Znicz zapłonął – i uleciał

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2024-07-27 16:59

Igrzyska olimpijskie ery nowożytnej powróciły 26 lipca 2024 r. do kolebki, jako że ich idea zrodziła się przecież w Paryżu. Konkretnie na Sorbonie, nieodległej od miejsca piątkowego imponującego otwarcia Igrzysk XXXIII Olimpiady.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

W 1892 r. wizjonerski absolwent uczelni, 29-letni wówczas Pierre de Fredy baron de Coubertin, pierwszy raz ogłosił w jej murach ideę wznowienia starożytnych igrzysk panhelleńskich. Odbywały się one ku czci boga Zeusa w greckiej Olimpii na Peloponezie od roku 776 do 393 przed naszą erą. Młody arystokrata, zasadnie nazywany ojcem współczesnego sportu, mimo wielkich oporów sceptyków doprowadził do zmaterializowania swojego pomysłu. W 1894 r. powstał Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl), oczywiście w Paryżu (ze względu na wojnę siedziba została w 1915 r. przeniesiona do szwajcarskiej Lozanny i tak już zostało), zaś w 1896 r. udało się zorganizować Igrzyska I Olimpiady. Ze względu na szacunek dla helleńskich korzeni odbyły się one w Atenach, a dopiero następne w 1900 r. w Paryżu, notabene będąc wtedy jedynie skromną przybudówką do gigantycznej Wystawy Światowej Expo 1900. MKOl skopiował ze starożytności czteroletni cykl olimpiad. Obecna trwa od 1 stycznia 2024 r. do 31 grudnia 2027 r., zatem jedyna prawidłowa nazwa eventu w Paryżu to Igrzyska XXXIII Olimpiady. Ze względu na wojny światowe olimpiady VI, XII i XIII nie miały w latach 1916, 1940 i 1944 swoich igrzysk, ale numeracja utrzymała ciągłość. W związku z tym krążąca obecnie powszechnie w mediach nieoficjalna nazwa XXXIII Letnie Igrzyska Olimpijskie z definicji zawiera błąd, bo przecież to impreza… trzydziesta, natomiast bez nieprawdziwego numeru – oczywiście jest akceptowalna.

Stolica Francji przyjmuje letnie święto sportu trzeci raz, poprzednio gościła je w latach 1900 i 1924. Sto lat przerwy to naprawdę szmat czasu. Paryż starał się o powtórkę już wcześniej, konkretnie o Igrzyska XXX Olimpiady w 2012 r., ale poniósł w tajnym głosowaniu MKOl ciężką porażkę 50:54 z Londynem. Podjęta po kilkunastu latach ponowna próba zakończyła się powodzeniem. Paryż 2024 ma stać się symbolem zwycięstwa idei Pierre’a de Coubertina nad zarazą COVID-19 – wszak poprzednie igrzyska Tokio 2020 zostały z konieczności o rok przesunięte, chociaż w swojej olimpiadzie XXXII terminowo się zmieściły – i powrotu do normalności.

Kolebka olimpizmu ery nowożytnej nie byłaby sobą, gdyby nie wprowadziła do utartych schematów jakichś innowacji. Nieprzypadkowo rewolucyjna czapka frygijska nie tylko jest – w wersji czerwonej – maskotką igrzysk, lecz jako kontur znajduje się również w ich logo. Przede wszystkim pierwszy raz od 1896 r. nie ma nominalnego głównego stadionu olimpijskiego. Te kosztowne obiekty służą otwieraniu i zamykaniu igrzysk, płonie na nich główny znicz oraz startują lekkoatleci, czasami także jeźdźcy oraz grają piłkarze. W Paryżu 2024 królową sportu przyjmuje uniwersalny Stade de France, który wzniesiony został na mistrzostwa świata w piłce nożnej w 1998 r., ale gościł już także lekkoatletyczne mistrzostwa świata w 2003 r. Odbędzie się na nim uroczystość zamknięcia igrzysk 11 sierpnia, zatem wypada uznać, że głównego stadionu niby oficjalnie nie ma, ale roboczo… jednak jest. Notabene MKOl specjalnie dla potrzeb Paryża zinterpretował Kartę Olimpijską, czyli swoją konstytucję, w artykule 54.1 rozszerzająco – obowiązujące od zawsze dla wnoszenia płomienia określenie stadion olimpijski rozumiane jest jako miejsce ceremonii otwarcia.

