Rynek mieszkaniowy czeka dłuższy zastój albo kryzys, nawet większy niż w latach 2007-08 – wynika z analizy, przeprowadzonej przez serwis Nieruchomosci-online.pl i Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu. Badaniu poddano prawie 800 pośredników działających zarówno w aglomeracjach, jak też w małych miastach.
- Rynek w woj. zachodniopomorskim zdominuje stagnacja. Będzie niewielka liczba transakcji w każdym segmencie. Najmniejszy zastój będzie można zaobserwować w sektorze nie za drogich działek o charakterze rekreacyjnym, w atrakcyjnych turystycznie miejscach: nad jeziorami, zalewami i morzem – prognozuje Piotr Kordus z biura Pronovo Kordus Nieruchomości w Szczecinie.

Nie spodziewa się jednak zakupów działek pod większe inwestycje.
- Stopy procentowe są wysokie i nie wiadomo, jak sytuacja rozwinie się w przyszłości. Nie da się więc planować zakupów na kredyt. Istnieje ryzyko głębokiego kryzysu gospodarczego z niewiadomym skutkiem dla inwestorów – tłumaczy Piotr Kordus.
Kryzys wieści także Iwona Pisarek, przedstawicielka firmy Pisarek Nieruchomości w Warszawie.
– Myślę, że będzie on większy niż w latach 2007-08, zarówno na rynku pierwotnym, jak i wtórnym. Sytuacja kredytowa – mimo wakacji kredytowych - stanie się dla niektórych rodzin dużym obciążeniem, co będzie miało istotny wpływ na podaż. Przewidujemy spadki cen nieruchomości m.in. ze względu na odpływ części inwestorów na rynki zagraniczne – mówi Iwona Pisarek.
Pośrednicy tłumaczą, że obecna sytuacja rynkowa zmusza do zachowania szczególnej ostrożności zarówno kupujących, jak sprzedających.
- Obserwujemy wydłużony proces decyzyjności klientów, którzy potrzebują czasu na przemyślenie wszystkich za i przeciw. Natomiast sprzedający zaczynają się zastanawiać, co zrobić z pieniędzmi ze sprzedaży, czy są w stanie w ogóle coś za nie kupić. Z naszych rozmów z deweloperami wynika, że planują nowe inwestycje, ale chcą je etapować, czyli najpierw budowa jednego budynku i sprzedaż, a dopiero później budowa drugiego. Jeśli zaś chodzi o rynek wtórny, przewidujemy, że może wystąpić przyrost ofert po sezonie grzewczym, czyli w pierwszym półroczu 2023 r. Powodem, dla którego ludzie będą sprzedawać nieruchomości, mogą być kredyty. Sami słyszymy od klientów, że jeśli nastąpi kolejna podwyżka stóp procentowych, to nie wiadomo, czy będą w stanie je spłacać i ponosić rosnące koszty utrzymania nieruchomości – mówi Joanna Klimczyńska z firmy nextHome w Jeleniej Górze.
Dorota Białowąs, przedstawicielka trójmiejskiego biura Dominanta Nieruchomości, zwraca natomiast uwagę, że już teraz nieruchomości sprzedają przede wszystkim klienci mocno zadłużeni kredytem lub ci, którym zmieniły się plany życiowe.
- Sprzedający, którzy mogą jeszcze poczekać, nie chcą obniżać cen. Ci, którym się spieszy, są skłonni do obniżki, ale bez szaleństw, czyli mniej więcej o 20 - 40 tys. zł – mówi Dorota Białowąs.
