To już nasz trzeci „test ekonomii”. W tym cyklu sprawdzamy rzeczywiste koszty posiadania aut z różnych segmentów. Po porównaniu Toyot Auris kombi, jednej z dieslem pod maską, drugiej z układem hybrydowym („Puls Biznesu” 21.11.2013 r. nr 222/2013, s. 18), Audi A3 Limousine z silnikiem benzynowym i zasilanej benzyną („Puls Biznesu” 10.04.2014 w nr 70/2014, s: 18) pora na… miejskie doładowanie.
Takie czasy
Trzycylindrowe silniki benzynowe coraz śmielej wpychają się pod maski samochodów miejskich i kompaktowych. Są również limuzyny o trzech cylindrach, są i auta sportowe. Innymi słowy: od trzech cylindrów nie uciekniemy. Zalety?
Mniejsze spalanie, niższe koszty produkcji, niższa waga, a dzięki powszechnie stosowanemu doładowaniu — moc porównywalna z silnikami o większej liczbie cylindrów. Wady? Dźwięk i obawa o trwałość. Trudno nam sprawdzić długowieczność jednostek trzycylindrowych. Sprawdzamy więc koszty. Tym razem na warsztat wzięliśmy Nissany. Miejskie. Tzw. segment B MPV — czyli najnowsze wcielenie modelu Note. Pod maskami obu porównywanych aut pracują silniki benzynowe. Oba są trzycylindrowe. Oba też współpracują z pięciobiegowymi manualnymi przekładniami biegów. Auta są identycznie wyposażone. Różnią się… kompresorem.Jeden z Nissanów jest „doładowany”. Za 6 tys. zł. Jego trzycylindrowy silniczek wzbogacony jest o mechaniczne doładowanie, które poza tym, że podnosi cenę, poprawia również osiągi. Auto — według zapewnień producenta — jest szybsze, żwawsze i oszczędniejsze. Różnice w osiągach — nominalnie — nie robią wrażenia. Słabszy (i tańszy) silnik ma 80KM, droższy jest mocniejszy o 18 KM. Ma też wyższy moment obrotowy (o 37 Nm). Wszystko to przekłada się na lepsze (o niecałe 2 s) przyspieszenie od 0 do 100 km/h i wyższą (o 11 km/h) prędkość maksymalną. Ponieważ Note to raczej mieszczuch, więc lepsze przyspieszenie może się okazać bardzo użyteczne i warte wspomnianych 6 tys. zł. Co więcej, producent przekonuje, że mocniejszy silnik ma nie tylko lepsze właściwości, ale i mniejszy apetyt na paliwo. W mieście mocniejsza jednostka ma spalać o 0,7 l mniej niż słabsza. Z drugiej strony jednak — wspomniane 6 tys. zł to 12 proc. wartości auta. Należy również pamiętać, że serwis doładowanego silnika jest symbolicznie droższy.
Odpracowanie przewagi
Tak jak w poprzednich dwóch edycjach „testu ekonomii” auta pracowały w mieście i na trasie. Za kierownicami — przedsiębiorcy, którzy realizowali swoje codzienne zadania. Każde z aut przejechało ponad 1000 km w mieście i w trasie. Do gniazd diagnostycznych każdego przez cały czas były podpięte urządzenia telemetryczne. Dane zebrali i podsumowali specjaliści z firmy Safety Logic. Wyniki? Z jednej strony do przewidzenia. Z drugiej — zaskakujące. Każde z aut potrzebuje mniej paliwa, niż deklaruje producent — to zaskoczenie. Doładowanie (czyli większa moc) kosztuje więcej — tego się spodziewaliśmy. Zdumiało nas jednak, że mocniejszy silnik potrzebuje mniej paliwa. Szczegóły na grafice poniżej.
— Różnicę kosztów spalania widać, ale nie jest największym atutem wersji z kompresorem. Najbardziej atrakcyjne wydaje się to, że — zgodnie z obietnicami producenta — wersja z mocniejszym silnikiem wykazuje mniejszy apetyt na paliwo. Naszym testerom bez trudności udało się osiągnąć wyniki podawane przez Nissana, a nawet jej poprawić — mówi Sylwester Pawłowski, ekspert do spraw bezpieczeństwa floty z Safety Logic.
Warte wyższej ceny
Jeśli rozważasz zakup Nissana Note i jesteś rozdarty między silnikami 80- i 98-konnym, nie wahaj się. Bierz droższą i mocniejsza wersję. Prawda, kosztuje o 6 tys. zł więcej, ma o ponad 400 zł droższy serwis (do 90 tys. km i/lub 3 lata). Wymaga stosowania droższych opon (Note ze słabszym silnikiem spoczywa na 15-calowych, a z mocniejszym na 16-calowych kołach). I jeśli liczysz każdy grosz, może cię to przerazić. Jeśli jednak dobrze policzysz (w czym staramy się pomóc poniższym zestawieniem), to się okaże, że ta 6-tysięczna przewaga, z jaką startuje Note z wolnossącym trzycylindrowcem, stopnieje po założonym przez nas przebiegu (30 tys. km rocznie, 3 lata eksploatacji) do około 2500 zł. A już naprawdę niewiele (około 70 zł miesięcznie). Tym bardziej, że ten sam silnik z doładowaniem czyni z Note auto dużo przyjemniejsze.
— W pierwszych trzech latach użytkowania analiza kosztów eksploatacji przemawia wyraźnie za mdelem mocniejszym. Co do przyjemności z jazdy, dynamiki, a co za tym idzie — komfortu, głównie na trasie, to nie ma wątpliwości, kto jest zwycięzcą testu. Sprawa kosztów rozbija się zatem o planowany czas użytkowania samochodu: jeśli kupujemy auto na 3-5 lat, to przy założeniach testu wydatek na DIG-S się nie zwróci. W pieniadzach. Bo w drogowym komforcie już tak. I ta wygoda kosztuje tylko 70 zł miesięcznie — podsumowuje Sylwester Pawłowski.