Gdy w kraju zmienia się ekipa rządząca, dla byłych ministrów przychodzą trudne czasy na rynku pracy. Ten problem nie dotyczy już jednak Mateusza Szczurka, który w rządzie Ewy Kopacz dzierżył tekę ministra finansów (MF). Z naszych informacji wynika, że były szef fiskusa dołączył właśnie do warszawskiego zespołu Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju (EBOR).

25-osobowe biuro to jeden z największych oddziałów banku. Mateusz Szczurek wygrał rekrutację na fotel regionalnego ekonomisty (lead regional economist), a jednocześnie objął stanowisko associate directora. Nowe miejsce pracy byłego ministra nie jest przypisane do konkretnego kraju, a aplikować mógł na nie każdy. Wcześniej tę posadę zajmował Niemiec Alexander Lehmann, który wybrał brukselski think-tank Breugel.
Na barkach byłego ministra spocznie obowiązek przygotowywania analiz makroekonomicznych i sektorowych i wnoszenia wkładu w strategie inwestycyjne nie tylko w Polsce, ale także w krajach bałtyckich, na Węgrzech, Słowacji, w Rumunii i Bułgarii. To w dużej mierze powrót do korzeni, bo przed wejściem w świat polityki Mateusz Szczurek był przez lata głównym ekonomistą na Europę Środkową i Wschodnią w banku ING. W EBOR nie będzie podlegał szefowi biura w Warszawie, lecz… byłemu podwładnemu w resorcie finansów.
Artur Radziwiłł od kilku miesięcy pracuje w centrali EBOR w Londynie jako dyrektor ds. polityk gospodarczych. Finansiści znają się nie tylko z gmachu przy Świętokrzyskiej, studiowali też razem na uniwersytecie w Sussex. Pracę dla EBOR Mateusz Szczurek będzie godził z zasiadaniem w Europejskiej Radzie Budżetowej (European Fiscal Board), o czym w połowie sierpnia informował „Dziennik Gazeta Prawna”.
To nowe ciało doradcze Komisji Europejskiej, która zleca mu przygotowywanie opinii na temat finansów publicznych i polityki gospodarczej członków strefy euro. Z naszych ustaleń wynika, że Rada może oficjalnie wystartować pod koniec października. Mateusz Szczurek przeszedł już pomyślnie etap opiniowania przez Europejski Bank Centralny i rady fiskalne w krajach członkowskich. Polska nie ma formalnie wpływu na rekrutację, bo u nas taka rada nie istnieje. Bruksela wymaga, żeby mieli ją członkowie Eurolandu, państwom spoza strefy jest jedynie rekomendowana.
— Im więcej Polaków na prestiżowych stanowiskach za granicą, tym lepszy wizerunek naszego kraju, którego szczególnie teraz potrzebujemy — mówi Piotr Kuczyński, główny ekonomista Xeliona. Przypomina, że polscy ekonomiści są cenieni. — Najlepsze przykłady to Marek Belka, który pomagał w odbudowie gospodarki Iraku i zajmował ważne stanowiska w międzynarodowych instytucjach finansowych, czy Leszek Balcerowicz od kilku miesięcy doradzający władzom Ukrainy w reformach — podkreśla Piotr Kuczyński. © Ⓟ