Konferencję prasową w sprawie rozwiązania problemu frankowego kancelaria prezydenta tradycyjnie zorganizowała w trakcie sesji giełdowej, o godz. 11. O ile jednak na poprzednie dwa wystąpienia urzędników Andrzeja Dudy w styczniu i czerwcu giełda reagowała bardzo nerwowo, o tyle wczoraj kursy banków wystrzeliły w górę. O godz. 11.08 Getin był już 26 proc. na plusie, Millennium drożał o 8 proc., akcje PKO BP — o 5 proc., BZ WBK — o 4,5 proc., a mBanku — o blisko 4 proc. Skąd ten entuzjazm inwestorów? Trudno powiedzieć, ponieważ wystąpienie przedstawicieli kancelarii i Adama Glapińskiego, prezesa NBP, wcale optymizmem nie napełniają.
Spread sprawiedliwy
Najnowsza propozycja prezydenta w sprawie franków jest zupełnie inna od pierwotnej i poprawionej wersji. Nie ma już mowy o przymusowym przewalutowaniu kredytów, nie ma kursu sprawiedliwego. Z pierwszego projektu, zaprezentowanego w styczniu, został tylko zwrot spreadów walutowych. Na nich koncentruje się najnowszawersja ustawy, która jeszcze wczoraj miała zostać złożona w Sejmie. Zakłada ona zwrot spreadów pobranych od kredytów walutowych udzielonych w latach 2000-11. W przypadku wciąż spłacanych kredytów bank pomniejszy kapitał pozostały do spłaty o kwotę należnego zwrotu. Osoby, które już spłaciły hipotekę, dostaną gotówkę do ręki. Zwrot spreadów ma dotyczyć kredytów wynoszących maksymalnie 350 tys. zł na osobę. Do przeliczania stosowany będzie spread „sprawiedliwy”, nie wyższy niż 0,5 proc. od średniego kursu NBP.
Kancelaria szacuje koszt operacji na 3,5-4 mld zł.
— Wydaje się, że jest to nieco zaniżona kwota. Przypomnijmy, że KNF szacowała koszty zwrotu spreadów na 15 mld zł. W propozycji prezydenta jest jednak sporo wyłączeń. Nawet jeśli ostateczna kwota miałaby być wyższa, to nie są to koszty, z którymi sektor bankowy sobie nie poradzi — uważa Tomasz Bursa, wiceprezes Opti Capital.
Brak szczegółów dotyczących polubownego przewalutowania daje nadzieję, że instrumenty nadzorcze nie zostaną w rzeczywistości użyte i całość sprowadza się tylko do pogróżek, które mają przykryć fakt, że prezydent nie spełnił wyborczych obietnic.
Na tym nie koniec
Aż do tego momentu entuzjazm inwestorów wydaje się zasadny, bo przy 4 mld zł wydatków na spready nawet słabsze banki nie musiałyby szukać dodatkowego kapitału. Ale jak powiedział nam jeden z analityków, „spready to małe piwo”.
— To jest pierwszy etap, projekt dotyczy spraw najmniej kontrowersyjnych. Większość osób uważała, że spready są „nienależnym świadczeniem”, dodatkową prowizją banku, i z tego powodu zaczynamy od spreadów. Na tym jednak nie skończymy. Banki będą miały czas, żeby w drodze polubownej doprowadzić do przewalutowania — mówi Maciej Łopiński z kancelarii prezydenta. Czasu jednak będzie bardzo mało. Adam Glapiński stwierdza wprawdzie, że proces zamiany franków na złote będzie kontrolowany i stopniowy. Jego zdaniem, „stopniowość, a nie jednorazowość będziekluczem”. Maciej Łopiński twierdzi jednak, że rząd i prezes NBP poprosili prezydenta o wstrzymanie się z ustawowym przewalutowaniem hipotek tylko na rok.
