Amerykański koncern, zmuszony ograniczyć produkcję izoglukozy, złożył pozew i... wszedł w produkcję alkoholu.
Wiele wskazuje na to, że polski rząd czeka kolejna przeprawa podobnie jak z Eureko. Tym razem arbitraż międzynarodowy rozstrzygać będzie sprawę Cargilla, jedynego w Polsce producenta izoglukozy, zbożowego słodu do napojów. Powodem jest niedotrzymanie umów inwestycyjnych, za co Amerykanie domagają się 130 mln USD rekompensaty.
— W kwietniu firma złożyła pozew w sądzie arbitrażowym. Sąd potrzebuje kilku miesięcy na zatwierdzenie składu sędziowskiego i wyznaczenie trzech arbitrów. Tego typu sprawy ciągną się jednak latami — mówi Joanna Byczyńska z Cargilla, który ma fabrykę w Bielanach Wrocławskich.
O co ten spór? Najpierw rząd Jerzego Buzka zaoferował Amerykanom korzystne warunki inwestycji z możliwością rozwinięcia mocy produkcyjnych do 120 tys. ton, a następnie ekipa Leszka Millera, która negocjowała limity produkcyjne z UE, drastycznie je ograniczyła. W tym czasie fabryka produkowała 40 tys. ton izoglukozy. Ostatecznie w wyniku negocjacji z UE uzgodniono limit niespełna 27 tys. ton, mimo że Bruksela pod naciskiem europejskich koncernów obstawała twardo przy 3 tys. ton. Przed zakładem stanęło widmo ograniczania mocy produkcyjnych. Amerykański inwestor jednak nie złożył broni. Część nadwyżki mocy firma wykorzystała do uruchomienia produkcji alkoholu surowego, który uzyskuje na bazie produktów ubocznych izoglukozy.
— Dostarczamy go producentom alkoholu oraz bioetanolu do produkcji biopaliw. Nadal jednak szukamy nowych możliwości zarobku — przyznaje Joanna Baczyńska.