Skuteczne cięcia nie zawsze są skutkiem deficytu. Baj-Pros zwietrzył szansę: na krojeniu papieru można świetnie zarobić.
Warszawska firma Baj-Pros podczas 9 lat obecności na polskim rynku rozrosła się w jedną z największych firm, zajmujących się skupem i handlem makulaturą. Wzięła się też za cięcie papieru — z roli na arkusze — i niszczenie zbędnych dokumentów. O jej dobrej kondycji świadczy fakt, że w zeszłorocznym rankingu naszego pisma — Gazele Biznesu — zajęła 11 miejsce w kraju, a piąte w Warszawie.
Inwestycja za inwestycją
Ostatni rok w pracy firmy to przyspieszenie. Rok Baj-Pros doskonale wykorzystał szansę, jaką stworzyła Unia Europejska.
— Przede wszystkim powiększyliśmy nakłady na inwestycje. Skorzystaliśmy z funduszy Unii... Dostaliśmy dotację na zakup automatycznej belownicy z Phare 2001. Już wiemy, że zatwierdzono nasz wniosek o dotację w ramach Sektorowego Programu Operacyjnego Wzrost Konkurencyjności Przedsiębiorstw — wylicza Janusz Irzyk, prezes Baj-Prosu.
Zmiany miały początek jeszcze w czerwcu 2004, ale wielki sus widać było wyraziście w styczniu i lutym 2005 roku.
— Ruszyła maszyna do cięcia papieru i poważnie wzrosły nasze dochody. Wszystko wskazuje na to, że w tym roku podwoimy obroty. Liczymy co najmniej na 40 mln — podkreśla Piotr Wiśniewski, kontroler finansowy Baj-Prosu.
To nie koniec inwestycji. I zysków. Atutem firmy stała się kompleksowa obsługa klienta — Baj-Pros proponuje mu także własny transport (dlatego flota firmy wzbogaciła się o kilka nowych samochodów).
Przedsiębiorstwo nie chciało też kupować „opakowań” — no i ma własny tartak...
— Rozpoczęliśmy produkcję palet transportowych typu euro. A to kolejne 200 tys. przychodu miesięcznie — zaznacza Piotr Wiśniewski.
Dobre widoki
Wielką szansę Baj-Prosu jego szefowie widzą w rozwoju rynku cięcia papieru dla drukarni.
— W Polsce to działalność niszowa, choć z perspektywami: prócz papierni właściwie nikt tego nie robi... — podkreśla Janusz Irzyk.
W tej chwili w Polsce dochodzi do paradoksów: polskie papiernie nie pokrywają zapotrzebowania drukarni na arkusze. Dlatego część firm poligraficznych sprowadza pocięty papier ze Skandynawii.
— Gros zamówień na cięcie papieru trafia do naszych papierni właśnie ze Skandynawii. A duże polskie drukarnie sprowadzają arkusze od naszych północnych sąsiadów, co znacząco podnosi cenę — dziwi się Piotr Wiśniewski.
Warszawska firma chce wyeliminować nonsensowne koszty. Wraz z drukarniami chce w Polsce rozwinąć rynek cięcia papieru. To gra warta świeczki...
— Skandynawowie chętnie cięliby papier u nas i od razu u nas sprzedawali — bez zbędnych podróży, bo to dla nich bardziej opłacalne. Bardzo chętnie to zrobimy — z tego samego powodu — mówi Janusz Irzyk.
Baj-Pros nie poprzestaje na słowach. Od dawna współpracuje z pilską drukarnią Winkowski. Teraz obie firmy inwestują w Wyszkowie.
— Rozwój... Stworzyliśmy — wraz z drukarnią Winkowski — centrum poligraficzne w Pile. Czas na Wyszków — podsumowuje Janusz Irzyk.
Uważa, że nasz kraj ma szansę stać się poligraficznym centrum Europy. A to oznacza, że dla Baj-Prosu roboty i zamówień nie zabraknie. I znów wzrośnie w siłę.