Do sprzedawania używanych samochodów nie wystarczy sam dar przekonywania — trzeba mieć też odpowiednią masę. Fundusz private equity Abris pod koniec 2014 r. wydał 220 mln EUR na AAA Auto, wywodzącego się z Czech największego dilera samochodów używanych w tej części Europy. Jego plan rozwoju firmy był prosty — wejść do Polski i zawładnąć rynkiem. Nie wystartował co prawda z piskiem opon, ale powoli się rozpędza.

— Naszym celem jest być numerem jeden wśród dilerów samochodów używanych w Polsce, zapewniając wysoką jakość usług klientom w długim okresie. Będzie to wymagało kilku lat pracy. W Czechach jesteśmy największym niezależnym dilerem w małym kraju. Dla porównania: Polska jest cztery razy większa, więc daje nam to czterokrotnie większe możliwości ekspansji. Musimy się rozwijać i tworzyć dużą sieć w kraju, a także budować znajomość marki AAA Auto w regionach. Każdy nowy oddział to inwestycja rzędu 2 mln EUR, więc poważnie inwestujemy — mówi Ken Scarratt, dyrektor generalny AAA Auto w Polsce.
Strategia rozwoju
Firma wystartowała w Polsce wiosną ubiegłego roku, otwierając punkt sprzedaży w Piasecznie (który działał już przy jej pierwszym podejściu do naszego rynku, blisko dekadę temu). Pod koniec ubiegłego roku otworzono kolejny, w Katowicach. Teraz rusza trzeci — we Wrocławiu.
— Mamy także oddział wyłącznie zakupowy, który znajduje się w północnej części Warszawy, przy ulicy Modlińskiej. Mamy nadzieję otworzyć czwarty oddział przed końcem roku, a w 2017 r. będziemy kontynuować uruchamianie kolejnych.
Zgodnie ze strategią będziemy rozwijać się w dużych miastach oraz w mniejszych miejscowościach, w których będziemy umieszczać oddziały zakupowe. W 2015 r. sprzedaliśmy około 2500 samochodów, a w tym chcemy ich liczbę zwiększyć co najmniej dwukrotnie — mówi Ken Scarratt. Całe AAA Auto, którego fundamentem jest ponad 30 oddziałów w Czechach, sprzedało w 2015 r. prawie 65 tys. aut. Jego przychody przekroczyły 1,5 mld zł.
Prosty cel
Nowy dyrektor generalny AAA Auto przejął stery w firmie od Przemysława Vonaua, niegdyś partnera w Roland Berger. Sam ma kilka dekad doświadczenia motoryzacyjnego — zaczynał od mycia samochodów, potem je naprawiał, a przed trzydziestką zaczął sprzedawać. Przez dwie dekady robił to w Wielkiej Brytanii, następnie w Czechach, a teraz przyszła kolej na Polskę.
— Mam rozległą wiedzę i doświadczenie w rozwoju biznesu w przemyśle samochodowym, ale oczywiście każdy rynek ma swoją własną charakterystykę. W Polsce dokładnie analizujemy dane dotyczące sprzedaży, aby wiedzieć, co i kiedy najlepiej sprzedać. Staramy się także wprowadzić nowy produkt finansowania — na przykład program Bumerang, który umożliwia płacenie za niemal nowe samochody używane co miesiąc, a po trzech latach można je kupić lub sprzedać nam za cenę określoną na początku lub też wziąć od nas kolejny samochód. Cel jest prosty — chcemy kupować i sprzedawać samochody na rynku, dostarczać jakość obsługi klientom, obniżyć wiek własności pojazdu i budować długoterminowe relacje — mówi Ken Scarratt.