Ciekawe, kto kogo skubnie

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2013-02-22 00:00

Wstępne porozumienie rządowo-kościelnego zespołu konkordatowego w sprawie zastąpienia Funduszu Kościelnego dobrowolnym odpisem z PIT na kościoły i związki wyznaniowe jest akademickim przykładem kompromisu — żadna ze stron nie jest do końca zadowolona.

Odpis 0,5 proc. znajduje się na przecięciu kwot wyjściowych — strona rządowa ruszała z poziomu 0,3 proc., episkopat widział 1 proc. Wstępne porozumienie musi zaakceptować Konferencja Episkopatu Polski, a także władze mniejszych kościołów, po stronie państwowej zaś Rada Ministrów wniesie projekt ustawy, który musi przejść pełną ścieżkę legislacyjną. Konieczna będzie także nowelizacja konkordatu. W następnych formularzach PIT, obejmujących rok 2013, znajdziemy na końcu nową rubryczkę — możliwość odpisu nie tylko 1 proc. podatku na organizację pożytku publicznego, lecz także 0,5 proc. na wybrany kościół.

FOT. BLOOMBERG
FOT. BLOOMBERG
None
None

W tegorocznym budżecie przyznano Funduszowi Kościelnemu 94,3 mln zł. Jak pamiętamy, wokół utrzymania tej pozycji toczyła się ciekawa rozgrywka proceduralna między Ruchem Palikota a Platformą Obywatelską. Strona rządowa oczywiście postawiła na swoim, ale wszyscy zrozumieli, że w dotychczasowej formule fundusz znalazł się w budżecie po raz ostatni. Ten archaiczny twór pochodzi z roku 1950, czyli z epoki Bolesława Bieruta. Teoretycznie miał być zasilany dochodami z kościelnych tzw. dóbr martwej ręki, przejętych przez PRL, a tylko uzupełniany dotacjami państwowymi. Ale taka konstrukcja się zawaliła, ponieważ nieruchomości zabranych kościołom… nie zinwentaryzowano. III RP od roku 1990 oficjalnie przeniosła Fundusz Kościelny w całości na garnuszek budżetu, co potwierdził konkordat. Formalnie korzysta z niego ponad 160 kościołów i związków wyznaniowych, ale lwią część przejmuje oczywiście Kościół katolicki. Fundusz pokrywa głównie ubezpieczenia społeczne duchownych, którzy nie mają umów o pracę.

Dzisiaj nikt nie potrafi wiarygodnie oszacować, jaki będzie realny efekt budżetowy zmiany. Pełna obaw strona kościelna wynegocjowała trzyletni okres przejściowy, podczas którego budżet wyrówna ewentualne ubytki. Ale później kościoły mają skoczyć na głęboką wodę i będą opłacać składki wyłącznie z tego, co zbiorą od wiernych. Paradoksalnie najbardziej może martwić się największy beneficjent likwidowanego funduszu, bo wiele małych kościołów ma niezrównanie bardziej mobilną wspólnotę wiernych.

W kwestii zapisanej w powyższym tytule natychmiast odezwały się nożyce polityczne. Prawo i Sprawiedliwość zarzuca rządowi, że budżet państwa per saldo w dłuższym horyzoncie czasowym na zmianie zarobi. Ruch Palikota oraz Sojusz Lewicy Demokratycznej szacują to dokładnie odwrotnie — odpis z PIT może wyrwać z dochodów służących całemu społeczeństwa rocznie nie niecałe 100, lecz co najmniej 200-300 mln zł. Agitacja z ambony może być skuteczna choćby dlatego, że kościołów realnie jest znacznie mniej niż walczących obecnie o 1 proc. organizacji pożytku publicznego. Jedno wydaje się konieczne — ustawa musi gwarantować, że kościoły bez żadnych wyjątków nie mają dostępu do wiedzy, kto im 0,5 proc. ze swojego PIT przekazał.