Cersanit postanowił zostać w Rosji

Bartłomiej MayerBartłomiej Mayer
opublikowano: 2022-04-03 20:00

Rosyjskim fabrykom Cersanitu brakuje surowca, a wkrótce może zabraknąć także części zamiennych do maszyn. Mimo to nadal będą działać.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • skąd wiadomo, że Cersanit zdecydował się zostać na rosyjskim rynku
  • jakie znaczenie ma ten kraj dla firmy Michała Sołowowa
  • w jaki sposób Cersanit próbuje sobie radzić z obecnymi kłopotami w Rosji
  • czy „kanibalizacja linii produkcyjnych” może być rozwiązaniem problemów

Cersanit, największy polski producent płytek ceramicznych, jest kontrolowany przez Michała Sołowowa, najbogatszego Polaka, którego majątek miesięcznik „Forbes” oszacował na 27,3 mld zł. Przychody grupy w 2020 r. (ostatnie dostępne dane) wzrosły o prawie 13 proc. — do ponad 1,3 mld zł, a zysk netto przekroczył 123 mln zł. Sprzedaż na rynki pozaunijne, w tym rosyjski i ukraiński, sięgnęła wówczas 114,4 mln zł, co oznacza wzrost o ponad 57 proc. w stosunku do wyniku z 2019 r. (72,8 mln zł).

Kluczowy biznes:
Kluczowy biznes:
Cersanit, jedna z największych firm należących do Michała Sołowowa, jest obecna na rosyjskim rynku już od 20 lat.
Marek Wiśniewski

Po agresji Rosji na Ukrainę Cersanit unika odpowiedzi na pytania polskich dziennikarzy o dalszą działalność na rynku rosyjskim. W połowie marca z rosyjskim tygodnikiem ekonomicznym „Ekspert” rozmawiał jednak Jurij Kowtun, dyrektor generalny Cersanitu w Rosji. Z tego wywiadu wynika, że firma nie planuje wycofania się z Rosji. „Myślimy nie o poziomie strat, lecz o funkcjonowaniu naszej produkcji w perspektywie od dwóch do dwunastu miesięcy” — powiedział menedżer.

Trzy rosyjskie fabryki

Cersanit jest obecny na rosyjskim rynku od 2002 r. W okolicach Moskwy oraz pod Samarą ma dziś trzy fabryki wyposażenia łazienkowego (zakłady produkcyjne ma także w Polsce, Niemczech, Rumunii i Ukrainie). Ich łączna powierzchnia to ponad 25 ha, a zatrudnienie około 1,5 tys. pracowników.

Według „Eksperta” od kilku tygodni fabryki Cersanitu mają kłopoty z dostawą surowców, co jest skutkiem m.in. sankcji nałożonych przez Zachód na Rosję. Problem dotyczy wielu producentów z różnych branż, w przypadku Cersanitu chodzi m.in. o szkliwa, granit oraz barwniki importowane wcześniej głównie z Włoch i Hiszpanii, a także o sprowadzaną z Ukrainy tzw. białą glinę. Braki stara się uzupełniać surowcami z regionu uralskiego, ale z połowicznym sukcesem — rosyjskie koleje są niewydolne i nie są w stanie przewieźć wystarczającej ilości surowca.

Dwie linie zamiast trzech

Kolejny problem to brak części zamiennych do zagranicznego sprzętu, na którym bazuje produkcja Cersanitu. „W ciągu najbliższych trzech, może sześciu miesięcy zaczniemy kanibalizować linie produkcyjne: z trzech zostawimy tylko dwie, a jedną przeznaczymy na części zamienne. Za pół roku, może za rok zaczną się jednak masowe awarie urządzeń” — mówi Jurij Kowtun.

