Bank pośrednika przekonuje samorządy, że powinny sobie nawzajem pożyczać pieniądze
Wraca pomysł banku komunalnego dla samorządów. No, może na początek chociaż platformy finansowej.
Niedawno zgromadzenie Związku Powiatów Polskich zobowiązało zarząd "do nawiązania współpracy z innymi ogólnopolskimi korporacjami samorządowymi oraz Bankiem Gospodarstwa Krajowego, w celu ewentualnego utworzenia samorządowego banku komunalnego". Pomysł chodzi samorządowcom po głowie od lat, a nigdy nie udało się go zrealizować. Teraz odgrzewa go BGK. Kolęduje po Polsce z propozycją utworzenia alternatywnego rynku finansowania dla samorządów, niezależnego od rynku bankowego.
— Jedne samorządy są nadpłynne i lokują nadwyżki w bankach. Inne potrzebują finansowania i zaciągają kredyty. Można byłoby skojarzyć jedne samorządy z drugimi — mówi Tomasz Mironczuk, prezes BGK, promotor projektu.
Wyrównywanie płynności
W całym sektorze samorządowym przeważają potrzeby nad nadwyżkami finansowymi, ale nadpłynności też jest sporo. Z przeprowadzonej BGK ankiety wśród samorządów wynika, że na koniec III kwartału 2010 r. na depozytach a vista trzymały one 10 mld zł, a na lokatach terminowych 6 mld zł. Zadłużenie sektora było dużo wyższe: zobowiązania z tytułu kredytów i pożyczek wyniosły 35 mld zł, a wyemitowanych obligacji 11 mld zł.
Ankieta pokazała, że 60 proc. samorządów poszukujących pieniędzy na rynku, potrzebuje płynności na okres do trzech miesięcy. Spośród tych, które mają nadwyżki, 75 proc. trzyma je lokatach o terminach zapadalności do dwóch miesięcy.
BGK przekonuje: po co mają one lokować pieniądze na niskooprocentowanych depozytach bankowych, skoro mogłyby kupić wyżej oprocentowane obligacje o krótkich terminach zapadalności, emitowane przez samorządy będące w potrzebie. Biorcy pieniędzy też dobrze wyszliby na takim biznesie, bo procent od papierów byłby niższy niż odsetki od kredytu. Niestety, BGK nie chce podzielić się swoimi szacunkami, o ile koszty takiej operacji byłyby niższe. Zapewnia tylko, że niższe niż stawki na rynku komercyjnym.
Sposób na kryzys
Dzisiaj jednak samorządowcy na koszty obsługi kredytów narzekać nie mogą. Banki biją się na przetargach o możliwość podstawienia finansowania i systematycznie schodzą z ceną. W ubiegłym tygodniu Poznań wytargował kredyt z marżą 0,42 proc. Marża 50 punktów bazowych jest obecnie standardem.
BGK zwraca uwagę, że na rynku panuje wyjątkowa koniunktura. Banki są nadpłynne, a nie mają gdzie lokować nadwyżek, bo przedsiębiorstwa wciąż nie zgłaszają zapotrzebowania na kredyty inwestycyjne. To samorządy od dwóch lat ciągną inwestycje. Naturalne jest, że przy sporej podaży spadną.
— W kryzysie ceny były zupełnie inne. Niełatwo też było dostać finansowanie. Gdyby samorządom udało się nawzajem zaspokajać płynność, mogłyby częściowo uniezależnić się od koniunktury na rynkach finansowych — przekonuje Tomasz Mironczuk.
Dotyczyłoby to jednak płynności krótkoterminowej. Kredyt inwestycyjny samorządy i tak będą musiały zaciągać w bankach.
— Aktywa sektora są niedopasowane do pasywów. Depozyty są krótkoterminowe, a zapadalność kredytów inwestycyjnych sięga 15 lat — wyjaśnia Dariusz Kacprzyk, dyrektor departamentu współpracy z korporacjami w BRE Banku.
Bank samorządowy
Problem dałoby się rozwiązać, gdyby samorządowcy mieli bank komunalny. Właśnie do takiego rozwiązania skłania się BGK. Na razie chciałby stworzyć platformę do kojarzenia samorządów i obsługi obligacji. Dopiero potem, gdyby oswoiły się z tym instrumentem, można byłoby myśleć o budowie banku komunalnego, np. jako spółki zależnej BGK.
