
W piątek, 13 stycznia, sezon publikacji raportów finansowych za IV kwartał zainaugurują największe banki: JP Morgan Chase, Citigroup, Bank of America oraz Wells Fargo. Do tego w przyszły wtorek wynikami pochwalą się Goldman Sachs i Morgan Stanley. Prawdziwy wysyp sprawozdań kwartalnych nastąpina przełomie stycznia i lutego.
Analitycy obawiają się, że będzie to najsłabszy sezon wynikowy od lata 2020 r., gdy amerykańska i światowa gospodarka dopiero podnosiły się po bezprecedensowym załamaniu wywołanym wprowadzeniem lockdownów. Zyski spółek przypadające na indeks S&P500 (ang. earnings per share – EPS) w poprzednim kwartale miały być o 4,1 proc. niższe niż w analogicznym kwartale roku 2021 – wynika z danych zebranych przez firmę badawczą FactSet.
Niepokojący jest nie tyle sam spadek nominalnych zysków największych amerykańskich spółek i to w dodatku prognozowany w warunkach bardzo wysokiej inflacji. Rzecz w tym, że analitycy z Wall Street już drugi kwartał z rzędu tną prognozy. Od 30 września do 31 grudnia rynkowy konsens dla EPS-u na IV kwartał został obniżony o 6,5 proc. Kwartał wcześniej w trakcie trwania kwartału został on obniżony o 6,8 proc.

Sama praktyka obniżania szacunków w trakcie trwania kwartału to swego rodzaju standardowa procedura w wykonaniu amerykańskich analityków. Lecz tym razem zaskakuje jej skala. Jak obliczyli statystycy FactSetu, w ciągu ostatnich pięciu lat (tj. 20 ubiegłych kwartałów) średnia skala takiej kwartalnej rewizji EPS-u wynosiła tylko 2,5 proc.. Średnia dla ostatnich 10 lat (40 kwartałów) to 4,8 proc., a dla 20 lat (80 kwartałów) to 3,8 proc. Wyraźnie więc widać, że skala cięcia prognoz wynikowych w ostatnich sześciu miesiącach była ponadprzeciętnie wysoka. Z jednej strony daje to pole do większej liczby niespodzianek - bo skoro rynkowy konsens poszedł wyraźnie w dół, to łatwiej będzie go pobić. Z drugiej jednak strony analitycy obniżają prognozy zysków zapewne nie bez wyraźnych przyczyn. A takową jest przede wszystkim coraz słabsza kondycja amerykańskiej (i światowej) gospodarki, objawiająca się niższym popytem konsumenckim i presją na korporacyjne marże.
Warto też dodać, że podobnie jak w III kwartale, także w IV kwartale EPS dla całego indeksu S&P500 będzie „ciągnięty” w zasadzie przez jedną branżę. Szacuje się, że zyski sektora energetycznego (do którego w USA zalicza się spółki naftowe i gazowe) były o 62,7 proc. wyższe niż rok wcześniej. Branża przemysłowa miała poprawić wyniki o 38,5 proc., a nieruchomości o 9,8 proc. Do tego dochodzi niewielki wzrost EPS-u w spółkach użyteczności publicznej (tj. dostawców energii, wody czy gazu). Cała reszta branż ma odnotować spadek zysków względem poprzedniego roku. W przypadku spółek surowcowych czy dostawców dóbr konsumenckich wyższego rzędu spadek EPS-u ma przekroczyć 20 proc.
Spadło, więc będzie rosło?
Tak to w gospodarce jest, że jak rośnie, to spada, jak spada, to rośnie – ta maksyma prezesa NBP Adama Glapińskiego zdaje się też przyświecać analitykom z Wall Street. Chodzi o to, że zarówno w realnej gospodarce, jak i na rynkach finansowych wszystko odbywa się cyklicznie. Zyski spółek zwykle rosną, ale zdarza się też, że przez kilka kwartałów z rzędu maleją.
Pamiętajmy, że czwarty kwartał 2022 r. to już przeszłość, a rynek wycenia przecież przyszłość. Dlatego ważniejsze od tego, co w swoich raportach pokażą giełdowe korporacje będzie to, co powiedzą ich zarządy na temat prognoz i oczekiwań na rok 2023. A to może być ciężki rok dla dużego biznesu. Trwający od wielu miesięcy realny spadek dochodów Amerykanów połączony ze skokowym wzrostem wydatków na dobra podstawowe (żywność, energia, paliwa) oraz wyczerpaniem oszczędności wymuszonych przez covidowe lockdowny sprawiają, że konsumenci redukują wydatki na wszelakie „zbytki” dostarczane przez globalne korporacje.
Zarządy tych ostatnich doskonale zdają sobie z tego sprawę i już zaczęły wdrażać programy redukcji kosztów. Także tych osobowych. Tylko w ostatnich tygodniach cięcia zatrudnienia ogłosił banki Morgan Stanley oraz Goldman Sachs. Wcześniej zwolnienia zapowiedziały Credit Suisse oraz Barlclays i Citigroup. Grupowe zwolnienia zaplanowane są także w sektorze technologicznym, gdzie zapowiada się największa redukcja etatów od czasów pęknięcia bańki internetowej. Masowe zwolnienia zapowiedział nie tylko Twitter, ale też Meta (czyli dawny Facebook), Microsoft czy Salesforce.
Z tymi recesyjnymi sygnałami ze spółek kontrastują wciąż dość optymistyczne prognozy analityków z Wall Street. Rynkowy konsens zakłada, że w drugiej połowie 2023 r. EPS dla indeksu S&P500 znów zacznie rosnąć i w całym roku będzie on o 4,4 proc. wyższy niż rok wcześniej. Równocześnie odnotujmy, że prognozy na 2023 są sukcesywnie obniżane już od połowy ubiegłego roku. Obecnie analitycy zakładają, że w 2023 roku S&P500 „zarobi” 230 USD, czyli o 10 USD więcej niż rok wcześniej. Ale jeszcze trzy miesiące temu rynkowy konsens zakładał EPS w wysokości 241 USD, a pięć miesięcy temu była mowa nawet o 250 USD.
Co dyskontuje rynek
Widzimy więc, że proces redukcji prognoz zysków trwa od blisko pół roku, ale nie jest jeszcze specjalnie zaawansowany. Można zatem zaryzykować hipotezę, że w obecnych wycenach na Wall Street wkalkulowany jest scenariusz „miękkiego lądowania” amerykańskiej gospodarki. Ale już nie regularna recesja, która w przeszłości przynosiła przynajmniej 20-procentowy spadek korporacyjnych zysków w Ameryce.
Obecnie indeks S&P500 wyceniany jest na 17-krotność prognozowanych tegorocznych zysków spółek. To wycena o 8 proc. niższa od średniej z ostatnich pięciu lat (18,5) oraz zbieżna ze średnią z minionych dziesięciu lat (17,2). Trudno jednak uznać, że wyceny na Wall Street są okazyjnie niskie. Po pierwsze, ostatnia dekada stała pod znakiem korporacyjnej bonanzy. Między rokiem 2010 a 2021 EPS dla indeksu S&P500 wzrósł prawie o 140 proc. Po drugie, był to okres rekordowo niskich stóp procentowych w USA, co umożliwiało osiągnięcie wysokich wskaźników C/Z na rynku akcji. W przeszłości C/Z dla S&P500 zawierał siew przedziale 11 do 15 jeśli do obliczeń przyjąć zyski oczekiwanie (a nie już zrealizowane). Bieżący mnożnik rzędu 17 nie wygląda więc na okazyjnie niski.
