Amerykańskie cła nie zabolą mocno unijnego biznesu

Jarosław KrólakJarosław Królak
opublikowano: 2025-07-29 20:00

15 proc. narzut na eksport z Unii Europejskiej do Stanów nie zaburzy łańcuchów dostaw, ale może lekko przyhamować obrót niektórymi towarami– twierdzą eksperci.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

-czy amerykańskie cła uderza w europejskich producentów

-kto najbardziej zapłaci za pazerność amerykańskiego prezydenta

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

28 lipca prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump podpisał z Ursulą von der Leyen, szefową Komisji Europejskiej, umowę handlową w sprawie ceł. W jej efekcie zasadą będą 15-procentowe cła na eksport unijny do USA (z pewnymi wyjątkami). Przedstawiciele największych organizacji przedsiębiorców uspokajają emocje: umowa ta jest znacznie mniejszym złem i wyrazem pragmatyzmu w obliczu asertywnej polityki gospodarczej Ameryki.

Mogło być dużo gorzej

Zdaniem Marcina Mrowca, ekonomisty i eksperta BCC ds. makroekonomii, nie jest źle. Mogło być znacznie gorzej.

- Pierwotnie prezydent Donald Trump wskazał na 50 proc. cła na produkty i komponenty z Unii Europejskiej. Potem jego oczekiwania zeszły do 30 proc. i z tym pułapem przystąpił do negocjacji z Europą. Finalnie stanęło na 15 proc. cłach, z pewnymi wyjątkami. Moim zdaniem przy takiej polityce gospodarczej prezydenta USA wobec niemal całego świata, zawarta umowa z punktu widzenia UE jest wyrazem zminimalizowania potencjalnych strat. Cła 15-procentowe nie będą jakimś dramatem. Naprawdę mogło być znacznie gorzej przy większym uporze USA. Ważne jest to, że jednak nie dojdzie do wojny celnej z powodu nakładania ceł odwetowych. Uważam, że teraz wszyscy dość łatwo przystosują się do nowej sytuacji – mówi Marcin Mrowiec.

Zdaniem Łukasza Kozłowskiego, głównego ekonomisty Federacji Przedsiębiorców Polskich (FPP), umowa jest korzystniejsza dla strony amerykańskiej.

- Ta umowa będzie miała raczej negatywny wpływ na gospodarkę unijną. Pytanie, jaka byłaby alternatywa. Trzeba chyba uznać, że jednak jest mniejszym złem, twardym kompromisem, najlepszą opcją ze wszystkich złych. Należy zaznaczyć, że Stany nakładają dodatkowe cła na wiele krajów świata, więc konkurencyjność producentów z UE nie musi się jakoś specjalnie pogorszyć. Generalnie uważam, że te cła trochę zaszkodzą firmom z UE, w niedużym stopniu przyhamują eksport niektórych towarów czy komponentów, ale żadnego dramatu nie należy się spodziewać – mówi Łukasz Kozłowski.

W ocenie Mariusza Zielonki, głównego ekonomisty Konfederacji Lewiatan, trudno mówić o sukcesie negocjacyjnym UE.

- Warunków, na które zgodziła się Unia, nie należy nazywać korzystnymi dla producentów z UE. Oczywiście możemy powiedzieć, że mogło być znacznie gorzej, i od 1 sierpnia mielibyśmy cła na poziomie 50 proc., tymczasem będziemy mieli stawki 15 proc., i to przy pewnych wyłączeniach dotyczących m.in. aluminium, stali oraz farmaceutyków. Widmo wojny celnej zostało oddalone. To powinno ustabilizować nastroje w Europie. Widać na rynkach entuzjazm po podpisaniu tego porozumienia. Większość rynków otworzyła się w kolorze zielonym, poza polską giełdą. Jednak ta umowa daje nadzieję, że polski przemysł będzie miał okazję sprzedawać swoje wyroby w USA – twierdzi Mariusz Zielonka.

Podkreśla, że umowa zawiera zobowiązanie do zakupu amerykańskiego sprzętu wojskowego. Wynika z niej też, że branża motoryzacyjna będzie objęta ogólnym poziomem ceł.

- To daje nadzieję dla niemieckiej motoryzacji, choć konkurencja ze strony Chin i tak pozostanie ogromna – stwierdza Mariusz Zielonka.

Więcej zapłacą Amerykanie

15 proc. cła na towary przywożone z UE do Stanów wzbogacą budżet państwa amerykańskiego. Nasi rozmówcy są zgodni, że ich koszt finalnie poniosą konsumenci za oceanem.

- Wiele unijnych produktów, jak np. samochody i komponenty, podrożeje na amerykańskim rynku z powodu tych ceł. Na cłach zarobi budżet USA, ale konsumenci będą musieli zapłacić więcej ze swoich kieszeni – mówi Marcin Mrowiec.

Łukasz Kozłowski to potwierdza.

- Amerykanie będą musieli zapłacić wyższe ceny za większość unijnych towarów z powodu właśnie tych ceł. Wszędzie mechanizm jest taki, że wzrost ceł jest przerzucany na konsumentów. Jednak myślę, że Amerykanie nadal będą kupować mimo trochę wyższych cen – twierdzi ekonomista FPP.