Na rynku złota trwa bessa, a żółty metal w ostatnich dniach ustanowił pięcioletnie minimum.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia — z punktu widzenia inwestora siedzącego na dolarach jest bessa. Ale co, gdy ktoś inwestuje w polskim złotym?
Na rynku złota trwa bessa, a żółty metal w ostatnich dniach ustanowił pięcioletnie minimum.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia — z punktu widzenia inwestora siedzącego na dolarach jest bessa. Ale co, gdy ktoś inwestuje w polskim złotym?
Każdy inwestor ma jakiś punkt odniesienia. Dla większości funduszy będzie to tzw. benchmark. Ale dla 99 proc. inwestorów indywidualnych będzie to jakaś waluta. Inwestor z USA będzie liczył stopę zwrotu w dolarach: na giełdzie, w złocie czy w obligacjach Botswany. Ale inwestora z Polski interesuje na ogół to, jaki wynik z inwestycji uzyskał po przeliczeniu na złote.
Kurs złota w poniedziałek tuż po południu wynosił 1112,58 USD za uncję. Od nominalnego szczytu wszech czasów z września 2011 r. cena w dolarach amerykańskich spadła 42 proc. Czyli jest źle albo nawet bardzo źle. Ale nieco inne spojrzenie na ten sam aspekt ma inwestor z Polski. Dla niego cena złota (tj. kurs najbliższego kontraktu terminowego na Comeksie; nie mylić z faktyczną ceną jednouncjowego Krugerranda u najbliższego dilera) wynosi obecnie około 4,2 tys. zł. To w dalszym ciągu o 28 proc. mniej niż rekordowe 5,8 tys. zł osiągnięte prawie cztery lata temu. Nie to jest jednak najważniejsze. Rzecz w tym, że notowania złota wyrażone w złotych od początku 2014 r. znajdują się w hossie. Okienko względnie taniego złota (tj. poniżej 4 tys. za uncję) zostało chyba definitywnie zamknięte w listopadzie 2014 r.
Dla inwestora nie ma większego znaczenia, czy za wzrost rynkowej wartości jego złota odpowiada słabość polskiej waluty czy też nominalna aprecjacja kontraktów na nowojorskim Comeksie. A jak wiadomo, darowanemu zyskowi nie zagląda się w rodowód. Złoto spełniło swoje zadanie: ochroniło portfel polskiego inwestora przed stratami spowodowanymi deprecjacją złotego.
Czy złoto znów może wrócić poniżej 4 tys. zł za uncję? Jak najbardziej może i niewykluczone, że właśnie to zamierza zrobić. Notowania kontraktów na złoto mają teraz otwartą drogę do przetestowania poziomów 1030-1040 USD/oz., które wyznaczają całkowity koszt produkcji dla połowy światowego wydobycia. Przy dolarze za 3,85 zł (lub mniej) taka sytuacja oznaczałaby zejście cen złota (bez kosztów bicia i marży dilerskiej) poniżej 4 tys. zł/oz. Czy byłby to sygnał kupna? Prawdopodobnie tak, ale rynek już nie raz zakpił z tego typu prognoz i zaleceń.
Podpis: Krzysztof Kolany Bankier.pl