Binderholz to gigant z branży drzewnej, który wywodzi się z Fügen w Tyrolu. Specjalizuje się w produkcji materiałów z litego drewna, które wykorzystuje się w budownictwie. Zatrudnia około 3 tys. osób, a jego roczne przychody przekraczają 1,3 mld EUR (5,9 mld zł).
Austriacy wybrali województwo warmińsko-mazurskie
Firma ma 14 zakładów — w Austrii, Niemczech, Finlandii oraz USA. Kolejny zapragnął postawić w Polsce i ze swoim planem zwrócił się do Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu (PAIH).
Starania o wejście na nasz rynek Binderholz rozpoczął jeszcze przed wybuchem pandemii. Początkowo tartak chciał ulokować na terenach byłego lotniska (ponad 100 ha) w podolsztyńskiej wsi Gryźliny. Kilkumiesięczne rozmowy z właścicielami terenu inwestycyjnego, czyli władzami gminy Stawiguda, oraz powiatu olsztyńskiego nic nie dały i Austriacy musieli odejść z kwitkiem.
Nie zrezygnowali jednak z planów inwestycyjnych w Polsce. Wkrótce zjawili się u burmistrza Nidzicy, niespełna 40 km na południe od Gryźlin, a w połowie 2020 r. podpisali nawet list intencyjny w sprawie budowy w okolicy wielkiego zakładu drzewnego. Na razie efektów tego listu nie ma.
Polscy producenci są przeciwni wejściu Binderholza
Jednym z powodów może być opór, z jakim spotkała się inwestycja. Od samego początku protestuje przeciwko niej polska branża drzewna. Jej przedstawiciele argumentują, że wielki tartak koncernu Binderholz — według wstępnych założeń ma przerabiać 250-300 tys. m sześc. drewna rocznie — to śmiertelne zagrożenie dla bytu rodzimych małych i średnich firm, bowiem pogłębiłby deficyt surowca w regionie. Jesienią zeszłego roku grupa ponad 50 przedsiębiorców z branży drzewnej na Warmii i Mazurach wystosowała do lokalnych władz list otwarty, w którym napisała, że jeśli Binderholz postawi w regionie tartak, ich firmy wcześniej czy później upadną, a chodzi o zakłady zatrudniające ponad 4 tys. pracowników.
Przedsiębiorcy zapowiedzieli też, że będą przekonywać każdą polską gminę, by nie wspierała austriackiej inwestycji, bo jest ona „szkodliwa dla polskiej gospodarki”.

Zakup hal, czyli do trzech razy sztuka
W tej sytuacji — jak wynika z naszych informacji — Austriacy wzięli się na sposób. Teraz mają kupić nie teren inwestycyjny, lecz gotowe hale, w których stworzą część przyszłej firmy, a część stricte tartaczna powstanie później na sąsiedniej działce. Tym razem w grę ma wchodzić jeden z tzw. parków logistycznych należących do firmy Panattoni, zlokalizowany w okolicach Bydgoszczy.
— Doszły do nas informacje o takich właśnie planach koncernu Binderholz. Gdyby je zrealizował, oznaczałoby to wejście na polski rynek tylnymi drzwiami — mówi Rafał Szefler, dyrektor biura Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego (PIGPD).
Zakup hal magazynowo-produkcyjnych od prywatnego właściciela nie wymaga zgody władz samorządowych, więc jego zdaniem Austriacy mogliby w istniejącym obiekcie zlokalizować np. linie wytwórcze do produkcji drewna klejonego, czyli to, co zamierzali postawić w drugim etapie inwestycji. Tartak oraz linię do strugania drewna można natomiast zbudować nieco później w bezpośrednim sąsiedztwie.
— Dowiedziałem się, że właśnie na położonej za płotem działce ma stanąć główna część inwestycji koncernu Binderholz — dodaje dyrektor biura PIGPD.
Ten nowy pomysł pozwoliłby Austriakom na zrealizowanie planów dotyczących Polski w terminie zbliżonym do zakładanego pierwotnie — budowa rozpocznie się w połowie tego roku, a produkcja ruszy w połowie 2022 r.
Zainteresowani nabrali wody w usta
O odniesienie się do tych informacji poprosiliśmy wszystkich zainteresowanych. Ewelina Ciuchta, która reprezentuje firmę Panattoni, poinformowała, że nie udzieli żadnego komentarza. Również koncern Binderholz nie odpisał na nasze pytania dotyczące ewentualnego zakupu nieruchomości spod Bydgoszczy. Poprzednim razem, gdy kontaktowaliśmy się z austriacką firmą, Christian Kolbitsch, szef marketingu, stwierdził, że Binderholz „bada możliwości inwestycji w kilku krajach, a po podjęciu decyzji wystosuje komunikat prasowy”.
Daria Wąsiewska, rzeczniczka PAIH, potwierdziła, że agencja wspierała firmę Binderholz w rozmowach dotyczących zakupu terenów inwestycyjnych z włodarzami gminy Stawiguda, jak również z burmistrzem Nidzicy.
— Biorąc pod uwagę dobro procesu decyzyjnego, nie komentujemy obsługiwanych przez nas projektów — dodała zaraz rzeczniczka PAIH.
Przypomnijmy, że zgodnie ze wstępnymi założeniami megatartak austriackiej firmy miał kosztować nawet około 300 mln EUR. W zakładzie, gdy osiągnie on już pełnię mocy produkcyjnych, miało pracować około 500 osób.
Podczas wiosennej zapaści 2020 produkcja branży drzewnej spadła o ponad 30 proc. — wynika z danych GUS. Potem jednak z każdym miesiącem sektor nadrabiał zaległości. W grudniu wartość produkcji sprzedanej wyrobów z drewna była o 22 proc. wyższa niż rok wcześniej.
W całym 2020 r. produkcja tarcicy w Polsce wyniosła 3,14 mln m sześc., o prawie 4 proc. mniej niż rok wcześniej. Największy udział miała tarcica z drzew iglastych, której produkcja sięgnęła 2,83 mln m sześc. W tym przypadku spadek w stosunku do wyników z 2019 r. przekroczył 4 proc.
Mniejsza niż w 2019 r. była również produkcja płyt wiórowych oraz innych płyt drewnopodobnych. W zależności od rodzaju produktu skurczyła się o 1,8-6,7 proc.
Nie tylko Binderholz ma trudności z wejściem do Polski. Austriacki Egger, który zbudował pod Olsztynem zakład płyt wiórowych i blatów do mebli za miliard złotych, w 2016 r. miał trudności z uzyskaniem zgody na wejście do specjalnej strefy ekonomicznej i skorzystanie ze zwolnień podatkowych. W latach 2015-16 dwukrotnie nie dostał zgody rządu na grant, choć podobną inwestycję polskiej firmy Forte rząd wsparł grantem wysokości 57,1 mln zł. Potem prokuratura prowadziła śledztwo w związku ze sprzedażą gruntów. Następnie inwestor borykał się z oporem mieszkańców. W październiku 2017 r. wbito łopatę pod fabrykę, ale dwa miesiące później Wojewódzki Sąd Administracyjny uchylił decyzję wojewody o umorzeniu odwołań kilku osób prywatnych, stowarzyszenia oraz firmy (starosta nie uznał ich za strony). Firmę popierała Ogólnopolska Izba Gospodarcza Producentów Mebli.