Ze strony internetowej Progresu Investment (PI) można dowiedzieć się, że Paweł J., pomysłodawca i założyciel spółki, „posiada 20-letnie doświadczenie biznesowe”, naznaczone m.in. prowadzeniem „różnorodnych projektów marketingowych i reklamowych”. Okazuje się, że wśród nich były też takie, które sąd uznał za oszustwo i pranie pieniędzy, i prawomocnie skazał Pawła J. na 4 lata więzienia w zawieszeniu na 10 oraz grzywnę 100 tys. zł.

Obecni i potencjalni akcjonariusze specjalizującego się w udzielaniu krótkoterminowego finansowania pod zabezpieczenie nieruchomości PI nie wiedzą, że kolejno prezes, wiceprezes, wiceszef rady nadzorczej, a dziś wciąż największy akcjonariusz spółki z NewConnect ma w swoim CV tak ciemne karty. Czy nie powinni wiedzieć, szczególnie że okres próby, na jaki warunkowo zawieszono mu wykonanie kary, mija dopiero 1 sierpnia 2016 r.? To pytanie, jak wszystkie inne, Paweł J. pozostawił bez odpowiedzi (patrz ramka).
Fikcyjne transakcje
Z ustaleń „PB” wynika, że założyciel PI był jedną z kilkudziesięciu osób skazanych w gigantycznej sprawie, prowadzonej na Pomorzu z zawiadomienia Generalnego Inspektora Informacji Finansowej (GIIF). Służby GIIF wykryły sieć kilkudziesięciu powiązanych ze sobą spółek, które dokonywałyfikcyjnych transakcji na rzekomo wielką skalę, generując tzw. faktury kosztowe, a potem ukrywały pieniądze pochodzące z tego procederu.
Przy wykorzystaniu firm słupów doszło do wyprania ponad 130 mln zł. Jaką rolę odegrał w tym późniejszy założyciel PI? — Paweł J. był oskarżony o oszukanie w 2001 r. firmy z Warszawy na 610 tys. zł poprzez posłużenie się sfałszowaną fakturą oraz o to, że w latach 2000-02, jako dyrektor generalny agencji reklamowej Jankes Studio, wyprał nie mniej niż 11,45 mln zł w ten sposób, że prowadził fikcyjne transakcje handlowe związane z nieistniejącą sprzedażą usług poligraficznych. 24 lipca 2006 r. sąd uznał Pawła J. za winnego obu przestępstw — informuje Tomasz Adamski, rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku.
Znajomy ze śledztwa
Wyrok uprawomocnił się już 1 sierpnia 2006 r., dlatego że Paweł J. dobrowolnie poddał się karze. Obecnie twierdzi, że żałuje tego kroku, bo nie zgadzał się i wciąż nie zgadza na przypisanie mu odpowiedzialności karnej. Poddać się karze miał tylko ze względu na sugestię obrońcy. W śledztwie Paweł J. zaprzeczał, że świadomie uczestniczył w procederze generowania faktur kosztowych.
Zeznaniami obciążyły go jednak inne znane mu osoby, które znalazły się na celowniku GIIF i prokuratury — Włodzimierz T., Edmund H. i Jarosław Ż. (ich także skazano za pranie pieniędzy). Co ciekawe, nie przeszkodziło to Pawłowi J. w dalszej współpracy z Jarosławem Ż. W ostatnich latach pełnił on funkcje prezesa w spółkach powiązanych z PI, m.in. 17 Stycznia i Targon. Został nim, kiedy znajdowałsię w okresie próby (za wypranie ponad 18 mln zł Ż. we wrześniu 2005 r. dostał 3 lata więzienia w zawieszeniu na 7 i 60 tys. zł grzywny).
Prezes mimo wyroku
Trup w szafie Pawła J. ma jeszcze jeden aspekt. Zgodnie z kodeksem spółek handlowych osoby prawomocnie skazane za przestępstwa takie, jakie popełnił założyciel PI, przez pięć lat od uprawomocnienia się wyroku nie mogą zasiadać w zarządach i radach nadzorczych spółek, a J. był w tym okresie prezesem PI (funkcję pełnił od założenia spółki w 2010 r. do czerwca 2012 r.). Zapytaliśmy KNF, czy przestępcza przeszłość Pawła J. ma wpływ na to, że już od półtora roku PI czeka na zgodę na przeniesienie notowań z NewConnect na GPW?
— Nie możemy udzielać informacji o toczących się postępowaniach. Zatwierdzamy prospekt, jeśli spełnia on wymogi określone prawem — ucina Łukasz Dajnowicz, rzecznik KNF. [FOT. ARC]
BEZ KOMENTARZA:
Z Pawłem J. próbowaliśmy się skontaktowaćna wiele sposobów. Jego telefon komórkowynie działał, więc pytania dotyczące wyroku wysłaliśmy mejlem, o czym poinformował go obecny szef Progres Investment (PI) Przemysław Majewski. Do założyciela PI próbowaliśmy też dotrzeć za pośrednictwem Marka Małeckiego, jego obrońcy, oraz Marka Tatara i Bartosza Grohmana, szefa i jednego z członków rady nadzorczej spółki. Niestety, bez skutku.