— Prezydent będzie bacznie obserwować sytuację i działania nadzorcze KNF oraz odpowiadające im działania banków w perspektywie najbliższego roku. Jeśli efekty będą niewystarczające, złożymy projekt ustawy restrukturyzującej kredyty walutowe, która — obok mechanizmu przymusowego przewalutowania — prawdopodobnie będzie zawierała możliwość przekazania kluczy w zamian za dług — zapowiada Maciej Łopiński. Żeby skłonić banki do przewalutowania, kancelaria i NBP będą sięgną po solidny kij. — Zostaną wprowadzone dalsze wymagania dla banków, które spowodują, że utrzymywanie kredytów walutowych będzie dla nich nieopłacalne. Proponujemy rozwiązanie polegające na zdecydowanej ingerencji nadzorczej, która wymusi stopniowe porozumienie banków z klientami — mówi Adam Glapiński.
Przypomnijmy, że w 2015 r. KNF nałożyła na 14 banków z dużymi portfelami walutowymi dodatkowe wymogi kapitałowe w wysokości łącznie 10,5 mld zł. Prezes NBP nie powiedział, jaka może być skala karnych podwyżek kapitału. Stwierdził natomiast, że w konsekwencji wartość hipotek walutowych zmniejszy się o kilkadziesiąt procent w ciągu roku. Jego zdaniem wypychanie franka z bilansów niekoniecznie musi odbywać się poprzez przewalutowanie. Bank mógłby np. oferować możliwość wcześniejszej spłaty lub nadpłaty, zmiany okresu kredytowania czy refinansowania kredytu na warunkach preferencyjnych. Możliwe powinno być także zwolnienie z długu — w zamian za oddanie kluczy do mieszkania.
— Pomysły dotyczące obniżenia wartości kredytów walutowych w systemie bankowym są mgliste, mało konkretne, a na dodatek przedstawiciele NBP i kancelarii składają sprzeczne deklaracje. Prezes Adam Glapiński mówi, że analizy wykazały brak możliwości jednorazowego przewalutowaniaze względu na zgubny wpływ na złotego i gospodarkę, a potem słyszymy, że polubowne przewalutowanie ma się odbyć w ciągu roku — komentuje prezes jednego z banków.
Może to tylko retoryka
Wśród bankowców nastroje są skrajnie odmienne od panujących na giełdzie. Ich zdaniem, ryzyko radykalnego rozwiązania, czyli przewalutowania całego portfela, zostało tylko odsunięte w czasie, a koszty operacji tak czy inaczej trzeba będzie ponieść.
— Brak szczegółów dotyczących polubownego przewalutowania daje nadzieję, że instrumenty nadzorcze nie zostaną w rzeczywistości użyte i całość sprowadza się tylko do pogróżek, które mają przykryć fakt, że prezydent nie spełnił wyborczych obietnic. Z drugiej strony, deklaracje padły nie z ust urzędnika kancelarii, ale szefa NBP. Nie wydaje się, żeby rzucał słowa na wiatr — dywaguje jeden z naszych rozmówców. Co więksi optymiści uważają, że na zwrocie spreadów się skończy. Prezydent wyjdzie z twarzą, a sektor uniknie najgorszego.
— Po 500+ rząd będzie mógł pochwalić się kolejnym sukcesem, wypłacając społeczeństwu pieniądze z kieszeni banków — mówi bankowiec. Pieniądze ze spreadów rzeczywiście mogą być niemałe. Przy kredycie w wysokości 220 tys. zł — taka jest średnia rynkowa — frankowicz może liczyć na zwrot rzędu 30 tys. zł, łącznie z odsetkami. Na najnowszą propozycję prezydenta bardzo negatywnie zareagowały środowiska frankowiczów. „Niestety mój @PrezydentDudaPL wycofał się z obietnic i zaoferował milionom oszukiwanych przez banki Polaków 10% prawa i 10% sprawiedliwości” — napisał na Twitterze Maciej Pawlicki, reżyser, producent filmu „Smoleńsk” i jeden z liderów ruchu społecznego Stop bankowemu bezprawiu.