Trzymając fason artystycznej stolicy świata, Paryż czuje się wręcz zobowiązany do nadawania wielkim imprezom sportowym nowatorskich opraw. Oryginalne było pamiętne otwarcie piłkarskich mistrzostw świata w 1998 r., wtedy wędrowali w tempie 2 km/h czterej 20-metrowi kolorowi giganci. Teraz Igrzyska XXXIII Olimpiady rozpoczęły się z wielkim rozmachem, chociaż niestety w deszczu, momentami ulewnym, nad Sekwaną. Zamiast tłoczyć się w stresie przed bramą stadionu i wkraczać na bieżnię, sportowcy z 206 państw wygodnie rozsiedli się pod własnymi flagami na 85 wycieczkowych statkach, barkach i nawet motorówkach. W kolejności alfabetycznej państw płynęli ponad godzinę 6-kilometrowym odcinkiem olimpijskiej Sekwany od mostu Austerlitz do mostu Jeny pod wieżę Eiffela, podziwiając po drodze 16 mostów i pieszych kładek, zaś na brzegach oraz dwóch wyspach kilka najwspanialszych zabytków z katedrą Notre Dame i Luwrem. Notabene odbudowa katedry po pożarze z 2019 r. wciąż trwa, podobno ma ona zostać otwarta 8 grudnia tego roku, ale na razie wciąż górują nad nią dźwigi. Na bulwarach Sekwany stanęły trybuny dla 320 tysięcy widzów, czyli zasiadło ich cztery razy więcej niż zmieściłoby się np. na Stade de France. Ponad 100 tys. miejsc nad brzegiem było bardzo kosztownych, natomiast 220 tys. bezpłatnych miejscówek bardziej odległych rozlosowano między rzeszę chętnych. W takiej dziejowej chwili na plan dalszy zeszła okoliczność, że kultowa Sekwana to jednak ściek, mimo wykonanej przez miasto kosztownej pracy nad jej biologicznym rewitalizowaniem. Triathloniści oraz pływacy długodystansowi wciąż czekają na cud, albowiem rzeka przekracza sanitarne normy. Organizatorzy nie podali planu B, zatem zawodnicy będą w rozterce – rzucić się do mętnej wody z marzeniami o zdobyciu upragnionych medali, czy raczej start odpuścić i uniknąć zatrucia.

Oprawą rzecznej parady otwarcia był na brzegach Sekwany bardzo bogaty program artystyczny. Sprowadzone zostały wielkie gwiazdy za jeszcze większe pieniądze. Lady Gaga cała w piórach wykonała utwór „Mon Truc En Plumes” z repertuaru wielkiej francuskiej divy Zizi Jeanmaire. Absolutnym światowym hitem stał się jednak wieńczący otwarcie igrzysk występ Celine Dion z pierwszego piętra dominującej nad uroczystością wieży Gustawa Eiffela. Cierpiąca na neurologiczny tzw. zespół sztywności uogólnionej 56-letnia kanadyjska gwiazda zaśpiewała „L'Hymne À L'amour” z repertuaru Edith Piaf, stojąc na wieży przy fortepianie zroszonym deszczem. Notabene Celine Dion kiedyś już wystąpiła podczas otwarcia igrzysk, w Atlancie 1996 wykonała „The Power of the Dream”.

Świetnym polskim artystycznym elementem otwarcia był występ 34-letniego kontratenora Jakuba Józefa Orlińskiego, którego czysty głos można pomylić z gładkim kobiecym. Wykonał barokowy utwór „Viens, Hymen”. Notabene nasz operowy śpiewak mistrzowsko uprawia również… breakdance, który w Paryżu debiutuje jako dyscyplina olimpijska - breaking. Jakub Orliński o medal Igrzysk XXXIII Olimpiady się nie ubiega, ale wizerunkowy za występ podczas otwarcia już zdobył.