Pewnym rozwiązaniem może być odejście od automatycznej kontroli procesów produkcyjnych. „W miejsce urządzenia kontrolującego, które zbiera dziesięć sygnałów z różnych czujników i wykonuje nawet trzydzieści działań naprawczych na sekundę, postawimy pracowników, którzy będą sprawdzać tylko kilka kluczowych parametrów. To jednak zmusi nas do znacznego zmniejszenia skali produkcji, zawężenia asortymentu, a także obniży jakościowe wymogi, jakie stawiamy naszym produktom” — wyjaśnia dyrektor Cersanitu w Rosji.

100-procentowe przedpłaty

Wielu działających w Rosji producentów szuka alternatywy dla sprowadzanych z Unii Europejskiej maszyn. Nie jest to jednak proste rozwiązanie. W przypadku Cersanitu — co podkreśla tygodnik — zakup w Chinach lub w Indiach urządzeń elektronicznych, które mogłyby zastąpić sprzęt europejski, wiąże się z koniecznością stworzenia od podstaw nowego oprogramowania.

Kolejny problem, z jakim boryka się m.in. Cersanit, to raptowne pogorszenie się finansowych warunków dostaw. Unijni kontrahenci, którzy jeszcze realizują kontrakty z działającymi w Rosji firmami, radykalnie podnieśli ceny. Jurij Kowtun potwierdza, że z powodu wzrostu kosztów zakupu gazu w Europie dostawcy surowców do rosyjskich fabryk Cersanitu podnieśli wyrażone w euro ceny swoich produktów aż o 15 proc. „Wielu europejskich dostawców żąda też przedpłat w wysokości 100 proc. kontraktu” — dodaje menedżer.

Tani kredyt na 4-6 proc.

Nowa sytuacja zmusza wiele rosyjskich przedsiębiorstw m.in. do zmiany planów rozwojowych. Także Cersanit — jak napisał „Ekspert” — zamroził strategiczne inwestycje, choć zamierza dokończyć dwa rozpoczęte projekty budowlane, na potrzeby których nabył już część sprzętu (tygodnik nie precyzuje, o jakie inwestycje chodzi). Szef Cersanitu w Rosji ma nadzieję, że firmy otrzymają wsparcie państwa w postaci m.in. tanich kredytów na uzupełnienie kapitału obrotowego. „Chodzi o kredyty oprocentowane na 4-6 proc., udzielane bez dodatkowych warunków” — precyzuje Jurij Kowtun.

Miliardowe inwestycje

W ciągu kilkunastu lat Cersanit zainwestował w Rosji setki milionów złotych. W 2007 r. za 43,5 mln EUR kupił pięć rosyjskich spółek produkujących i handlujących płytkami ceramicznymi, a cztery lata później upadłe zakłady pod Moskwą, w które włożył 200 mln EUR. Ewentualne przejęcie tego majątku przez Rosję (patrz ramka) byłoby więc bardzo poważną stratą dla grupy.

Na rosyjskie inwestycje Cersanit zaciągnął kredyty w polskich bankach. Ponieważ firma nie udziela oficjalnych wyjaśnień, nie wiemy, o jak duże pieniądze chodzi, ile z nich zostało jeszcze do spłacenia, jakie mogą być skutki zażądania przez banki natychmiastowej ich spłaty oraz czy oznaczałoby to naruszenie kowenantów i zachwiało bytem grupy. Wiedzą to jednak menedżerowie Cersanitu, którzy zdecydowali, że firma nie opuści rosyjskiego rynku.

Przypomnijmy, że Cersanit to jeden z dwóch — obok Polpharmy, o której „PB” pisał w połowie marca — wielkich polskich koncernów, które znalazły się na opracowanej przez Yale School of Management (YSM) liście 42 dużych podmiotów, które mimo agresji Rosji na Ukrainę postanowiły pozostać na rosyjskim rynku. W opublikowanym w tym tygodniu kolejnym spisie YSM wymienia kilka innych polskich firm, które nie opuściły tego rynku. Są to m.in. także opisany już przez „PB” producent mebli BRW oraz Bakoma, Polnord i Elektromontaż Poznań.

