Wielki eksperyment — taki tytuł nosił jeden z wywiadów z Tomaszem Józefackim, dyrektorem pionu internet w Agorze. Ten medialny koncern pierwszy z dużych wydawnictw w Polsce na serio wszedł w sieć. Lista domen oraz serwisów, które ma, i sumy, jakie za nie płaci, pokazują, że gra poważnie. Agory jest więcej w internecie, niż niejednemu się wydaje. Gdzie? Spółka nie chce się odsłaniać. Proszona o listę domen, przesyła jedynie prezentację ze slajdem grupującym kilkadziesiąt jej znanych i działających serwisów. Parę godzin śledztwa sieciowych profesjonalistów i okazuje się, że Agorę można zlokalizować jako właściciela prawie 400 adresów w sieci. To prawdopodobnie około 90 proc. jej stanu posiadania.
— Zaskakujące, oceniałem Agorę na jakieś sto kilkadziesiąt sztuk. Łączna wartość ich domen może sięgać nawet 3,6 mln zł. Mówię tylko o nazwach, a nie o rozreklamowanych serwisach, które wiszą pod konkretnymi adresami — szacuje Daniel Dryzek, dyrektor zarządzający polskiego oddziału Active 24, zajmującego się hostingiem i rejestracją domen.
Strategia.pl
Plotek.pl, popcorner.pl czy
politbiuro.pl — to nie tajemnice. Podobnie jak Infomuzyka, eDziecko czy Widelec.
Takie serwisy wyceniane są na sumy co najmniej sześciocyfrowe. Choć
niekoniecznie zarabiają na siebie.
— Nie muszą. Mają przynosić ruch, przyciągać nowych użytkowników, blokować rozwój konkurencji — uważa Krzysztof Urbanowicz, prezes Mediapolis i autor bloga media café polska (mediacafepl.blogspot.com).
Tak, by w comiesięcznych badaniach internetu Megapanel serwisy z napisem Copyright@Agora SA były widoczne. Są. I wygląda na to, że to jedyny wyznacznik sukcesu. Rachunkowością przejmują się tylko mniejszościowi udziałowcy koncernu. Niedawno akcje Agory były najtańsze w historii. Kto będzie jednak o tym pamiętał, jeśli strategia wypali? W lutym Tomasz Józefacki zapowiedział: w 2011 r. większość przychodów wydawcy „Gazety Wyborczej” ma pochodzić z działalności niegazetowej. Zróżnicowanie źródeł przychodów oznacza zwrot w kierunku mediów elektronicznych. W kolejce na przekształcenie w prężne serwisy czekają m.in. takie domeny, jak: ctrv.pl, fruu.pl, gazolina.pl, gwint.pl, kopiejka.pl, karolina.pl, lodzia.pl, tublo.pl, zrywka.pl czy wstawsie.pl. I dziesiątki innych.
— To siła i plan Agory w sieci, zapychać nisze i je kreować. Jednocześnie podejmuje ryzyko klapy. Przecież nawet dla największych światowych graczy internet to Nowa Ameryka i poruszają się w nim nieco na wyczucie. Dlatego słowo „porażka” wśród internetowych graczy nie szokuje. To codzienność — zaznacza Krzysztof Urbanowicz.
Kupować i na kopytko
Nikt nie rozdziera szat nad
przygasaniem serwisu gwar.pl, który miał ambicję być polskim digg.com.
Największy serwis społecznościowy z kategorii tzw. social news w kraju to jednak
konkurencyjny wykop.pl. Ten poradził sobie, mimo że nie miał wielkiego wsparcia
promocyjnego Agory, w odróżnieniu od gwaru. pl. Bardziej bolesna wydaje się
drugoplanowość serwisu bebo.gazeta.pl, którego wejście pokryło się z inwazją
Naszej-Klasy. Rynek plotkował, że Agora chciała Naszą-Klasę kupić, ale
negocjowała zbyt twardo.
— Długo dyskutują, analizują, trzymają się twardo swoich widełek. Są skłonni płacić za domeny mniej, niż to robią średnie i małe firmy — ocenia Daniel Dryzek.
