Badania poprawią jakość reklamy

Małgorzata Zgutka
opublikowano: 1999-05-19 00:00

Badania poprawią jakość reklamy

Nośniki outdoorowe są coraz większe

GIGANTOMANIA: Naszym najnowszym osiągnięciem jest postawiony w Warszawie Megacityboard. Ma on dwa ekrany o gigantycznej wielkości 18 x 9 m. Jeden z nich, tzw. backlight, pozwala na ekspozycję reklamy dwuelementowej, gdzie przekaz reklamy rozdzielony jest na wersję dzienną i nocną, będącą jej rozwinięciem — tłumaczy Marcin Stan, prezes Cityboard Media. fot. ARC

W reklamie zewnętrznej możliwości są nieograniczone. Klient może zamówić nośnik o dowolnej wielkości. Polskie firmy preferują duże formaty. Dlatego przy drogach pojawiają się coraz to nowe giganty.

Rozwój reklamy wielkogabarytowej wymusili klienci. Pierwsze niestandardowe formaty nośników powstawały na specjalne życzenie firm.

— Jeden z naszych klientów zażyczył sobie, by jego reklamy umieścić na większych od standardowych nośnikach. Tak stworzyliśmy dziesięć pierwszych tablic o formacie 12 x 3 m. Przez lata przygotowywaliśmy je tylko dla jednego klienta. Dopiero od ubiegłego roku, widząc, jakim cieszą się zainteresowaniem, zaczęliśmy rozwijać ich sieć w całej Polsce. Był to strzał w dziesiątkę — uważa Agnieszka Godlewska z Town and City.

Na zamówienie

Na polskim rynku nośnikami wielkogabarytowymi zajmuje się kilka firm. Większość w dalszym ciągu stawia je na zamówienie klienta.

— Jesteśmy dopiero na początku drogi. Ta forma reklamy dopiero się rozwija. Gdy stawia się nową tablicę o dużym gabarycie, to lepiej wcześniej pozyskiwać pewnego klienta, który z niej skorzysta — tłumaczy Marek Kuzaka z Plakandy.

Tak właśnie działa Studio R. Przygotowuje nośniki tylko na konkretne życzenie klienta. Musi on wówczas zobowiązać się, że będzie z niego korzystał przez co najmniej trzy lata.

— Firma wskazuje nam miejsce, w którym chciałaby mieć tablicę. Określa również jej wielkość. Dotychczas największą popularnością cieszył się format 6 x 3 m. Teraz klienci chętnie zamawiają również jeszcze większe nośniki — twierdzi Jarosław Milczarczyk ze Studia R.

Jak mówi, rekordem reprezentowanej przez niego firmy było postawienie tablicy o wymiarach 12 x 10 m.

Są niezależne

Na rynku są również firmy, które nośniki wielkoformatowe proponują już i w otwartej sprzedaży. Ich największą sieć ma Cityboard Media, specjalizująca się w formacie 6 x 3 m.

— Standardowa kampania na naszych nośnikach trwa 28 dni. My wybieramy lokalizację dla tablic. Decydujemy również, jaki mają mieć format. Klient może skorzystać z gotowej oferty — tłumaczy Beata Fertak z Cityboard Media.

Nasza rozmówczyni przyznaje, że podstawą reklamy wielkoformatowej jest znalezienie odpowiedniego dla niej miejsca.

— Lokalizacja musi być dobrze widoczna, w miejscu o dużym natężeniu ruchu — minimum pięć tysięcy samochodów na dobę. Jednocześnie musi harmonijnie współistnieć z architekturą miejską. Staramy się tak dobierać lokalizacje, by w całości tworzyły równomiernie rozbudowaną sieć — zauważa Marcin Stan, prezes Cityboard Media.

Według Agnieszki Godlewskiej, w przypadku nośników wielkoformatowych, które są o wiele droższe od billboardów, nie można pozwolić sobie na postawienie ich w przypadkowych miejscach

— Najgorzej zdobywa się tereny w stolicy. Załatwienie dobrej lokalizacji i uzyskanie wszystkich pozwoleń może trwać nawet rok — podkreśla Agnieszka Godlewska.

Będą badać

Do niedawna reklama zewnętrzna wielkoformatowa była jedynym medium, w przypadku którego nie dokonywano obliczeń, ile osób miało z nim kontakt wzrokowy. W tej chwili jedna firma zaczęła już przeprowadzać badania postrzegalności nośników o dużych gabarytach. Inne podmioty powoli do tego się przymierzają.

— Już od kwietnia prowadzimy takie badania. Nośniki postawione w lepszych miejscach, w których zobaczy je większa liczba osób, będą droższe — zaznacza Beata Fertak.

Jej zdaniem, badania wymuszą podniesienie jakości usług świadczonych przez firmy reklamy zewnętrznej.

— Firmom nie będzie się opłacało stawiać nośników za krzakami, w źle widocznych miejscach. Automatycznie ich cena będzie niższa — wyjaśnia Beata Fertak.