13 oskarżonych i 51 zarzutów przestępstw: oszustw, przywłaszczania nieruchomości i udziałów w spółkach, karalnej niegospodarności oraz prania pieniędzy, a przede wszystkim działania w zorganizowanej grupie przestępczej. No i szkody klientów, wycenione na ponad 100 mln zł. To najkrótszy bilans śledztwa, dotyczącego działalności Progres Investment (PI), spółki notowanej w latach 2011-15 na rynku NewConnect (NC), o której podejrzanej działalności pisaliśmy w „PB” kilkakrotnie.

Podwójna rola szefów
PI zadebiutował na NC w 2011 r., a rok później pokazał kapitalne wyniki: przy 31,3 mln zł przychodów aż 21,1 mln zł czystego zysku. Firma specjalizująca się w udzielaniu firmom krótkoterminowego finansowania, zabezpieczanego przewłaszczeniami nieruchomości i udziałów w spółkach, obiecywała dalszy rozwój oraz przejście na GPW. Nic z tego nie wyszło, a w sierpniu 2015 r. sąd ogłosił upadłość Progresu.
Równolegle od 2012 r. trwało śledztwo prokuratorskie w sprawie PI. Tuż przed wakacjami do warszawskiego sądu wpłynął akt oskarżenia, z którym udało nam się zapoznać. Co wynika z liczącego 210 stron dokumentu? Zdaniem prokurator Joanny Trzemżalskiej-Weltz w latach 2010-13 wokół PI funkcjonowała zorganizowana grupa przestępcza, mająca na celu oszustwa oraz przywłaszczanie nieruchomości i udziałów w spółkach o wartości wielokrotnie przekraczającej udzielone finansowanie. A także pranie pieniędzy pochodzących z tegoż przywłaszczenia, co miało na celu zalegalizowanie bezprawnie pozyskanych nieruchomości.
Gangiem liczącym 11 osób kierować mieli Paweł J., założyciel i były prezes Progresu, oraz Marek A., były wiceprezes. Obaj zeznali w śledztwie, że są niewinni. Pierwszy zapewniał m.in., że nie zakładał PI, aby była zorganizowaną grupą przestępczą, nie miał też na celu popełniania przestępstw. Drugi, że samo wejście na NC przeczy tezie, że spółka miała służyć działalności przestępczej.
Wątek Benefii
Zdaniem prokuratury wśród czołowych osób w gangu był jeszcze ktoś: Tomasz T. (również nie przyznał się do winy i zapewnił, że działał zgodnie z prawem). To on miał nie tylko założyć grupę, ale też później wydawać polecenia Pawłowi J. i Markowi A., dotyczące formuły prawnej, w jakiej mają być zawierane poszczególne umowy z klientami Progresu. Co wiemy o Tomaszu T.? W latach 2011-12 był członkiem rady nadzorczej PI, a przez wiele lat, do 2012 r. również prezesem Benefia Towarzystwo Ubezpieczeń na Życie.
To właśnie dziesiątki milionów złotych, wytransferowane z Benefii, pozwoliły na rozkręcenie biznesu PI. Marek A. zeznał, że choć Tomasz T. nigdy nie uczestniczył w rozmowach z klientami Progresu i ukrywał swoją rolę, to jednak decydował o strategicznych działaniach spółki. A wśród jej pracowników i współpracowników był określany mianem „nadprezesa”.
Wśród oskarżonych są jeszcze dwie osoby, wywodzące się z Benefii, będącej nie tylko największym obligatariuszem, ale i znaczącym akcjonariuszem PI. Pierwsza to Przemysław M., w latach 2002-12 członek zarządu ubezpieczyciela, a od czerwca 2012 r. do marca 2014 r. prezes Progresu. Śledczy nie zarzucają mu udziału w gangu, ale pranie pieniędzy poprzez wytransferowanie z PI kilkudziesięciu nieruchomości przywłaszczonych od jednego z klientów spółki. I on nie przyznał się do winy, zapewniając, że nie wiedział, w jaki sposób: legalny czy nielegalny, te nieruchomości trafiły do Progresu.