Agora ma świadomość, że jej siłą są nie tylko nazwy, ale przede wszystkim możliwość linkowania i promowania serwisu w setkach miejsc w sieci. Takie kliki do klikania. Dlatego, by stworzyć serwis kulinarny, nie musi mieć zaraz adresu kuchnia.pl. Pomysł z ugotuj.to wypalił.
— Mają mnóstwo otwartych projektów. I czasem nad nimi nie panują, zarządzanie szwankuje. Początkowo, na ich serwisie społecznościowym cafe.pl, układ strony wyraźnie szwankował — przekonuje Grzegorz Marczak, autor bloga AntyWeb (antyweb.pl) gdzie na bieżąco komentuje, co w sieci piszczy.
Agora zapycha, ale będąc koncernem, którego zyski/straty, np. serwisu plotek.pl ani ziębią, ani grzeją, po prostu nie roztrząsa się nad każdym serwisem z osobna. Puszcza go w sieć i uruchamia machinę linkowania, choćby ze strony gazeta.pl. Daniel Dryzek wyczuwa tu fabrykę. Takie kopyto, a raczej kopytko. Tak analitycy rynku internetowego nazywają szablon, który Agora wykorzystuje do budowy większości swoich stron.
— Użytkownik spodziewa się, że znajdzie różne treści w różnym opakowaniu na każdym serwisie. Przydałoby się więcej inwencji twórczej i mniej kopiowania z poprzednich projektów — ocenia Daniel Dryzek.
Kopiowaniem, ale działań wielkich koncernów, jest zakup polskiego oddziału Trader.com. TME, czyli sprzedający, ocenił, że spółce trader.com w Polsce byłoby bardzo trudno osiągnąć znaczący wzrost i szybko podnieść zyskowność. Agora twierdzi, że serwis ogłoszeniowy, spięty z innymi produktami koncernu, wkrótce na siebie zarobi.
Akcjonariusz w druku
Czy to żart? — pytał jednak
jeden z analityków, słysząc sumę, jaką za tradera zapłacił wydawca „Gazety”.
Zażenowania nie budził bynajmniej obiekt przejęcia, ale suma. Prawie 120 mln zł
za spółkę, której przychody sięgają18 mln zł, a zyski są śladowe.
Krzysztof Urbanowicz przestrzega przed szybkimi sądami:
— Google pokazał, jak można wykorzystać kupiony za 1,6 mld dolarów YouTube, mimo że ten nie przynosił zysków. Inni mogą to powtórzyć — uważa.
Tak więc: w sieci mniej ważne jest, ile płacisz, ważne, co potrafisz z tym zrobić, a czego nie umiał poprzedni właściciel. Daniel Dryzek przypomina wcześniejsze o kilka dni przejęcie CNET przez CBS. Suma transakcji 1,88 mld dolarów. Stosunek ceny do przychodów — 4,63.
— Dla Tradera ten wskaźnik wyniósł 6,66. Do tego CBS dostał w pakiecie zestaw świetnych domen, np. serach.com, help.com, mp3.com czy tv.com, gdzie mogą budować wielkie, międzynarodowe projekty — wylicza.
Serwisy Tradera łącznie mają 1,28 mln użytkowników w miesiącu, co daje 47 dol. zapłacone za każdego użytkownika. Serwisy CNET przyciągają miesięcznie około 100 mln użytkowników, czyli koszt na jednego użytkownika to 19 dol. Prawie 2,5 razy mniej.
— Przykładając ten współczynnik do Tradera, transakcja powinna opiewać na 48 mln zł — uważa Daniel Dryzek.
Zakup domeny deser.pl za 22 tys. euro też mógł dziwić, ale był potrzebny, aby przenieść serwis deser.gazeta.pl pod lepszy adres. Wydawca „Gazety Wyborczej”, wedle informacji krążących po rynku, nie szczędził, kupując swoje inne flagowe domeny. Za news. pl i sport. pl zapłacił podobno po kilkaset tysięcy złotych.
— Część inwestorów, nerwowo reagujących na takie wieści, nie nadąża za Agorą. To nie jest już tradycyjny wydawca. To bardziej internetowy gracz, wydający drukowany dziennik — przekonuje Krzysztof Urbanowicz.
Więcej we wtorkowym „Pulsie Biznesu”.