Akcjonariuszom PZU nie brakuje pomysłów
Główni aktorzy sporu o PZU grają zgodnie z zasadami dobrego serialu sensacyjnego. Stopniowo dawkują napięcie i nie unikają zwrotów akcji.
Nie inaczej było w ubiegłym tygodniu. Aldona Kamela-Sowińska, minister skarbu, zapowiedziała, że zamierza usunąć Grzegorza Wieczerzaka ze stanowiska prezesa PZU Życie. Grzegorz Wieczerzak potraktował słowa minister poważnie i w wypowiedziach dla prasy zinterpretował zakusy resortu jako zamach polityczny. Z życiowej spółki popłynęły sygnały, że ewentualne odwołanie prezesa jest niemożliwe, ponieważ jej RN wybrana została z naruszeniem prawa.
Po tych wypowiedziach zdawało się, że dla prezesa nie ma ratunku. Obserwatorzy byli przekonani, że przedstawiciele skłóconych dotychczas akcjonariuszy PZU, czyli resortu skarbu i konsorcjum Eureko/BIG BG, zdecydowali o jego odwołaniu. Tymczasem w piątek, zamiast odwołać prezesa, RN PZU Życie faktycznie rozwiązała się. Z uczestnictwa w ośmioosobowym gremium zrezygnowały cztery osoby, a zgodnie ze statutem spółki do zebrania się rady potrzeba pięciu członków. Na placu boju pozostał sam Grzegorz Wieczerzak.
Ponad tydzień temu sąd zdecydował, że RN PZU została powołana niezgodnie z prawem. Zatem nieważny był również wybór zarządu towarzystwa. Media szybko zdetronizowały Roberta Muraszkę, prezesa PZU, i ogłosiły bezkrólewie w spółce. W towarzystwie zapanowała konsternacja. Choć rzeczniczka sądu ujawniła decyzję, do PZU ani do akcjonariuszy przez tydzień nie dotarło orzeczenie w tej sprawie. Robert Muraszko sprzątnął j uż swoje biurko, ale wciąż nie mógł wyjść z gabinetu.
Rozwiązanie kłopotliwego stanu zawieszenia miało nastąpić w piątek podczas NWZA PZU, ale akcjonariusze postanowili jeszcze przez tydzień pisać scenariusz następnego odcinka. Jak zwykle akcja została przerwana w najbardziej ekscytującym momencie.