Bukmacherom lifting nie wystarczy

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2015-06-30 22:00

EGBA, zrzeszająca największych internetowych bukmacherów, chce głębokich zmian w ustawie hazardowej.

W połowie czerwca na biurko prezydenta trafiła przyjęta przez posłów nowelizacja ustawy hazardowej. Zawarto w niej m.in. zapis, umożliwiający firmom bukmacherskim z całej Unii Europejskiej staranie się o licencję na oferowanie w Polsce zakładów wzajemnych przez internet bez rejestrowania tu spółki — wkrótce wystarczy tylko ustanowienie przedstawiciela.Według różnych szacunków, do niezarejestrowanych w Polsce i niepłacących tu podatków bukmacherów należy około 90 proc. rynku. Resztę mają licencjonowani operatorzy: STS, Fortuna, Milenium, Totolotek i E-toto.

Zagraniczni bukmacherzy w większości oficjalnie wycofali się z Polski po zmianach w przepisach, wprowadzonych w 2010 r. po tzw. aferze hazardowej. Nie zanosi się na to, by szybko wrócili — takie sygnały płyną do przedstawiciela EGBA, Europejskiego Stowarzyszenia Gier Losowych i Zakładów Wzajemnych.

— To, że ustawę choć trochę zmieniono, jest pozytywnym sygnałem, ale nadal nie rozwiązano dwóch największych problemów branży: zbyt wysokiego opodatkowania i zbyt wąskiego katalogu gier, które można organizować w internecie — mówi Maarten Haijer, sekretarz generalny EGBA, którego członkami są m.in. BetClic, Bet-at-Home i Expekt. Bukmacherzy uważają, że obowiązująca w Polsce stawka podatkowa — 12 proc. od obrotów — jest zdecydowanie zbyt wysoka. Powołują się na przykład Danii, gdzie trzy lata temu zmieniono prawo i wprowadzono 20-procentowy podatek od przychodu brutto (czyli od wygranych), zezwalając również na reklamę bukmacherów. Efekt — rynek hazardu on-line należy teraz w 95 proc. do płacących podatki w Danii operatorów.

— Wcześniej proporcje były odwrotne. Dziś w Danii zarejestrowanych jest 41 operatorów, a wpływy podatkowe z internetowego hazardu przekraczają — w przeliczeniu — 250 mln zł. W Polsce to ponad 10 razy mniej — mówi Bartosz Andruszaniec, radca prawny, reprezentujący EGBA w Polsce.

Przedstawiciele zagranicznych bukmacherów nie chcieli deklarować, czy wprowadzane ułatwienia w uzyskiwaniu licencji skłonią ich do powrotu na polski rynek — ale raczej nie ma co się tego spodziewać. Tymczasem ich krajowi konkurenci wysuwają podobne postulaty zmian w prawie — i podobnie odbijają się od ściany.

— Co do zasady zgadzamy się z postulatami zagranicznych bukmacherów. Obowiązująca w Polsce ustawa hazardowa jest zła, a model opodatkowania — nieefektywny. Przykłady z innych krajów Europy pokazują, że korzystne i dla budżetu, i dla rynku byłoby opodatkowanie wygranych, a nie obrotów. Warto jednak podkreślić, że my krytykujemy ustawę, ale jej przestrzegamy, mamy licencję, płacimy podatki. Zagraniczni bukmacherzy byliby bardziej wiarygodni, gdyby postarali się w Polsce o licencję. Tymczasem działają wbrew prawu i korzystają na tym, kontrolując prawie 90 proc. rynku — mówi Mateusz Juroszek, prezes STS. © Ⓟ

My krytykujemy ustawę, ale jej przestrzegamy, mamy licencję, płacimy podatki. Zagraniczni bukmacherzy byliby bardziej wiarygodni, gdyby postarali się w Polsce o licencję.

Mateusz Juroszek, prezes STS