Nasza reprezentacja podczas defilady na Sekwanie wypadła standardowo, ani lepiej, ani gorzej od innych o zbliżonej wielkości. Trafił się jej bardzo korzystny wizerunkowo przydział miejsc, bo na dobrze widocznym górnym pokładzie wycieczkowego stateczku. Cała olimpijska rodzina po przepłynięciu do wieży Eiffela wyokrętowała się przy moście Jeny u jej stóp. Otwarcie igrzysk odbyło się na wznoszącej się tarasowo esplanadzie ze słynnymi fontannami, które teraz zostały okresowo zlikwidowane. Centralnym punktem, z trybuną dla szefów państw i rządów, stał się plac Trocadéro między dwoma skrzydłami pałacu Chaillot.

Niemal nikt o tym nie wspomina i nie wykorzystuje promocyjnie, ale serce piątkowej uroczystości ma wielkie znaczenie symboliczne dla… Polski. Przestrzeń pomiędzy mostem Jeny a fontannami nosi od 1928 r. nazwę Place de Varsovie, czyli plac Warszawy. Tuż obok, przy ówczesnej Quai de Tokio, mieściła się wtedy ambasada Rzeczypospolitej Polskiej i udało się jej wynegocjować z władzami miasta taką nazwę po sąsiedzku. Przed Wystawą Światową Expo 1937 cały wielki teren na północnym brzegu Sekwany, naprzeciwko wieży Eiffela, poszedł jednak pod kilof. Wtedy wzniesiono wspomniany pałac Chaillot, zaś pawilony Expo ustawiono dokładnie w miejscu, gdzie w piątek odbywało się otwarcie igrzysk. Francja przekazała rządowi Polski na ambasadę zabytkowy pałac Monako przy cichej uliczce Saint-Dominique, nazwa placu przy wieży natomiast pozostała. Podczas transmisji z piątkowego otwarcia jedną z najbardziej imponujących scen był przemarsz trzech jeźdźców na rumakach oraz chorążych wszystkich reprezentacji z flagami od strony wieży przez most Jeny. Na obu jego jasnych pylonach zwieńczonych rzeźbami koni dobrze widoczne były małe granatowe punkciki – to właśnie tabliczki z nazwą Place de Varsovie, przed którymi zgromadzili się olimpijczycy.

Finalnym punktem każdego otwarcia igrzysk jest naturalnie zapalenie olimpijskiego znicza. W związku z brakiem w Paryżu formalnego stadionu jego lokalizacja dosyć długo wędrowała. Początkowo planowano miejsce przed pałacem Chaillot, potem pojawiła się koncepcja, aby po prostu na… wieży Eiffela, ale okazało się to technicznie niewykonalne. W związku z tym organizatorzy postanowili przenieść znicz w ogóle gdzieś daleko od miejsca otwarcia. Upatrzyli sobie dziedziniec królewskiego Luwru koło słynnej szklanej piramidy, ale i tego miejsca nie uzgodniono. Wreszcie stanęło na pobliskich ogrodach Tuileries, czyli historycznym salonie towarzyskim Paryża, konkretnie w miejscu tamtejszego okrągłego basenu. Pierścieniowy znicz został podczepiony pod wielki balon, co nawiązywało do słynnego startu wodorowego balonu 1 grudnia 1783 r. właśnie z ogrodów Tuilleries. Płomień olimpijski spod wieży Eiffela przepłynął łodzią motorową Sekwaną wstecznie w stosunku do kierunku rzecznej defilady sportowców, w ostatniej fazie pochodnię przekazywali sobie liczni słynni sportowcy, wreszcie jako ostatni bezpośrednio zapalili znicz francuscy wielokrotni złoci medaliści – sprinterka Marie-Jose Perec oraz judoka Teddy Riner. Siedmiometrowy ognisty – ale tylko wizerunkowo, bo tak naprawdę... elektryczny – pierścień wraz z balonem na uwięzi uleciał w górę na wysokość 60 metrów. Niewątpliwie było to jedno z najbardziej widowiskowych zapaleń w dziejach igrzysk, porównywalne ze strzałem ogniem z łuku do misy znicza podczas otwarcia Igrzysk XXV Olimpiady Barcelona 1992. Przez cały okres paryskich igrzysk to wzbijanie się balonu jest o zachodzie słońca powtarzane, zaś o godzinie 2 w nocy znicz wraca na ziemię.