Groźba nacjonalizacji

Już kilkanaście dni po agresji i nałożeniu przez Zachód pierwszych sankcji rosyjskie władze zaczęły przygotowywać projekty prawne dotyczące nacjonalizacji mienia zachodnich firm opuszczających kraj. Dmitrij Miedwiediew, były prezydent, a obecnie wiceszef Rady Bezpieczeństwa, stwierdził, że państwo nie może się godzić na wyrzucanie pracowników na bruk i zostawianie ich własnemu losowi. Za zasadne uznał kontynuowanie produkcji „na bazie aktywów, które inwestorzy porzucili w panice”. Zaproponowane przez niego przepisy miałyby dotyczyć m.in. firm USA i UE.

Wcześniej podobny pomysł zgłosili przedstawiciele rządzącej partii Jedinaja Rossija, a resort gospodarki mówił o możliwym wprowadzeniu „zewnętrznego zarządzania” w firmach, które opuściły rosyjski rynek, a obcokrajowcy mają w nich co najmniej 25 proc.

Organizacja Publiczna Inicjatywa Konsumencka (PIK) sporządziła nawet listę około 60 podmiotów, których majątki powinny być znacjonalizowane, ponieważ w ostatnim czasie zakończyły albo tylko ograniczyły działalność. Są na niej m.in.: Apple, IBM, IKEA, H&M, McDonald’s, Microsoft, Porsche, Shell, Toyota i Volkswagen. PIK oszacował łączną kwotę „zobowiązań tych firm wobec obywateli Rosji, państwa i kontrahentów” na ponad 6 bln RUB. Spis trafił na Kreml oraz do prokuratury.

W połowie marca prezydent Władimir Putin podpisał ustawę o wsparciu lotnictwa cywilnego, która w praktyce oznaczała przywłaszczenie sobie przez rosyjskie linie lotnicze setek samolotów, które były leasingowane od zagranicznych spółek. „Financial Times” szacuje wartość kilkuset przejętych maszyn na 10 mld USD.

Kolejny przepis legalizuje de facto piractwo komputerowe, wykorzystywanie cudzych wynalazków oraz kradzież znaków towarowych. Natychmiast ogłoszono też powstanie sieci fast foodów Diadia Wania, której logo miało wykorzystywać słynne złote łuki McDonald’sa, oraz sieci sklepów IDEA, których znak graficzny miał być łudząco podobny do logotypu IKEA.

Strategie biznesu wobec Rosji

Zagraniczny kapitał obecny w Rosji bardzo różne odpowiedział na jej agresję na Ukrainę. Część firm niemal natychmiast wstrzymała działalność, a nawet definitywnie porzuciła rosyjski rynek. W tej grupie byli zarówno producenci gier komputerowych, którzy sprzedawali je online, a udział tej sprzedaży stanowił minimalną część ich przychodów, jak też firmy posiadające w Rosji duże sieci handlowe lub fabryki, dla których był to ważny rynek zbytu — chodzi np. o IKEA czy Jysk.

Na drugim biegunie znalazły się podmioty, które — jak np. Leroy Merlin — zdecydowały o pozostaniu, a nawet chcą wykorzystać fakt, że konkurenci się wycofują, i zwiększyć skalę działalności.

Między tymi skrajnościami są firmy, które postanowiły, że opuszczą Rosję, ale unikają radykalnych ruchów, rozkładając proces wycofywania się w czasie. To np. piwne koncerny Carlsberg i Heineken, które planują sprzedaż rosyjskich biznesów. To także firmy, które tylko wstrzymały decyzje o nowych inwestycjach. Do tego grona należą m.in.: Danone, Fortum, Henkel czy sieci hotelowe InterContinental i Marriott.

Osobną kategorię stanowią firmy, które nie zdecydowały się dotychczas na żaden ruch i najczęściej unikają odpowiedzi na pytania o działalność w Rosji. Można się domyślać, że przynajmniej dla części z nich rynek rosyjski ma tak wielkie znaczenie, że opuszczenie go może oznaczać upadłość. Takim przykładem jest polska spółka TZMO.