BMW M3 Touring: więcej mocy niż przestrzeni

Marcin BołtrykMarcin Bołtryk
opublikowano: 2025-01-17 14:13

Nadwozie kombi. Pierwsze skojarzenia? Rodzina i praktyczność, lecz także odpowiedzialność, opanowanie i stateczność. Z pewnością nie dynamika, adrenalina i moc. Tymczasem motoryzacja potrafi połączyć te dwa, wydawać by się mogło, odległe światy.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Wózek na zakupy o napędzie rakietowym? Niby nie ma sensu, a jednak. I to nie tylko na zawodach Red Bulla pod tytułem zjazdy na byle czym. Ma głęboki i wysoko ceniony sens również na naszych ulicach. Na sensie tym próbują zarobić wielcy świata motoryzacji. Cała tzw. wielka trójka oferuje niemal wyczynowe kombiaki. Mercedes ma m.in. model Mercedes-AMG C 63 S E Performance Estate, Audi kusi modelem RS4 Avant, a BMW – M3 Competition Touring. Nic, tylko wybierać.

Touring znaczy argument

W gamie serii 3 od BMW z jednej strony M3 Touring jest najbardziej praktycznym sportowcem, z drugiej – najdzikszym kombi. Jest też autem nieco… niedzisiejszym. Nie idzie mi o to, że jest przestarzałe, tylko że to wręcz nieprawdopodobne, że obecnie ktoś decyduje się na produkcję i sprzedaż auta czysto spalinowego, ekstremalnie zestrojonego, dzikiego. Zupełnie jakby nie istniały normy emisji, obowiązkowi elektroniczni asystenci i inne tego typu chomąta. Dosłownie! Jeżdżąc tym autem, niby wiesz, że masz do czynienia z nadzianą elektroniką ekstremalnie nowoczesną maszyną. Jednocześnie cała ta nowoczesność pozwala ci zapomnieć o czasach, w jakich żyjesz. Masz wrażenie, że poza trybami jazdy comfort, sport i track M3 Competition Touring ma też tryb przeszłość pozwalający cofnąć się przed erę owych chomąt. Do rzeczy. Pod maską szalonego kombiaka od BMW pracuje sześciocylindrowa, rzędowa jednostka benzynowa. Ma turbodoładowanie, nie ma wspomagania elektrycznego. Rezultat? 530 czysto spalinowych koni mechanicznych i 650 czysto spalinowych niutonometrów momentu obrotowego. Dziś w tym segmencie to rzadkość.

Rzadkością, ale już tylko w gamie BMW, jest też to, że M3 możesz mieć z bagażnikiem mieszczącym 500 l. Zgoda, przestrzeni jest mniej niż mocy, ale fakt ten czyni z M3 Touring najbardziej wszechstronną em trójkę w gamie oraz w historii (nie licząc kilku eksperymentów). Mógłbym się teraz rozpisywać o praktycznych zaletach M3 w nadwoziu typu kombi, bo takowe ma – jak to kombi. Jest wspomniany 500-litrowy bagażnik, jest składana tylna kanapa, jest też pokaźny otwór załadunkowy. Zapakowanie walizek i toreb na wakacyjny wypad nie będzie większym wyzwaniem dla rodziny 2+2. Są relingi, zatem rowery czy narty też wchodzą w grę. Zgoda, można M3 Touring spokojnie podróżować. Będzie nieco mniej komfortowo niż w cywilnych BMW 3 Touring, ale się da. Niemniej nie mogę oprzeć się wrażeniu, że M3 Touring nie powstało dla praktyczności. Dostało ją jako argument. Argument, który ma przekonać domowników do zakupu M3… kombi, znaczy.

Kombidrift

Niech cię nie zmyli rodzinny charakter nadwozia. BMW M3 Competition Touring to rasowy sprinter. Wystarczy nadmienić, że od zera do 100 km/h przyspiesza szybciej, niż czyta się pełną nazwę modelu (3,6 s). Tak na marginesie – M3 z nadwoziem sedan jest o 0,1 s szybsze. Rodzinne kombi bez problemu rozpędzisz do 250 km/h (z uwagi na ogranicznik). Jeśli natomiast zechcesz dopłacić (pakiet M Driver), barierą stanie się 280 km/h. Z kronikarskiego obowiązku muszę zwrócić uwagę, że pokaźne stado koni mechanicznych, niewspomagane elektrycznym parobkiem i nieustannie poganiane przez turbosprężarkę, pić musi. Przy umiarkowanym wykorzystaniu potencjału minimum 15 l/100 km. Przy traktowaniu M3 Touring jak statecznego kombi pewnie można zejść poniżej 10 l/100 km, tyle że wtedy… po co kupować M3. Właśnie, po co?