Członkiem grupy przestępczej średniego szczebla według prokuratury była natomiast Anna B., wieloletnia współpracowniczka Tomasza T., która dzięki jego decyzjom awansowała w Benefii ze stanowiska asystentki prezesa na funkcję dyrektora ds. PR. Oprócz udziału w gangu śledczy zarzucają jej pranie pieniędzy. To spółki kontrolowane formalnie przez Annę B. były bowiem jednym z głównych ostatecznych beneficjentów nieruchomości wyłudzonych od klientów PI. Anna B. również nie przyznała się do winy. Zapewniła, że nigdy nie działała w celu wyrządzenia komukolwiek jakiejkolwiek szkody i nie miała świadomości, że nieruchomości, które kupowała, mogą pochodzić z przestępstwa.
Nakłoniony „słup”
Prokuratura twierdzenia wszystkich głównych oskarżonych uznaje za niewiarygodne.Podkreśla, że przejmowanie i późniejsze transferowanie nieruchomości odbywało się za pieniądze Progresu (a de facto Benefii), miało zorganizowany i pozorny charakter, a jego celem było ukrycie pochodzenia nieruchomości i utrudnienie klientom ich odzyskania. Mają o tym świadczyć m.in. zeznania świadka Adama T., wieloletniego znajomego Pawła J. i byłego członka rady nadzorczej PI, a jednocześnie właściciela biura rachunkowego, z którego usług korzystała spółka z NC.
Obciążający dla oskarżonych ma być też fakt, że przy transferze nieruchomości korzystali z usług nienależącego do gangu tzw. słupa w postaci Katarzyny C., nakłonionej do tej roli przez Annę B. Katarzyna C. zeznała, że nie wiedziała, że nieruchomości, którymi handlowała, mogą pochodzić z przestępstwa, przyznała też, że nie zna się na księgach wieczystych i nie wie, czy płacone przez nią kwoty idące w miliony złotych były zaniżone czy zawyżone. Zeznała również, że jej spółka nie zawarła żadnych transakcji oprócz tych poleconych przez Annę B.
Zaufany notariusz
Zdaniem prokuratury do grupy przestępczej należała też szóstka pracowników i współpracowników PI: Jacek S., Marta K., Jarosław Ż., Zbigniew W., Dorota H. i Iwona M. A także zaufany notariusz Progresu Jarosław Cz., któremu zdarzało się na prośbę spółki z NC otwierać swoją kancelarię około północy i wykonywać w niej czynności do 4 rano. A przy okazji, według śledczych, poświadczać w aktach notarialnych nieprawdę.
Prokuratura twierdzi, że jako funkcjonariusz publiczny Jarosław Cz. działał w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i na szkodę pokrzywdzonych oraz interesu publicznego. W jaki sposób? Niedopełniając przepisów o notariacie zobowiązujących go do odmówienia wykonania czynności sprzecznych z prawem oraz czuwania nad należytym zabezpieczeniem praw i słusznych interesów stron czynności notarialnych oraz innych osób, dla których czynności te powodowały skutki prawne. Tym samym, zdaniem prokuratury, Jarosław Cz. udzielił pomocy innym oskarżonym przy popełnianiu przez nich przestępstw: oszustwa, przywłaszczenia, karalnej niegospodarności i prania pieniędzy.
W akcie oskarżenia prokuratura tłumaczy też, dlaczego objęła nim relacje PI z kilkoma z kilkudziesięciu klientów spółki. I to w sytuacji, gdy według ustaleń niemal wszyscy kontrahenci Progresu byli poddani presji, uniemożliwiano im zapoznanie się z projektami umów przed ich podpisaniem oraz nakładano na nich tak wysokie koszty finansowania, że nie byli w stanie ich ponieść i tracili przewłaszczone na zabezpieczenie nieruchomości. Zdecydowało to, że część klientów zmarła lub nie ustalono ich miejsca pobytu. W przypadku pozostałych wartość nieruchomości nie odbiegała tak znacząco od kwot udzielonego finansowania, nie mieli obiecanego finansowania docelowego albo też nie znajdowali się w tzw. przymusowej sytuacji.