W ciągu dwóch pierwszych miesięcy 2025 r. w UE dynamicznie wzrosło zainteresowanie osobowymi samochodami elektrycznymi. Zarejestrowano ich prawie 255,5 tys., o 28,4 proc. więcej niż przed rokiem - wynika z danych Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Pojazdów (ACEA). Największe wzrosty zanotowano we Włoszech (+71 proc. r/r), w Niemczech (+41 proc), w Belgii (+38 proc.) i Holandii (+25 proc.). Obecnie elektryki odpowiadają za prawie 16 proc. unijnej sprzedaży nowych osobówek, w porównaniu z nieco ponad 11 proc. rok temu.
- Tak dynamiczny wzrost to efekt przede wszystkim unijnych przepisów zaostrzających od 2025 r. średnie normy emisji sprzedawanych aut. W ślad za nimi idą działania koncernów, których celem jest zachęcenie do wyboru samochodu elektrycznego. To głównie akcje dotyczące polityki cenowej i rabatowej. Myślę, że możemy już zacząć mówić o wojnie cenowej - twierdzi Maciej Mazur, dyrektor zarządzający Polskim Stowarzyszeniem Nowej Mobilności.
W Polsce sytuacja wygląda podobnie. Choć mamy do czynienia z wolumenem wielokrotnie mniejszym niż na zachodnich rynkach - w styczniu i lutym zarejestrowano u nas prawie 2,8 tys. elektryków - to wzrost o 13 proc. r/r może imponować. Tym bardziej, że 2024 r. elektryki zakończyły na 3-procentowym minusie.
Również w naszym kraju przyczyny rosnącego zainteresowanie upatrywane są w rabatach.
- Od września 2024 r., kiedy to zainteresowanie elektrykami było wyjątkowo niskie, obserwujemy systematyczny wzrost liczby użytkowników poszukujących aut elektrycznych na naszej platformie. Liczba przeglądających oferty aut z napędem elektrycznym była w poszczególnych dniach marca tego roku nawet pięciokrotnie większa niż we wrześniu 2024 r. Jest to związane z pojawieniem się na rynku atrakcyjnych cenowo ofert, m.in. samochodów chińskich, coraz lepszych rabatów, a także – w ostatnim czasie – z powrotem dotacji - mówi Marek Srębowaty, dyrektor ds. e-commerce w Superauto.pl
O jakich rabatach mówimy? Z danych zebranych przez Superauto.pl (stan na 31.03.2025 r.) wynika, że upusty mogą sięgać nawet 40 proc. Przykład? Mercedes EQS SUV 450 4-Matic AMG, nowy ale z rocznika 2023. Cena katalogowa 770,2 tys. zł możliwy do uzyskania rabat: 301,2 tys. zł (39 proc.) Coś tańszego? Hyundai Kona Electric 65 kWh Smart, rocznik 2025. W katalogu kosztuje 206,9 tys. zł, ale można nim wyjechać uiszczając kwotę o prawie 47,6 tys. zł niższą. (-23 proc.)
Rodząca się wojna cenowa to poważne wyzwanie dla wtórnego rynku aut na prąd. Już teraz pojawiają się problemy z odsprzedażą.
- O ile na auta nowe jest coraz więcej chętnych, to zainteresowania używanymi pojazdami elektrycznymi jest obecnie znikome. Takich klientów praktycznie nie ma na rynku. Dlatego, chociaż w ramach swojej działalności skupujemy samochody używane, nie jesteśmy obecnie zainteresowaniu zakupem używanych aut elektrycznych. Na obecnym etapie rozwoju rynku wiązałby się to z dużym ryzykiem. Rynek używanych aut elektrycznych dopiero w Polsce raczkuje. Spodziewam się ponadto, że spora część samochodów, które trafiły do Polski z importu, zostanie wywieziona na inne rynki, gdyż polski rynek nie jest gotowy na ich absorpcję - uważa Mateusz Szczypka, dyrektor ds. zarządzania stokiem aut osobowych w Superauto.pl
Skokowy 2-cyfrowy wzrost popularności samochodów elektrycznych wśród kierowców w UE, jaki obserwujemy w tym roku nie przełoży się na analogiczny wzrost sprzedaży w Polsce dopóki nie zmienią się warunki przyznawania dotacji, a także jeśli nie zostaną wprowadzone dodatkowe zachęty dla kupujących, jak ma to miejsce w innych krajach Europy, gdzie popyt jest mocno wspierany różnego typu działaniami interwencyjnymi. Popyt na elektryki mogłoby pobudzić przywrócenie dotacji dla spółek, czy też wprowadzenie zachęt podatkowych. Infrastruktura do ładowania jest już natomiast bardzo dobrze rozwinięta w Polsce w stosunku do wielkości floty aut elektrycznych i stanowi już zachętę do zakupu elektryka, a nie przeszkodę. Obecnie na jeden punkt ładowania przypada w Polsce zaledwie osiem pojazdów elektrycznych.