Podstawowym argumentem za jest napęd. Rewelacyjny. Przekazuje moc na obie osie i nazywa się MxDrive. Co istotne dla wielbicieli BMW, daje możliwość całkowitego odłączenia napędu na przód i delektowania się jazdą tylnonapędowym potworem. Zresztą BMW daje niespotykaną swobodę wyboru i mnogość ustawień charakterystyki pracy silnika, skrzyni i zawieszenia. Naprawdę trudno się zdecydować. W ustawieniu komfortowym napęd jest skuteczny, ale raczej neutralny. Po wybraniu bardziej sportowego ustawienia ujawnia się wyraźna preferencja tylnej osi. W trybie 2WD do dyspozycji mamy 10-stopniową kontrolę trakcji, dzięki której luzowanie kagańca jest stopniowane dosłownie jak w grze komputerowej. Wisienką jest… analizator driftu, który ocenia nasze dokonania w tej dyscyplinie, mierząc prędkość, czas, kąt wychylenia. Czujecie? W kombi…

Okej, analizator driftu to bajer. Fajny, ale niekoniecznie potrzebny. Niemniej najwspanialsze w tym samochodzie jest to, że mimo pokaźnej garści różnego rodzaju analizatorów, asystentów, interfejsów i innych cyfrowych słów auto potrafi jeździć wyjątkowo analogowo. Tradycyjnie już dla BMW motor i skrzynia biegów to duet dobrze rozumiejących się towarzyszy. Automat o zmiennej charakterystyce pracy pozwala wybrać jeden z trzech poziomów ostrości – to rozwiązanie (od czasów M3 E46) jest najbardziej rozpoznawalną cechą BMW M klasy średniej. Od miękkich cywilnych przełożeń po sążniste kopniaki z bulgotem wydechu w tle przy redukcjach. Przy sportowych ustawieniach rzędowa szóstka kręci się do ponad 7 tys. obr./min i drze się przy tym jak… to kiedyś bywało. Doprawdy, pod wieloma względami nowe M3 zabierze cię w przeszłość. Cudowną, analogową, mechaniczną przeszłość.

Piękne różnice

Jest jeszcze jedna rzecz, za którą doceniam ten samochód. To jego wyjątkowość. W mocnych kombi z tego segmentu można wybierać. I to jest wspaniałe. Sami przyznacie, że dziś różnice w charakterystyce modeli poszczególnych producentów zaczynają się zacierać. W przypadku aut elektrycznych ograniczają się w zasadzie wyłącznie do mocy, zasięgu czy dizajnu lub pracy zawieszenia. Takie rzeczy jak sposób oddawania mocy, praca skrzyni biegów… no cóż. Tymczasem w przypadku mocnych cały czas jest wybór, a każdy z kandydatów co prawda gra w tej samej orkiestrze, ale na zupełnie innym instrumencie. Konkurent BMW numer jeden, Mercedes-AMG C 63 S E Performance Estate, to równie szalone kombi, ale szalone inaczej. Ma imponujące 680 KM, ale pochodzą z dwulitrowego, czterocylindrowego silnika benzynowego wspieranego elektrykiem.

Takie rozwiązanie ma zwolenników i przeciwników. Jest, a w zasadzie jeszcze jest (produkcja zakończona w 2024 r., stan na 16.01.2025 r. – w Polsce zostały trzy egzemplarze) Audi RS4 Avant. Może i jest najsłabsze z tej trójki (450 KM), ale pod maską ma zupełnie inną niż BMW i Mercedes konstrukcję – 2,9-litrowe doładowane V6. O następcy nic nie wiadomo. Ani czy będzie, ani co będzie go napędzać. Niemniej liczę, że nadal będzie to V6. Bo można się spierać, czy lepszy jest ten najmocniejszy, czy ten najszybszy. Czy wolisz brzmienie sześciu cylindrów w układzie rzędowym, czy też widlastym. A może wystarczą cztery popędzane elektrykiem? I to jest najpiękniejsze. Wybór. Cel podobny, metoda inna. Ot to, co w motoryzacji najpiękniejsze.

Ocieplający pean

Umówmy się – auta sportowe nie mają najlepszej opinii na ulicach. Te usportowione również. Jest wysoce prawdopodobne, że wybierając M3, zostaniesz przez gawiedź zaszufladkowany jako zdobywca rond (bokiem), mistrz lewego pasa czy poganiacz długimi. To oczywiście nie wina marki, lecz kierowców, którzy do serca biorą sobie informacje, że ich auto nadaje się i na tor, i na ulicę, a potem traktują ulicę jak tor (i nierzadko odwrotnie). Tak czy inaczej, M3 w nadwoziu kombi może ocieplić wizerunek BMW M. No bo jak się złościć na… rodzinny samochód.