Byłoby spokojnie, gdyby nie PKO

Paweł Zielewski
opublikowano: 1998-11-27 00:00

Byłoby spokojnie, gdyby nie PKO

Tak spokojnego tygodnia w polskiej bankowości dawno nie było. No, może poza samym jego końcem, kiedy to w drżenie wszystkich zainteresowanych wprowadziły informacje o gotowej krótkiej liście kupców ponad połowy udziałów Pekao SA. Jednak nic ponadto nie zakłóciło względnego spokoju finansistów.

OD POŁOWY tygodnia serca mocniej zabiły klientom polskich banków. Ogłoszenie przez PKO BP zmniejszenia oprocentowania rachunków oszczędnościowo-rozliczeniowych z 13 do 10 proc. może spowodować spore przesunięcia klienteli między bankami. Z punktu widzenia tzw. prostego człowieka, zwanego też drobnym ciułaczem — obniżenie oprocentowania ROR-u znaczy odebranie mu samej tylko możliwości zarobku na pieniądzach trzymanych w banku. Do tej pory słychać było jedynie o obniżaniu oprocentowania lokat. Na ich złożenie stać jednak jest tych, którzy potrafią wyskrobać z portfela jakieś nadwyżki. Ale z boku stoi tłum, którego najzwyczajniej w świecie na to nie stać.

ILU KLIENTÓW da się przekonać, że obniżenie wartości jego rachunku praktycznie nie będzie miało znaczenia? Ilu da się przekonać, że odsetki od drobnych w większości kwot (z punktu widzenia banku) nie liczą się w ostatecznym rozrachunku? Nie wierzę, by wszyscy gładko przełknęli argument PKO BP: nie tylko my musimy dokonać takiej korekty oprocentowania. Wkrótce uczynią to inni. A powód jest wspólny dla wszystkich banków oferujących konta osobiste: konieczne są ograniczenia kosztów działania.

PKO BP nie ujawnił, ile kosztuje bank obliczenie odsetek od pieniędzy zgromadzonych na jednym koncie. Można jednak przypuszczać, że w większości przypadków koszt takiej operacji przekracza wysokość dodatkowych pieniędzy, jakie do salda rachunku są dopisywane. Oczywiście klienta to nie obchodzi. On myśli — ja mógłbym zarobić, ONI mi tę możliwość zabierają. Bank może stać się ofiarą własnej decyzji, a przede wszystkim tego, że najpierw coś ogłasza, a potem na gwałt próbuje tłumaczyć dlaczego coś zmienia. Nie odwrotnie, jak to być powinno. Sceptycy twierdzą jednak, że gdyby część klientów odeszła z PKO BP, bankowi mogłoby to wyjść tylko na zdrowie. Przynajmniej kolejki przed okienkami były mniejsze.