W Krakowie trwa przetarg na bankową obsługę budżetu miasta (dochody w tym roku przekroczą 4 mld zł), miejskich spółek i instytucji kultury. Na stole leżą tylko dwie oferty: PKO BP i Pekao. Inne banki, po wstępnym rekonesansie, nie przystąpiły do licytacji o pięcioletni kontrakt, spodziewając się bardzo ostrej walki między dwoma gigantami. Nie myliły się.



Kredyt 0 proc.
Dotarliśmy do ofert złożonych przez oba banki dotyczących trzech kluczowych z punktu widzenia ich rachunku wyników pozycji: prowizji za realizację kontraktu, oprocentowania rachunków i lokat oraz oprocentowania kredytu dla Krakowa. Opłatę za obsługę miasta obaj oferenci zaproponowali identyczną — 18 gr. Różnią się — i to znacznie — pod względem oprocentowania depozytów. Pekao oferuje WIBID ON razy 0,91 proc., co przy obecnym kursie daje 1,24 proc., czyli nieznacznie poniżej stawek z rynku międzybankowego, który wynosi 1,37 proc. Konkurent gotów jest dać WIBID ON razy 1,31 proc., czyli 1,5 proc. Cena kredytu w obu ofertach jest zbliżona: WIBOR ON razy -1,65 proc. w Pekao i -1,66 proc. w PKO BP. Plus marża. Przy obecnych stawkach jest to cena zbliżona do zera.
— Na kontrakcie z samorządem bank może zarobić w trzech miejscach: na obsłudze, na oprocentowaniu kredytu lub zdobywając tańszy od rynkowej ceny depozyt — mówi jeden z bankowców, który do przetargu nie przystąpił, bo uważa, że przy takich cenach jak w przetargu w Krakowie zarobić się nie da.
— Komentowanie ofert jeszcze w czasie trwania przetargu nie jest właściwe. Mogę tylko powiedzieć, że do każdej transakcji przystępujemy tylko wtedy, gdy uzasadnia to rachunek ekonomiczny. Z powodzeniem realizujemy tę strategię na rynku obsługi samorządów — wyjaśnia Piotr Galas, dyrektor departamentu klienta korporacyjnego i sektora publicznego PKO BP.
— Cena zaproponowana przez nas w przetargu była adekwatna do znanych nam kosztów, wielowątkowej obsługi miasta oraz jego jednostek. Konsekwentnie będziemy kierować się zasadą świadczenia wysokiej jakości obsługi i finansowania projektów samorządów i jednocześnie generowania wartości ekonomicznej dla banku — mówi Rafał Petsch, szef departamentu instytucji finansowych i sektora publicznego Pekao.
Kwestia prestiżu
Już od wiosny tego roku było wiadomo, że bitwa o Kraków może być bezpardonowa. Wskazywały na to wcześniejsze potyczki o obsługę finansów dużych samorządów. W marcu PKO BP wygrał przetarg w Katowicach, pokonując ING Bank Śląski, który polegał na kwestiach formalnych, dość zresztą błahych. Odwoływał się do KIO, gdzie przegrał. Zapowiadał dochodzenie racji w sądzie, ale ostatecznie odpuścił. W banku pozostało poczucie niesmaku i rozczarowania, bo rozgrywka o Katowice miała w sobie spory ładunek emocjonalny. Bank Śląski obsługiwał miasto przez ćwierć wieku. Tu jest jego formalnacentrala, w której zatrudnia 2 tys. osób.
Tu płaci niemałe lokalne podatki. Emocje grają też niemałą rolę w Krakowie, gdzie Pekao od dekady obsługuje budżet i organizuje emisje obligacji. Utrzymanie miasta to oczywiście sprawa biznesowa, ale też kwestia prestiżu. PKO BP też ma ambicje i nie kryje się z planami podboju rynku dużych samorządów, na którym przez lata nie był obecny i teraz w przyspieszonym tempie odrabia stracony czas. Konkurenci żyją w przekonaniu, że Zbigniew Jagiełło, prezes banku, chce zdobyć koronę 12 miast z Unii Meropolii Polskich — klubu aglomeracji z liczbą mieszkańców powyżej 300 tys. każdy.
Obecnie jest w połowie drogi do celu. PKO BP obsługuje pięć największych samorządów. Tyle samo ma ich w portfelu Pekao. Kraków jest jedną z pereł w tej koronie. Miasto ma sporo spółek i jednostek zależnych. Na dodatek jest mocno zadłużone i częściej niż inne samorządy musi sięgać po kredyt bankowy. Biuro prasowe urzędu miasta informuje, że losy tego przetargu powinny rozstrzygnąć się do końca września. W przyszłym roku bankowców zajmujących się sektorem publicznym znowu czekają emocje. Pięcioletni przetarg rozpiszą: Łódź, obecnie obsługiwana przez Getin, oraz Warszawa, która ma teraz umowę z Citi Handlowym.
Na ostrej konkurencji zyskują samorządy, ponieważ otrzymują niższe ceny przy każdym przetargu. Zmiana operatora bankowego wiąże się też jednak z wydatkami po stronie miasta na samym początku współpracy, chociażby ze względu na wydatki związane z wysyłką listów do interesariuszy z informacją o nowym numerze rachunku.