Ciekawa rozgrywka o Stocznię Gdańsk

KAP
opublikowano: 2007-10-01 00:00

Kolebkę „Solidarności” chce kupić gdańska spółka Maritim Shipyard. Ukraiński Donbas nie złożył oferty. To nie znaczy, że odpuszcza.

Kolebkę „Solidarności” chce kupić gdańska spółka Maritim Shipyard. Ukraiński Donbas nie złożył oferty. To nie znaczy, że odpuszcza.

W piątek minął termin składania ofert na zakup praw poboru od akcjonariuszy Stoczni Gdańsk (Agencji Rozwoju Przemysłu i Cenzinu), które pozwolą na uczestnictwo w podwyższeniu kapitału spółki o 300-400 mln zł.

— Wpłynęła oferta od spółki Maritim Shipyard — mówi jedna z osób zbliżonych do transakcji.

Potencjalny inwestor to gdańska stocznia znana z tego, że budowała elementy słynnego statku Queen Mary II.

Teraz potencjalny inwestor przeprowadzi due diligence i wówczas zdecyduje, czy chce być strategicznym partnerem Stoczni Gdańsk.

Oferty nie złożył natomiast ISD, spółka ukraińskiego Donbasu, który ma 5 proc. akcji stoczni.

— W związku z pojawiającymi się w mediach głosami, że przyjęta przez walne procedura podwyższenia kapitału nie jest wystarczająco otwarta, przystaliśmy na wprowadzenie pośredniego etapu, jakim jest zbycie prawa poboru — informuje Konstanty Litwinow, prezes ISD Polska.

Dodaje, że nie złożył oferty, by uniknąć podejrzeń o wykorzystywanie uprzywilejowanej sytuacji jako akcjonariusz oraz podejrzeń o ograniczanie firmom zewnętrznym szansy uczestnictwa w dokapitalizowaniu zakładu.

Chodzi o to, że kilka tygodni temu Paweł Brzezicki mówił „PB”, że kierowanie emisji tyko do jednego inwestora może wzbudzić zastrzeżenia Komisji Europejskiej i posądzenia o faworyzowanie Donbasu.

Ukraińcy grają jednak ostro. Podkreślają, że — zgodnie z memorandum informacyjnym — firma, która dziś złożyła ofertę na prawa poboru, musi objąć i opłacić emisję do 16 października.

— W przypadku, gdy objęcie nie będzie skuteczne, albo gdy objęta zostanie jedynie część akcji, rozważymy nasz dalszy udział w dofinansowaniu. Przesunięcie wyznaczonych dat trzeba będzie traktować jako działanie na szkodę spółki — mówi Konstanty Litwinow.

Dopełnienie tego terminu, ze względu na czasochłonne procedury sądowe i antymonopolowe, graniczyłoby z cudem.