Azjatycki wirus zniweczył rozprawę WGI

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2015-12-02 13:00

Już trzeci raz nie doszło do przesłuchania bieglych Joanny Opalińskiej i Witolda Kornackiego w sprawie Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej. Przyczyną choroba oskarżonego, której nabawił się w trakcie egzotycznej wycieczki.

O zniesieniu wobec trójki oskarżonych zakazu opuszczania kraju i zwrocie paszportów sąd zdecydował w maju 2015 r. przy bierności prokuratury i sprzeciwie oskarżycieli posiłkowych. Sędzia Anna Bator-Ciesielska motywowała decyzję dotychczasową postawą oskarżonych podczas procesu. Dodała, że od lipca zmieniają się przepisy Kodeksu postępowania karnego. Nowe są bardziej liberalne w kwestii stosowania środków zapobiegawczych.

Marek Wiśniewski

— Zmiana kształtuje udział oskarżonych w postępowaniu przed sądem jako prawo, a nie obowiązek — mówiła Anna Bator-Ciesielska.

2 grudnia 2015 r. ze swoich praw skwapliwie skorzystał Łukasz K. Podbnie jak pozostała dwójka oskarżonych stawił się w sądzie, ale już na początku rozprawy obrońca całej trójki Jakub Wende stwierdził, że w trakcie podróży od Azji jego klient nabawił się wirusa uniemożliwiającego udział w zaplanowanym na dziś przesłuchaniu biegłych.

- Niestety jest tak osłabiony, że ledwo wszedł po schodach - mówił Jakub Wende, wnioskując o przełożenie przesłuchania biegłych.

Zapewniał, że w ciągu dwóch dni przedstawi zaświadczenie od lekarza sądowego potwierdzające zły stan zdrowia jego klienta.

Prokurator wniosła o kontynuowanie rozprawy, bo oskarżony nie przedstawił zaświadczenia już dziś, a jej zdaniem przesłuchanie biegłych przeciągnie się na kolejne rozprawy, w których Łukasz K. będzie mógł uczestniczyć.

Oskarżyciele posiłkowi zwracali uwagę, że jeśli sąd zgodzi się na wniosek obrony będzie to już trzecia nieudana próba przesłuchania biegłych Joanny Opalińskiej i Witolda Kornackiego.

- To trzecia próba w której biegła Opalińska jest w sądzie. Także albo pani biegła źle wpływa na stan oskarżonych, albo chodzi o nieprzesłuchanie bieglej Opalińskiej - perorował radca prawny Dariusz Okolski.

W odpowiedzi mecenas Wende stwierdził, że zaświadczenie lekarskie oskarżony przedstawi choćby jutro. Podkreślił, że poprzednie przesłuchania biegłych nie odbyły się nie z winy oskarżonych.

- To nie jest torpedowanie tego postępowania, to jest sytuacja obiektywna. Dzisiaj się człowiek tak źle czuje, że nie jest w stanie brać udziału w przesłuchaniu biegłych - argumentował Jakub Wende.

Ostatecznie Sędzia Anna Bator- Ciesielska przychyliła się do wniosku o przełożenie przesłuchania biegłych na inny termin. Zgodziła się przy tym, że poprzednie dwie próby przesłuchania tej pary biegłych spaliły na panewce z przyczyn niezależnych od oskarżonych.

- Czynność przesłuchania biegłych jest ważką czynnością i byłoby ograniczeniem prawa oskarżonego gdyby nie mógł uczestniczyć w całym przesłuchaniu biegłych i reagowaniu na  bieżąco - tłumaczyła sędzia.

Na dostarczenie zaświadczenia od lekarza sądowego dała Łukaszowi K. trzy dni.

WGI działała od 1999 r. inwestując na rynku walutowym. Od 2005 r. miała licencję KPWiG (poprzedniczka KNF) na prowadzenie działalności maklerskiej, która została jej odebrana w 2006 r. w związku z zarzutem prowadzenia podwójnej księgowości. W radzie nadzorczej WGI i spółek zależnych zasiadali m.in. Bohdan Wyżnikiewicz, Richard Mbewe, Witold Orłowski, Henryka Bochniarz i Dariusz Rosati. Postępowanie upadłościowe domu maklerskiego zostało umorzone z braku pieniędzy. Na inwestycjach z WGI straciło 1,2 tys. osób. Straty uwzględnione w akcie oskarżenia to 248 mln zł. Według prokuratury, trzej oskarżeni menedżerowie WGI (Łukasz K., Maciej S., Andrzej S.) przyjmowali pieniądze pod zabezpieczenie obligacji z niepełnym wkładem, zaciągali pod zabezpieczenie pieniędzy klientów kredyty i inwestowali je w nieruchomości w USA. Dwóm oskarżonym postawiono też zarzut wyprowadzenia na prywatne konta 6,6 mln USD.