To jednak pieśń odległej przyszłości, bo wcześniej trzeba by zmienić ustawę o BGK. I przekonać samorządy do pomysłu. W ubiegłym roku bank zaczął przekonywać do tego pomysłu metropolie, bo to one mają do odegrania kluczową rolę w jego planach — dysponują największymi pieniędzmi i na nich najłatwiej byłoby przetestować nowe rozwiązania. Po jesiennych wyborach samorządowych rozmowy często trzeba było zaczynać na nowe. Nie wiadomo, czy przyniosą rezultaty.
— Oczekiwania, że bank komunalny będzie tańszy niż komercyjny, są złudne. Założenie, że można taniej pożyczać dzięki tańszym depozytom, są fałszywe. Żeby założyć bank, trzeba mieć kapitały, know-how, systemy, ludzi. To wszystko kosztuje — komentuje Sławomir Lipiński, skarbnik Szczecina, i przypomina zakończony fiaskiem pomysł powołania banku komunalnego w tym mieście.
Banki komercyjne narzekają, że BGK znowu stawia się w roli uczestnika i animatora rynku.
— To pomieszanie pojęć. Z jednej strony jest to bank emisyjny, obsługujący finanse państwa, który teraz dodatkowo chce obsługiwać samorządy. Z drugiej, działa jak instytucja komercyjna, konkurująca z innymi bankami w przetargach na finansowanie samorządów — komentuje przedstawiciel jednego z banków.
16 mld zł
Tyle wnosi nadpłynność samorządów. Na lokatach a vista trzymają one 10 mld zł, na terminowych 6 mld zł...
45 mld zł
...takie jest zadłużenie samorządów z tytułu kredytów (35 mld zł) oraz emisji obligacji (11 mld zł)...
60%
...taka część samorządów potrzebuje finansowania krótkoterminowego na okres do trzech miesięcy...
Sonda
O sukcesie BGK
zdecydują koszty
Jeśli oferta będzie tańsza, skorzystamy — mówią samorządowcy. Wielu wśród nich sceptyków.
Mariusz Konopka skarbnik Bytomia:
Gdyby koszty obsługi w BGK były niższe, to zainteresowalibyśmy się taką ofertą. Do tej pory bardziej opłacało się nam zaciąganie drobniejszych kredytów, bo koszty emisji obligacji były dla nas barierą. W przypadku małych kwot ani obligacje, ani konwersja kilku kredytów na obligacje się nie opłacają.
Magdalena Flisykowska- -Kacprowicz, skarbnik Torunia:
Nasze doświadczenia pokazują, że oferta BGK nie jest aż tak konkurencyjna wobec banków komercyjnych. Proponował on już wcześniej różne rodzaje kredytów, np. na prefinansowanie wydatków na przygotowanie dokumentacji związanej z inwestycjami współfinansowanymi z UE. Taka oferta wydawała się atrakcyjna, bo oprocentowanie było preferencyjne, ale inne aspekty oferty już takie atrakcyjne nie były. Kredyt komercyjny okazał się cenowo zbliżony, marże bankowe banków komercyjnych są bowiem zbliżone do minimum.
Beata Orczyk skarbnik powiatu wielickiego:
Jestem sceptycznie nastawiona do budowy banku samorządowego. Bardziej wierzę w lokalne inicjatywy, które mogą poprawić sytuację finansową samorządów. Takim rozwiązaniem może być swego grupa zakupowa, złożona z kilku jednostek samorządu terytorialnego. Jeśli uda nam się wspólnie wyemitować obligacje za 100 mln zł, na pewno uzyskamy lepsze warunki, niż gdybyśmy mieli każdy z osobna emitować papiery po 10-20 mln zł.
Teresa Blacharska skarbnik Gdańska:
BGK prezentował taki pomysł skarbnikom Unii Metropolii Polskich i już wtedy byliśmy sceptyczni wobec tego pomysłu. Nie sądzę, żeby było to dla nas korzystne, ale być może teraz bank przemyślał nasze uwagi i zmienił coś w swojej propozycji.
Anna Jędrzejak skarbnik Opola:
Jeśli to miałoby służyć samorządom, jeżeli wiązałoby się to dla nas z tańszymi kosztami, to jestem za.
Eugeniusz
Twaróg, tm
Marta Bellon