Biznesowy wyścig żółwia z zającem

Mirosław KonkelMirosław Konkel
opublikowano: 2022-12-19 20:00

Zamiast zazdrościć innym wrodzonych zdolności, nastaw się na ciągłą naukę i rozwój. Wytrwałość znaczy więcej niż talent.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • dlaczego żółwie często mają lepsze wyniki w pracy niż zające
  • dlaczego mimo to firmy promują zajęczą kulturę zarządzania
  • dlaczego firma IBM się uratowała, a Enron upadł
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Zacznijmy od bajki, którą 2,5 tys. lat temu spisał grecki bajkopisarz Ezop. Zając śmieje się z powolnych ruchów żółwia i przechwala własną szybkością. Żółw proponuje mu wyścig, na co pyszałkowaty zając chętnie przystaje. Startują na komendę. Po chwili szarak ogląda się za siebie i widzi, że jego ociężały rywal uszedł tylko kilka kroków. Pewny zwycięstwa zając postanawia uciąć sobie drzemkę. Żółw wolno, lecz konsekwentnie przebiera nogami i to on pierwszy przekracza linię mety.

Morał tej opowiastki? Nie zawsze wygrywają ci, którym przypisuje się największe zdolności. Na potwierdzenie tej tezy profesorowie opowiadają o studentach z wysokim IQ, którzy kończą studia z gorszymi wynikami niż ich mniej błyskotliwi koledzy. Trenerzy mówią natomiast o zawodnikach z zadatkami na mistrzów, którzy w pewnym momencie zaczynają opuszczać treningi i dają się wyprzedzić sportowym średniakom. Błyskawiczny sukces sprawia, że ludzi osiadają na laurach. Dopóki wszystko przychodzi im z łatwością, są nie do pokonania. Gdy jednak postępy zaczynają wymagać wysiłku, odpuszczają sobie i kończą jako przegrani.

Upór wygrywa:
Upór wygrywa:
Nawet skromne zdolności można pomnożyć dzięki systematycznej pracy – wiedzą o tym liderzy o mentalności żółwia.
Adobe Stock

Miłe złego początki...

Żółw zwycięża nie tylko w świecie nauki i sportu, ale także w biznesie – przynajmniej w perspektywie długofalowej. Zając awansuje zbyt wcześnie i zamiast próbować dorosnąć do kolejnych stanowisk, popada w samozachwyt. Myśli, że już nie musi się uczyć, pracować nad sobą i pokazywać, na co go stać, bo i tak nie ma sobie równych. Tym samym cofa się w rozwoju. W rezultacie rozczarowuje tych, którzy go promowali, co w wielu przypadkach skutkuje degradacją, a nawet złamaniem kariery. Żółwiowi wejście na szczyt zajmuje dużo więcej czasu, ale gdy już się tam dostanie, nikt nie ma wątpliwości, że sobie na to zasłużył. Każdą decyzją, działaniem potwierdza swój profesjonalizm.

Zając działa zrywami. Jego zapał do pracy znika równie szybko, jak się pojawia. Mało który projekt doprowadza do końca. W żółwiu jest mniej entuzjazmu, za to więcej wytrwałości. Kiedy za coś się bierze, to kończy. Zawsze dowozi wyniki. Gdyby chodziło o utratę wagi, zając stosowałby rzekomo lecznicze głodówki i pił upiorne herbatki, by po paru dniach znów rzucić się na niezdrowe jedzenie. Co jakiś czas gubiłby kilogramy, a potem je odzyskiwał z nawiązką. Żółw tymczasem zrezygnowałby z wszystkich cudownych diet na rzecz zmiany trybu życia, a jego racjonalne metody przyniosłaby trwałe efekty.

Chciałoby się powiedzieć, że żółwie zostają docenione zawsze, choć rzadko od razu, ale nie byłoby to prawdą. Najczęściej obiektem powszechnego podziwu są zające. Malcolm Gladwell, kanadyjski dziennikarz naukowy, tłumaczy to obsesją społeczeństwa na punkcie osiągnięć przychodzących naturalnie i bez wysiłku. Jego zdaniem we współczesnej kulturze dużo się mówi o samorozwoju, ale w głębi serca najbardziej cenimy „urodzonych” liderów, czempionów i herosów. Nasi idole mają cechy niemal boskie – spektakularne sukcesy przychodzą im jakby od niechchcenia. Mimowolnie zdobywają miliony. Robią zawrotną karierę, nie starając się o to. Aż dziw, że nie słyszymy o Robercie Lewandowskim, który strzelał gole jeszcze w łonie matki, albo o prof. Januszu Filipiaku (tym od Comarchu), który już w kołysce opowiadał się za zmniejszeniem spożycia mięsa na terenach wiejskich.

Żółwie, czyli nudne pracusie, nie mają dobrej prasy – jak Lou Gerstner, który uratował IBM przed bankructwem. Ponieważ nie dokonał tego z dnia na dzień, specjaliści z Wall Street uwielbiali z niego szydzić. Gdy zmieniał kulturę organizacyjną firmy, ceny jej akcji stały w miejscu. Menedżera nazwano nieudacznikiem. Po kilku latach IBM odzyskał jednak pozycję lidera branży, a krytycy Gerstnera zaczęli głosić na jego cześć peany.

... a na końcu Enron

Malcolm Gladwell twierdzi, że kult wrodzonych zdolności przyczynił się do upadku Enronu, który zatrudniał głównie absolwentów prestiżowych uczelni. Pracownicy uważali za swój obowiązek sprawianie wrażenia osób wybitnie utalentowanych. Nie próbowali niczego się uczyć, a tym bardziej przyznawać do błędów, bo to obnażyłoby ich niedoskonałość. Wszyscy wiemy, że finał tej historii był gorszy niż koniec bajki sprzed 2,5 tys. lat.

To oczywiste, że wzorem dla nas powinien być żółw, a nie zając. Trudno jednak inspirować się kimś, kto raczej odrzuca nas niż pociąga. Zwróciła na to uwagę prof. Carol Dweck, amerykańska psycholog, w książce „Nowa psychologia porażki”: „W dzieciństwie kazano nam wybierać między utalentowanym, ale nieodpowiedzialnym zającem, i nudnym, lecz wytrwałym żółwiem. Mieliśmy z tego wyciągnąć naukę, że wygrywa ten, kto jest konsekwentny i systematyczny. Ale powiedzmy sobie szczerze – kto naprawdę chciałby być żółwiem? Nie, każdy z nas wolał być zającem, tylko nieco sprytniejszym”. Wybacz, drogi Ezopie, ale musimy znaleźć sobie inny wzorzec do naśladowania.