W piątek serwis RMF24.pl podał informację, że w warszawskim sądzie już od 11 sierpnia leży wniosek prokuratury o areszt dla Leszka Czarneckiego, głównego akcjonariusza grupy Getin, w związku ze śledztwem dotyczącym afery GatBacku. Posiedzenie aresztowe zaplanowano na 16 października. Informacji nikt nie zdementował ani nie potwierdził.

Od złożenia wniosku upłynął miesiąc. Miesiąc pozostał też do terminu, w którym sąd zdecyduje, czy biznesmena aresztować, czy nie. Dlaczego zatem przeciek w tej sprawie trafił do mediów teraz? Wczoraj na specjalnie zwołanej konferencji prasowej Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości i prokurator generalny, przyznał wreszcie, że prokuratura faktycznie chce przedstawić zarzuty „panu Leszkowi Cz. Miliarderowi, który jako przewodniczący rady nadzorczej Idea Banku, zdaniem prokuratorów, mając świadomość bezprawnych działań, nie dopełniając obowiązków rzetelności i uczciwości (…) doprowadził do narażenia na szkodę wielkich rozmiarów bardzo wielu klientów”.
Zdaniem ministra „ta afera pokazuje, że nie może być tak, że osoby niezwykle wpływowe, osoby bardzo majętne mogą czuć się bezkarne wtedy, kiedy dopuszczają się przestępstw, zwłaszcza na wielką skalę, w stosunku do bardzo wielu Polaków”. Jak brzmią zarzuty wobec Leszka Czarneckiego, prokurator generalny nie powiedział. Poinformował tylko, że jeśli sąd wyda decyzję o aresztowaniu biznesmena, zostanie za nim wysłany list gończy.
Przymusowa emigracja
Według naszych informacji Leszek Czarnecki przebywa od roku na południu Francji. Od jesieni 2019 r. był w Polsce tylko przez kilka godzin w związku z przyjazdem na doroczną, organizowaną od lat galę dla najlepszych klientów Food & Wine Noble Night. Ma podstawy, żeby obawiać się o własne bezpieczeństwo, gdyż dwa lata temu cudem wymknął się z zastawionej na niego przez służby pułapki na warszawskim Okęciu. Działo się to tuż przed ujawnieniem przez Leszka Czarneckiego nagrania z rozmowy z Markiem Ch., ówczesnym przewodniczącym KNF, podczas której szef nadzoru miał przedstawić korupcyjną propozycję. Do zatrzymania miało dojść tuż przed wylotem Leszka Czarneckiego do Izraela na zaplanowaną dużo wcześniej wycieczkę. Przypomnijmy, że Konrad K., były prezes GetBacku został aresztowany właśnie po powrocie z Tel Awiwu.
Nieudana akcja na lotnisku, według niepotwierdzonych informacji, również dotyczyła GetBacku — w związku z aferą Leszek Czarnecki miał zostać zatrzymany do wyjaśnienia. Politycy PiS od dawna próbowali powiązać biznesmena z tą sprawą: GetBack był spółką Idea Banku, a kiedy został sprzedany, trafił na giełdę. Rósł w ekspresowym tempie, a trefne obligacje sprzedawał w dużej mierze za pośrednictwem dawnej spółki matki. Udział Idea Banku w dystrybucji papierów GetBacku został już dość dobrze zbadany i opisany.
Prokuratura postawiła zarzuty członkom zarządu Idei (kilka osób trafiło do aresztu) i menedżerom niższego szczebla. Z oszczędnych słów Zbigniewa Ziobry wynika, że o przestępczym procederze wiedział, akceptował go i czerpał z niego korzyści również Leszek Czarnecki, który w czasie rozwijania się a fery był szefem rady nadzorczej Idea Banku.
Polityczna zagrywka
Nie wiadomo, jakie dowody ma prokuratura. Zastanawiający jest fakt, że zdecydowała się postawić zarzuty po dwóch latach od rozpoczęcia śledztwa. Z naszych ustaleń wynika, że w grupie Leszka Czarneckiego od lat obowiązywała zasada nagrywania posiedzeń rad nadzorczych, z których pisemne protokoły, sporządzone na podstawie stenogramów, uczestnicy zebrań zobowiązani byli podpisywać. Jeśli na radach Idei omawiana była kwestia sprzedaży obligacji GetBacku, dowody powinny być w stenogramach.
Rada najwyraźniej nie czuła się dobrze poinformowana, bo 10 lipca 2018 r. Idea Bank złożył w prokuraturze zawiadomienie „o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa wraz z wnioskiem o ściganie i wszczęcie śledztwa” wobec byłego prezesa i członka zarządu w związku z wprowadzeniem w błąd członków zarządu i rady nadzorczej w sprawie sprzedaży obligacji GetBacku. Nie udało nam się ustalić, czy śledztwo zostało wszczęte. Rozmawialiśmy z kilkoma byłymi bliskimi współpracownikami Leszka Czarneckiego. Okres wspólnej pracy wspominają rozmaicie, jednak wszyscy podkreślają, że właściciel grupy Getin nie tolerował łamania prawa.
— Z wypowiedzi Zbigniewa Ziobry wynika, że biznesmen chciał zarobić na obligacjach GetBacku, dlatego do sprzedaży zaangażował Ideę. Dlaczego w takim razie jego drugi bank, Getin, zerwał relacje z GetBackiem — już w lutym 2016 r. przestał sprzedawać jego papiery i wypowiedział umowę serwisowania wierzytelności? — zastanawia się były współpracownik Leszka Czarneckiego. Inny dodaje, że kiedy fundusze kupiły GetBack od Idea Banku, bilans był czysty — dopiero później windykator zaczął rosnąć jak na sterydach.
— W sprzedaż obligacji zaangażowanych było kilka banków. Dlaczego prokuratura nie stawia im zarzutów? — pyta inny były pracownik grupy Getin.
Roman Giertych, adwokat Leszka Czarneckiego, we wpisie na Facebooku postawił tezę, że konferencja ministra sprawiedliwości dotycząca zarzutów w sprawie GetBacku to „oczywiście próba ratowania (...) przed odwołaniem zapowiadanym przez media i (...) kolegów klubowych z PiS”. W tle sprawy z zarzutami dla Leszka Czarneckiego pojawiają się niepotwierdzone informacje, że może być ona elementem gry „hakami” w obozie Zjednoczonej Prawicy.
W materiałach śledztwa w sprawie GetBacku mają znajdować się wątki dotyczące bliskich współpracowników Mateusza Morawieckiego. Odgrzanie tematu tuż przed rozpoczęciem rozmów koalicyjnych, zdaniem naszych rozmówców, nie jest przypadkowe. Co ciekawe, informacja o zarzutach dla Leszka Czarneckiego przeszła bez większego echa w mediach publicznych — krótko znajdowała się na głównej stronie TVPInfo, ale szybko została zdjęta.