Opornie idą chińskie inwestycje w Polsce. Poza sztandarowym projektem LiuGonga w Hucie Stalowa Wola nie ma się czym chwalić, choć nastroje od ubiegłorocznej wizyty premiera Wen Jiabao są świetne, a apetyty jeszcze większe.
— Jest szansa na pierwsze chińskie centrum usług w Polsce. Niedługo możemy poinformować o projekcie — tak kilka dni temu zaciekawił dziennikarzy Sławomir Majman, prezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych.
Z informacji „PB” wynika, że projekt nie będzie aż taką bombą. Chińczycy, owszem, o centrum usług na 30-40 osób myśleli, ale się rozmyślili. Dlatego kontakt z klientami zlecą wyspecjalizowanej firmie świadczącej usługi BPO (business process outsourcing).
— ZTE zależało, by biuro tej firmy było zlokalizowane w pobliżu ich warszawskiej siedziby. Na początek przy projekcie będzie pracować 12 osób — twierdzi źródło „PB”. To oznacza, że zamiast centrum usług na Europę ZTE zacznie najpewniej od zlecenia innej firmie obsługi klientów z Polski. Eksperci nie wykluczają, że w przyszłości ZTE otworzy jednak własne centrum.
— Podobnie było z Commerzbankiem, który zlecał usługi swojej polskiej spółce, BRE Bankowi, a potem otworzył własne centrum BPO, Ceri International. To działa też w drugą stronę: Philips zaczynał w Łodzi od swojego centrum na Europę, a później na świat, a potem sprzedał to centrum Infosysowi, który świadczy usługi klientom zewnętrznym — komentuje Aleksandra Suszczewicz, która zajmuje się ściąganiem do Łodzi inwestycji.
— Chińscy inwestorzy działają tak jak pozostali: wybierają na centra usług najlepsze lokalizacje, które zapewniają im wykształconych pracowników ze znajomością języków obcych. ZTE to potężna firma, która intensywnie wchodzi do Europy Zachodniej, więc potrzebuje takiego ośrodka — ocenia Krystian Bestry, wiceprezes Związku Liderów Sektora Usług Biznesowych (ABSL) i dyrektor zarządzający Infosys BPO Europe. ABSL szacuje, że w Polsce działa 375 centrów usług z zagranicznym kapitałem zatrudniających 100 tys. osób.