 2004 r.
Zostało 10 miesięcy
— W postępowaniach o zamówienia publiczne nastąpią duże zmiany na korzyść oferentów — uważa Marian Lemke, prezes Urzędu Zamówień Publicznych.
Projekt nowej ustawy 15 lutego 2000 roku został zatwierdzony przez rząd i skierowany do Sejmu. Uwzględniono w nim większość wniosków zgłoszonych zarówno przez zamawiających, jak i oferentów. UZP zakłada, iż prace legislacyjne powinny zakończyć się w drugiej połowie 2000 r. i ustawa, jak przewiduje się w projekcie, zacznie obowiązywać od 1 stycznia 2001 r. Równolegle przebiegać będą prace nad przygotowaniem 16 aktów wykonawczych.
— W projekcie nowej ustawy zostało wreszcie sprecyzowane pojęcie najkorzystniejszej oferty, czyli zawierającej najniższą cenę lub najkorzystniejszy bilans ceny, kosztów eksploatacji, parametrów technicznych, funkcjonalności i terminu wykonania zamówienia. Wyeliminowano tym zapisem możliwość stosowania innych kryteriów, np. wiarygodności oferentów, które często były subiektywną oceną i wzbudzały sporo kontrowersji — zauważa Andrzej Jędrasiak, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Konsultantów Zamówień Publicznych, wiceburmistrz gminy Warszawa-Bemowo.
Ta działająca ponad rok organizacja, skupiająca specjalistów z dziedziny zamówień publicznych, przygotowała uwagi do proponowanych zmian. Andrzej Jędrasiak twierdzi, że projekt nowej ustawy jest korzystny dla małych i średnich przedsiębiorstw, które teraz, szczególnie w przypadku przetargów na roboty budowlane, nie mają dostatecznych środków materialnych na to, by zdobyć zamówienie. Efekt jest taki, że wygrywają duże firmy, a małe są wyłącznie podwykonawcami. W nowej ustawie zamawiający nie musi wykluczać firm, które mają kłopoty finansowe. Ma natomiast prawo wykluczyć oferenta, który chciał dać łapówkę. Ten zapis, zdaniem konsultantów zamówieniowych — wymaga takiego sprecyzowania, by zamawiający nie mógł wykluczyć oferenta, który jest dla niego niewygodny. Według nowej ustawy będzie można odrzucić ofertę zawierającą rażąco niską cenę w stosunku do wartości zamówienia. Z ofert najkorzystniejszych trzeba będzie wybrać najtańszą. Brakuje jednak sprecyzowania, co należy zrobić z ofertami o identycznej lub zbliżonej cenie, gdy jedynym kryterium oceny będzie cena.
Rewolucyjne zapisy
Zdaniem Andrzeja Jędrasiaka, dwa zapisy ustawy są rewolucyjne. Pierwszy dotyczy podania w protokole z postępowania o zamówienie danych personalnych osoby odpowiedzialnej za przeprowadzenie postępowania o zamówienie oraz osoby występującej w imieniu zamawiającego. Tu wprawdzie nasuwa się pytanie, czyje zdanie będzie decydujące w sprawach spornych — osoby odpowiedzialnej czy zespołu przygotowującego postępowanie o zamówienie? Muszą na nie odpowiedzieć legislatorzy. Drugi zapis dotyczy jawności ofert, które będą załączone do protokołu i jawne po wyborze najkorzystniejszej oferty. Oznacza to, że nareszcie po pięciu latach funkcjonowania ustawy, oferenci, którzy przegrali przetarg, będą mogli dowiedzieć się, dlaczego ich oferta okazała się gorsza. Biorąc pod uwagę fakt, że mają siedem dni od rozstrzygnięcia przetargu na złożenie protestu, postępowanie o zamówienie nareszcie będzie pod prawdziwą kontrolą dostawców i wykonawców.
Autorka jest publicystką tygodnika „Rynek Zamówień Publicznych”