Kolebkę „Solidarności” chce kupić gdańska spółka Maritim Shipyard. Ukraiński Donbas nie złożył oferty. To nie znaczy, że odpuszcza.
W piątek minął termin składania ofert na zakup praw poboru od akcjonariuszy Stoczni Gdańsk (Agencji Rozwoju Przemysłu i Cenzinu), które pozwolą na uczestnictwo w podwyższeniu kapitału spółki o 300-400 mln zł.
— Wpłynęła oferta od spółki Maritim Shipyard — mówi jedna z osób zbliżonych do transakcji.
Potencjalny inwestor to gdańska stocznia znana z tego, że budowała elementy słynnego statku Queen Mary II.
Teraz potencjalny inwestor przeprowadzi due diligence i wówczas zdecyduje, czy chce być strategicznym partnerem Stoczni Gdańsk.
Oferty nie złożył natomiast ISD, spółka ukraińskiego Donbasu, który ma 5 proc. akcji stoczni.
— W związku z pojawiającymi się w mediach głosami, że przyjęta przez walne procedura podwyższenia kapitału nie jest wystarczająco otwarta, przystaliśmy na wprowadzenie pośredniego etapu, jakim jest zbycie prawa poboru — informuje Konstanty Litwinow, prezes ISD Polska.
Dodaje, że nie złożył oferty, by uniknąć podejrzeń o wykorzystywanie uprzywilejowanej sytuacji jako akcjonariusz oraz podejrzeń o ograniczanie firmom zewnętrznym szansy uczestnictwa w dokapitalizowaniu zakładu.
Chodzi o to, że kilka tygodni temu Paweł Brzezicki mówił „PB”, że kierowanie emisji tyko do jednego inwestora może wzbudzić zastrzeżenia Komisji Europejskiej i posądzenia o faworyzowanie Donbasu.
Ukraińcy grają jednak ostro. Podkreślają, że — zgodnie z memorandum informacyjnym — firma, która dziś złożyła ofertę na prawa poboru, musi objąć i opłacić emisję do 16 października.
— W przypadku, gdy objęcie nie będzie skuteczne, albo gdy objęta zostanie jedynie część akcji, rozważymy nasz dalszy udział w dofinansowaniu. Przesunięcie wyznaczonych dat trzeba będzie traktować jako działanie na szkodę spółki — mówi Konstanty Litwinow.
Dopełnienie tego terminu, ze względu na czasochłonne procedury sądowe i antymonopolowe, graniczyłoby z cudem.