W nocy z wtorku na środę nad Polskę nadleciała cała flotylla rosyjskich dronów. MON i MSWiA podawały przez cały dzień informacje tylko ogólnikowe, ale na szczęście nie było dramatycznych wieści, że statki powietrzne miały głowice bojowe. Nawet bez tego spadające szczątki co najmniej jednego uszkodziły zamieszkany budynek, na szczęście obyło się bez ofiar. Zatem można przyjąć – z poprawką na niewiedzę o szczegółach – że nastąpiła eskalacja rosyjskich działań rozpoznawczych, badających praktyczną reaktywność państwa NATO i generalnie odporność sojuszu. Tej samej nocy 9/10 września Rosja dokonała kolejnego zmasowanego uderzenia rakietowo-dronowego na Ukrainę i można sobie wyobrazić, że niektóre drony poleciały po prostu za daleko na zachód. Premier Donald Tusk podał jednak, że nadciągnęły również z Białorusi, co istotnie zmieniałoby znaczenie militarno-polityczne całego nalotu. Po wielu godzinach milczenia w środę militarne ministerstwa Rosji i Białorusi jednak przyznały, że ich drony ot tak, omyłkowo wymknęły się spod kontroli…
W sumie namierzono w nocy 19 naruszeń polskiej przestrzeni powietrznej. Kilka najbardziej niebezpiecznych dronów zostało zestrzelonych, na ziemi znaleziono szczątki co najmniej 12. W akcji obronnej uczestniczyły samoloty wczesnego ostrzegania, a także myśliwce i śmigłowce polskie i sojusznicze. Drony spadły w powiatach tzw. pasa wschodniego, ale jeden dotarł aż do powiatu opoczyńskiego w centrum kraju, zaś inny do elbląskiego – patrząc na mapę całkiem naturalnie można zakładać, że wysłany został bezpośrednio z obwodu królewieckiego… Kontrakcja sił powietrznych czasowo sparaliżowała cywilny ruch lotniczy przede wszystkim wokół portów Rzeszów-Jasionka i Lublin-Świdnik, ale również w Warszawie i Modlinie.
Naruszenie przestrzeni państwa NATO miało charakter rzeczywiście bezprecedensowy. Naturalnie poruszona została kwatera główna Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego (NATO), a także instytucje Unii Europejskiej. U nas w czwartek odbędzie się pilne posiedzenie prezydenckiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego, w Strasburgu nadzwyczajną debatę przeprowadzi Parlament Europejski, zaś Ministerstwo Obrony Narodowej ma opublikować szczegółowy raport co naprawdę się wydarzyło.
NATO ósmy raz w swoich dziejach odkurzyło zapomniany artykuł 4. waszyngtońskiego traktatu założycielskiego. Brzmi on tak: „Strony będą się wspólnie konsultowały, ilekroć, zdaniem którejkolwiek z nich, zagrożone będą integralność terytorialna, niezależność polityczna lub bezpieczeństwo którejkolwiek ze stron”. Polska wraz z gronem sojuszników doprowadziła do aktywacji tego przepisu już dwa razy – najpierw w 2014 r. po zagarnięciu przez Rosję Krymu, a potem w 2022 r. w związku z pełnoskalową agresją Rosji na Ukrainę. W trybie artykułu 4. sytuacja zagrożenia jest omawiana i może (ale wcale nie musi) spowodować podjęcie decyzji lub wspólne zadziałanie państw NATO. Obecnie wydaje się, że po opadnięciu emocji i zrozumiałego oburzenia na bezkarną agresywność Władimira Putina reakcja sojusznicza będzie stonowana, w końcu ofiar dronowego nalotu nie było i rozmiar zniszczeń na polskiej ziemi szczęśliwie nie jest wielki. Zupełnie innym wątkiem staje się potwierdzenie już kolejny raz nieszczelności systemu powietrznej obrony wschodniej granicy Polski i zarazem NATO – kilka dronów faktycznie skutecznie zestrzelono, ale wiele kilometrów w głębi naszego terytorium.
