Fundusz Abris Capital sfinalizował niedawno przejęcie Fungisu, drugiego producenta podłoża do pieczarek w jego portfelu. To przykład branży, która rośnie dzięki eksportowi żywności. W produkcji pieczarek jesteśmy numerem jeden w Europie, podobnie jak w produkcji drobiu, którego odchody wykorzystywane są w produkcji podłoża do uprawy tych grzybów.

Z zachodu na wschód...
— Gdy kupiliśmy Mykogen pod koniec 2012 r., produkował 55-60 tys. ton podłoża do pieczarek. W zeszłym roku było to już 110 tys. ton. Zakupiony w tym roku Fungis zwiększył produkcję o 100 tys. ton. Ta akwizycja czyni z nas czołowego gracza w tej części Europy, a wciąż widzimy ogromny potencjał na tym rynku i będziemy tu inwestować — mówi Tomasz Kujawa, menedżer w Abris Capital. Poza zakładami w Karszewie i Woli Makowskiej (woj. łódzkie) grupa rozwija trzeci — w miejscowości Villya na Ukrainie. Łącznie zakłady miały w ubiegłym roku 140 mln zł obrotów. Pytany o kolejne akwizycje, Abris unika konkretów.
— Struktura polskiego rynku produkcji podłoża będzie nieuchronnie podążała drogą bardziej dojrzałych krajów, takich jak Holandia [drugi producent pieczarek w Europie — red.]. Kilkanaście lat temu działało tam kilkunastu producentów, a obecnie jest dwóch — dodaje Tomasz Kujawa. Rafał Nawrocki, prezes Mykogenu i Fungisu, przyznaje, że wożenie podłoża na odległości większe niż 500 km jest mało opłacalne.
— Analizując opcje rozwoju geograficznego, musimy brać pod uwagę wielkość produkcji pieczarek w danym kraju. Polska jest największym graczem w Europie i produkuje ich ok. 330 tys. ton. Inne kraje po maksymalnie 50-60 tys. ton [poza pierwszą czwórką, czyli Holandią, Hiszpanią i Francją — red.] — twierdzi Rafał Nawrocki.
Produkcja pieczarek od lat przesuwa się z zachodu na wschód. Jeszcze niedawno królowali tu Holendrzy.
— Trend wzrostowy w pieczarkach rzeczywiście jest stały, a perspektywy wyglądają obiecująco. Trzeba jednak pamiętać, że Holandia też kiedyś wierzyła w duże perspektywy wzrostu. Zaczęła mieć problemy z chorobami i przeinwestowała, ceny grzybów były zbyt niskie w stosunku do kosztów produkcji, więc ostatecznie oddała pozycję lidera, a produkcja zaczęła mocniej przenosić się na wschód. Dziś nadal się przenosi — słychać o polskich pieczarkarzach inwestujących w produkcję w krajach ościennych. Jeśli więc Polacy w ten sposób będą podążać za trendem dalszego przenoszenia na wschód, możemy dalej królować w pieczarkach — komentuje Tomasz Smoleński, ekspert Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej (IERiGŻ).
...i ze wschodu na zachód
Branżowych statystyk nie załamało nawet rosyjskie embargo. Jak podaje IERiGŻ, w drugim półroczu 2014 r. (embargo ogłoszono w sierpniu) eksport wyniósł 97,2 tys. ton wobec 96 tys. ton rok wcześniej, a choć ceny większości produktów spadały, pieczarek to nie dotyczyło. Rosja była odpowiedzialna za około 18 proc. wolumenu pieczarkowego eksportu.
— Rynki wschodnie są mniej wymagające w zakresie jakości produktu i wielkości asortymentu produktowego, tj. odbierają 2-3 podstawowe asortymenty pieczarek. Europa Zachodnia, na którą musieli się przestawić producenci ze względu na embargo, ma większe wymagania jakościowe i oczekuje znacznie szerszego wyboru — kilkudziesięciu produktów i grzybów konkretnych wielkości. Część polskich producentów musiała więc bardziej się sprofesjonalizować, żeby dostosować się do tych standardów. W efekcie jednak sprzedają produkt wyższej jakości, a więc droższy — mówi Michał Kominiak, członek zarządu Mykogenu i Fungisu.
Tomasz Smoleński zaznacza jednak, że rozpiętość cen jest duża. Zarządzający Mykogenem i Fungisem zgodnie przekonują, że o popyt w tej branży nie ma się co martwić, a wraz z zapotrzebowaniem na polskie pieczarki zwiększa się zapotrzebowanie na podłoże.
— Spożycie pieczarek w Europie rośnie, a produkt jako niskokaloryczny o zawartości różnych mikro— i makroelementów wpisuje się w trendy prozdrowotne. Jednocześnie jest produktem o niskim stopniu przetworzenia i świeżym, czyli odpowiada kolejnemu żywnościowemu trendowi — twierdzi Łukasz Wyszkowski, wiceprezes Fungisu.